Licealiści w Liberii: Ksiądz prostuje

KAI |

publikacja 14.08.2014 16:01

Koordynator wyjazdu młodzieży z Wrocławia do Liberii salezjanin ks. Jerzy Babiak przedstawił dziś dziennikarzom kulisy przygotowań do wyprawy oraz opowiadał o tym, co działo się, gdy młodzi ludzie opuścili państwo, w którym szerzy się epidemia wirusa eboli. Prostował przy tym nieprawdziwe informacje powielane przez media.

Licealiści w Liberii: Ksiądz prostuje ks. Jerzy Babiak /Foto Gość Wolontariusze z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego wśród liberyjskich dzieci w Monrovii - lipiec 2014 r.

Zakonnikowi towarzyszyły matki osób uczestniczących w wyjeździe - Edyta Papińska i Beata Dąbrowska.

- Projekt misyjny organizowałem po raz dziesiąty - rozpoczął spotkanie ks. J. Babiak, wspominając wcześniejsze wyjazdy z młodzieżą na Syberię, do Mongolii i Ghany. - Tegoroczny był czwartą wyprawą na kontynent afrykański - podkreślił salezjanin, tłumacząc przy tym, że nie można przygotowanej przez niego misji opisywać jako spontanicznej wycieczki. - Przygotowywaliśmy się przez cały rok, śledząc sytuację w Liberii, nie tylko pod względem rozprzestrzeniania się wirusa eboli - mówił kapłan. - Cały czas zadawaliśmy sobie pytanie czy warto jechać? Decyzję o wyjeździe podjęliśmy wspólnie z rodzicami. Była ona konsultowana z Głównym Inspektorem Sanitarnym, a wyjazd został zgłoszony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wszyscy uczestnicy przed wyjazdem zostali zaszczepieni i zapoznani z ryzykiem zarażenia chorobami tropikalnymi. Mieliśmy cały czas kontakt z ośrodkiem salezjańskim w stolicy Liberii Don Bosco Center, otrzymując informacje o sytuacji w kraju. Były one uspokajające. Życie toczyło się tam normalnym tokiem. W czasie pobytu natomiast przestrzegaliśmy wszelkich zasad: spaliśmy pod moskitierą, przyjmowaliśmy leki oraz surowo realizowaliśmy wszelkie wskazania dotyczące higieny.

Matki uczestników wyjazdu wyraziły swoje ubolewanie z faktu, że wokół wyprawy ich dzieci powstał tak wielki szum, podkreślając, że nie pojechały one na wycieczkę, ale by pomagać biednym. - To, co się dzieje w mediach odbiera radość tym młodym ludziom - mówiła Edyta Papińska, dodając: - Czujemy się z tym źle, tym bardziej że wyprawa miała bardzo pozytywny wydźwięk. Podkreśliła także, że po powrocie wszyscy uczestnicy byli poddani obserwacji, a większość poddała się badaniom lekarskim. - Wszystkie opinie, jakie otrzymaliśmy brzmiały: dzieci są zdrowe - tłumaczyła.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy ks. Babiak wytknął im, że powielali nieprawdziwe informacje chociażby dotyczące daty opuszczenia przez młodzież Liberii. - Nie przyjechaliśmy 3 sierpnia, jak większość podawała. Liberię opuściliśmy 28 lipca. Dziś zatem mija 16. dzień od powrotu i dzięki Bogu nikt nie ma objawów zarażenia wirusem - mówił. Odczytał także list, jaki organizator przed wyjazdem otrzymał od Głównego Inspektora Sanitarnego, podkreślając, że nikt nie odradzał wyjazdu, a jedynie zalecał zapoznanie się z informacjami dotyczącymi choroby wywołanej przez wirusa eboli.