Wznowią śledztwo ws. organizacji lotów smoleńskich

PAP |

publikacja 05.08.2014 14:58

Nie na wniosek pokrzywdzonych, ale z urzędu Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście postanowił uchylić decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa ws. "cywilnego" wątku organizacji lotów do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Sąd dostrzegł powody, których pokrzywdzeni nie wskazali.

Wznowią śledztwo ws. organizacji lotów smoleńskich Tomasz Gzell /PAP Sędzia Wojciech Łączewski podczas sali rozprawy ws. zażalenia na umorzenie śledztwa ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w kwietniu 2010 r.

Jak mówił uzasadniając to postanowienie sędzia Wojciech Łączewski, za decyzją nie stoją żadne podteksty polityczne. "Gdy polityka wkracza na salę rozpraw, oknem wylatuje z niej sprawiedliwość. Dlatego sąd nie dokonuje ocen politycznych, lecz analizuje suche fakty" - mówił sędzia, przywołując stare prawnicze powiedzenie.

Ujawnił on, że sąd trzykrotnie analizował uzasadnienie decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa i nie dopatrzył się w niej oceny dowodów. "Z tej przyczyny nie mają racji zarzucający prokuraturze błędną ocenę dowodów, bo tej oceny w ogóle nie ma. Wiadomo, że prokurator umorzył postępowanie, ale nie wiadomo, dlaczego tak zrobił, bo tego nie uzasadnił, więc nie sposób ocenić prawidłowość tej decyzji" - mówił sędzia Łączewski. Jak dodał, to bardzo częsty błąd prokuratury, gdy prowadzący śledztwo w decyzji o umorzeniu przedstawia dowody, ale ich nie ocenia.

Jak podkreślił, sąd musiał pozostawić bez rozpoznania wnioski rodzin ofiar katastrofy ws. uchylenia postanowienia w części dotyczącej organizacji lotu do Smoleńska z 7 kwietnia - ponieważ osoby te nie mają statusu pokrzywdzonych w odniesieniu do tego lotu. Ale niezależnie od tego sąd uznał z urzędu, że postanowienie trzeba uchylić w całości, bo nie należy dzielić tej sprawy.

Sędzia Łączewski powiedział też, że badając sposób organizacji wizyty trzeba postępować tak, jakby do katastrofy nie doszło. "W sprawie chodzi o bezpieczeństwo głowy państwa, szefa rządu i innych funkcjonariuszy publicznych. Nie o prawo do bezpiecznego podróżowania, lecz do właściwego wykonywania funkcji. Bo wykonujący tę funkcję nie myśli o tym, czy ma jakieś zagrożenia, czy też może wykonywać ją w sposób wolny" - dodał.

Prokuratura badała sprawę ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych Kancelarii Prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie w związku z przygotowaniami w 2010 r. lotów do Smoleńska - premiera z 7 kwietnia i prezydenta z 10 kwietnia. Chodziło o przygotowania w okresie od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r.

Śledztwo - po raz pierwszy zakończone w czerwcu 2012 r. - już raz, w marcu zeszłego roku, sąd nakazał wznowić. Prokuratura uznała pierwotnie, że nie ma nikogo, kto mógłby tę decyzję zaskarżyć, bo nikt w tej sprawie nie ma statusu pokrzywdzonego. Sąd - po rozpatrzeniu zażalenia bliskich prezydenta Lecha Kaczyńskiego - nakazał jednak wznowić postępowanie. Prokuratura ustaliła wtedy listę 382 pokrzywdzonych w sprawie.

W wrześniu 2013 r. prokuratura ponownie umorzyła sprawę. Uzasadnienie umorzenia zawarto w 343-stronnicowym postanowieniu - ze względu na nieprawomocność decyzji nie ujawniono jego szczegółów. Jednak już przy okazji umorzenia z czerwca 2012 r. prokuratura informowała, że dopatrzono się niedociągnięć, ale nie uznano ich za przestępstwo. Zażalenia na tę decyzję złożyło 21 spośród pokrzywdzonych.