Ty wiesz, że Cię kocham!

Monika Łącka

publikacja 16.08.2014 23:08

Uczestnicy oazy III stopnia z Katowic ewangelizowali mieszkańców Krakowa.

Ty wiesz, że Cię kocham! Monika Łącka /Foto Gość Oazowicze - ile sił w gardłach - wyśpiewali Panu radosną pieśń uwielbienia

– 15 dni, które spędziliśmy na oazie w Krakowie, były pełne wrażeń i modlitwy. Odwiedziliśmy chyba każdy z kościołów w centrum miasta, byliśmy też w Łagiewnikach, na Wawelu, w Tyńcu, Kalwarii Zebrzydowskiej. Poznawaliśmy kulturę, sztukę, architekturę, ale też zbliżaliśmy się do Boga. Tak jak rok temu, i teraz wszystkim, co stąd wywozimy w sercach, chcieliśmy się podzielić z mieszkańcami Krakowa – mówi ks. Jarosław Ogrodniczak, moderator oazowego turnusu.

Rok temu, w początkowym zamyśle, oazowicze chcieli tylko zaśpiewać kilka pieśni na Rynku po jednej z Mszy św. w kościele Mariackim. Ostatecznie postanowili jednak zrobić coś więcej, a pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.

– Chcemy pokazać, czym może się skończyć życie bez Boga, i dlaczego w naszym życiu Bóg jest „number one”. Chcemy też dzielić się tym, co robimy i jak się bawimy, zapraszając do tej zabawy Boga. Może wśród osób, które zatrzymały się, żeby zobaczyć, co się dzieje, są też ludzie niewierzący, a w ich sercach zasiane zostało ziarno Słowa? – zastanawia się Adrian, jeden z uczestników oazowego turnusu.

Podczas ewangelizacji Krakowa w sobotni wieczór nie zabrakło więc wspólnego, radosnego śpiewu, modlitwy, poruszających pantomim i świadectwa.

– Pochodzę z katolickiej rodziny, Bóg od dzieciństwa był obecny w moim życiu, ale nagle coś zaczęło się plątać. Zacząłem nadużywać alkoholu, mocno imprezować. Z czasem cotygodniowe imprezy stały się ważniejsze od Boga i niedzielnej Mszy. Piłem tak dużo, że z imprez wynosili mnie koledzy, a ja nie pamiętałem, co się działo. W głębi serca zastanawiałem się jednak, jaki jest sens mojego życia – opowiadał Piotrek. W końcu Bóg zaczął się o niego upominać, a posłużył się… dziewczyną i rekolekcjami, na które (przypadkiem) trafił Piotr. – W tym momencie zaczął się czas mojego powrotu do Kościoła. Nagle zacząłem się radykalnie angażować w religijne inicjatywy. I tak zostało. Teraz mogę powiedzieć, że choć na imprezy nadal chodzę, to wychodzę z nich sam, bo już wiem, co jest dobre, a co złe, i że trzeba mieć umiar. Nadal szukam sensu i dokonuję różnych wyborów, ale tego najważniejszego wyboru, którym jest Bóg, dokonałem już jakiś czas temu – przekonywał oazowicz.

Publiczność, której u wylotu ulicy św. Jana nie brakowało, z dużym wzruszeniem przyjęła też pantomimę „Love Story”, opowiadającą o trudnej miłości. Wszystko zaczyna się w niej od sielanki: jest on i ona, wielkie uczucie, zaręczyny, ślub… Nagle ona poznaje kogoś innego, a potem jeszcze kolejnego mężczyznę. Zdrada wychodzi jednak na jaw. Zrozpaczona kobieta zaczyna rozumieć swój grzech i odrzuca kochanków, a pogrążony w bólu mąż pocieszenia szuka, czytając Pismo Święte. Znajduje w nim odpowiedź na wszystkie swoje wątpliwości – Pan mówi, by raz jeszcze pokochał swą żonę i przebaczył jej zdradę.

– To „Love Story” jest opowieścią o każdym z nas i o wiernej miłości Boga, który kazał mężczyźnie raz jeszcze pokochać kobietę, która złamała wierność małżeńską. Prorok Ozeasz nie rozumiał, dlaczego ma ją ponownie poślubić, ale Bóg mu to wyjaśnił. Każdemu z nas zdarza się być niewiernym – łamiemy przysięgi, zasady, także te, które sami ustanawiamy, i szukamy potem ratunku. A Bóg mówi, że Jego miłość jest wierna i cokolwiek zrobimy, On nie przestanie nas kochać. I choć czasem sami nie potrafimy sobie przebaczyć tego, co zrobiliśmy, to Bóg przypomina, że Ktoś już za te nasze winy zapłacił i są one nam darowane – przekonywał ks. Jarosław, zachęcając wszystkich zebranych na Rynku do zawierzenia swego życia Jezusowi.

Choć okoliczności były co najmniej oryginalne: w ogólnym zgiełku zewsząd dochodził zapach różnych potraw, dym z grilla, a dźwięki gitary ulicznego grajka próbowały wszystko zagłuszyć, to sposób na to był prosty. Każdy, kto tego chciał, mógł – z ręką na sercu – powtarzać za ks. Ogrodniczakiem słowa modlitwy zawierzenia i prosić Boga, by od tej pory wszedł w jego życie, rządził nim, przebaczył grzechy i przemienił zło w dobro. Chętnych nie brakowało…  

A potem uczestnicy oazy wyśpiewali, co sił w gardłach, i wytańczyli (zapraszając do tańca także chętnych widzów) słowa: „Tak, tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Ty wszystko wiesz!”.