Sekret kochania Boga

xpł

publikacja 17.08.2014 12:30

Homilia abp. Konrada Krajewskiego wygłoszona do kobiet w Piekarach Śląskich.

Sekret kochania Boga Joanna Juroszek /Foto Gość Abp Konrad Krajewski

Gromadzimy się dzisiaj w Kościół, a właściwie to Chrystus nas gromadzi na Eucharystii w tym niezwykłym sanktuarium na Górnym Śląsku, aby przypomnieć nam to, co dzieje się już od czasów Wieczernika aż po dzień dzisiejszy, co słyszymy, kiedy kapłan wypowiada słowa konsekracji: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Czyli: pamiętajcie o Mnie. Pamiętajcie o Mnie najpierw, a nie o sobie.

Choć na chwilę poddajmy się słowu Chrystusa i zapomnijmy o naszych codziennych strapieniach, bolączkach, problemach ze zdrowiem (nieraz chodzimy do czterech lekarzy naraz), z portfelem, z rodziną… Zechciejmy usłyszeć Jego, spróbujmy wsłuchać się w Jego, a nie w swój głos, ponieważ właśnie po to tu przyszliśmy aby „słowo Chrystusa przebywało w nas z całym swym bogactwem” (Kol 3,16). Niech więc Jezus tutaj i w tej chwili będzie na pierwszym miejscu. Módlmy się Jego słowami, słowami Pisma Świętego. A doświadczymy czegoś niezwykłego, bo kiedy się modlę, to Bóg we mnie oddycha! Pooddychajmy przez chwilę Bogiem!

Po co tu przyszliśmy? Podpowiada nam św. Paweł: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem […]. Przyobleczcie miłość […]. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy! (Kol 3,12-15). Tego nigdzie nie usłyszymy, w żadnym parlamencie, urzędzie miasta ani nauczyciele nam nie przekażą, tylko Chrystus.

Panie, jakże często moje serce jest niespokojne. Jak bardzo brak w nim pokoju. Czuję, że moje słowa, moje pragnienia, moje wybory i moje czyny tak często nie mogą się Tobie podobać. Choć przecież staram się robić tyle rzeczy dobrych i słusznych: modlę się, chodzę do Kościoła, do spowiedzi, spożywam Cię, wchłaniam podczas każdej Komunii św. A jednak moje serce ciągle jest niespokojne, rozdarte, a czasem nawet zapłakane. Dlaczego?

Muszę Wam wyznać, że patrząc na moje życie – a minęło już pół wieku – boję się spotkania z Chrystusem twarzą w twarz. Boję się, że On mnie nie pozna. Powie: – Nie znam Ciebie. Nie wiem, kim jesteś. Nie znam nawet Twojego imienia. Byłeś biskupem, byłeś jałmużnikiem, zajmowałeś się biednymi w imieniu papieża Franciszka… Ciekawe! Nic o tym nie wiem!

Tak może się naprawdę stać! I tego się obawiam, bo w tym moim zabieganiu, ale i w całym moim życiu, jest wiele rzeczy, które podobają się światu, robią wrażenie, wzbudzają może i podziw, są bardzo potrzebne i pożyteczne, ale... mogą nie mieć żadnej zasługi przed Bogiem. Bóg tych moich czynów nie rozpoznaje, choć świat będzie mi dawał medale. W oczach ludzi mogę wydawać się dobrym i pobożnym człowiekiem, ale przecież Bóg patrzy na moje serce i wie, że nie zawsze tak jest; że nieraz nie ma tam pokoju Chrystusowego! A jeśli sercem moim nie rządzi Chrystusowy pokój, to Chrystus mnie nie rozpoznaje!

Św. Paweł dziś nam podpowiada jak żyć, co robić, by podobać się Bogu – to znaczy, by moje serce było pełne Chrystusowego pokoju: wszystko, „cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko niech będzie w imię Pana Jezusa” (Kol 3,17) Wszystko niech będzie ze względu na Niego. Wszystko niech będzie po prostu dla Niego.

Kiedy rok temu papież Franciszek przekazywał mi, na czym ma polegać moja posługa, mówił: - Sprzedaj swoje biurko, nie mieszkaj na Watykanie. Nie czekaj, aż biedni będą ciebie szukać, tylko sam ich szukaj. Sam narób kanapek, ale jak już je dajesz, zjedz to razem z nimi.

Jaka jest różnica między nami pomagającymi a pracownikami socjalnymi? Oni są lepiej wykształceni i mają lepsze środki. Ale my to robimy ze względu na Jezusa: „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie. Byłem chory, a przyszliście do Mnie”.

Kapłan po konsekracji na koniec Modlitwy Eucharystycznej, kiedy podnosi w górę przemienione w konsekracji Ciało i Krew Pańską, śpiewa, że wszystko „przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”! Jeśli przyjmiemy i zachowamy ten Boży porządek, wtedy naszymi sercami zaczyna rządzić pokój Chrystusowy; wtedy Chrystus zaczyna we mnie oddychać i działać; wtedy Chrystus cierpi i raduje się ze mną! Jezu, to dla Ciebie.

Ale jak ten pokój się zdobywa, jak można go otrzymać? Co muszę zrobić, w jaki sposób żyć, by pokój Chrystusowy rządził moim sercem? Słyszeliśmy w Ewangelii na dzisiejszy dzień przeznaczonej, że najbliższa rodzina Jezusa wraz z Maryją, być może zaniepokojona o Jego los, chce z Nim rozmawiać. „Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze (zupełnie jak my dzisiaj przed tym pięknym sanktuarium) i chcą mówić z Tobą” (Mt 12,47). A Jezus wyciągnąwszy rękę i wskazując na zebranych wokół Niego uczniów, powiedział: „Kto pełni wolę Ojca mojego, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,50)!

Ten, kto pełni wolę Ojca mojego – nie Unii Europejskiej, nie prawa, które stawia się ponad prawem naturalnym, ale kto pełni wolę Ojca mojego, ten jest bratem, siostrą i matką. Oto sekret podobania się Bogu i kochania Boga! Oto sposób, jak nasze serca możemy napełnić pokojem Chrystusowym – pełnić wolę Boga, a nie swoją. Moja wola kończy się grzechem i muszę się spowiadać. Boże, Twoja wola kończy się podobaniem się Tobie i światu. Choć świat na początku się odwraca jak chociażby od lekarza, który nie chce zabić.

Pozwolić Mu działać we mnie i przeze mnie. Zaprosić Go do najprostszych czynności mojego dnia. Robić wszystko z Jezusem: cieszyć się, cierpieć, pracować, przyjmować gości i zapraszać Go tam, gdzie w życiu sobie nie radzę. Nawet tam, gdzie miłość po błocie chodzi, do mojego rozwiedzionego małżeństwa, kiedy ktoś mnie w serce kopnął, odrzucił mnie i niszczy, kiedy nie radzę sobie z moimi uczuciami, kiedy nałóg zupełnie zawładnął moim życiem. Zapraszam Cię, Jezu!

Podobać się Bogu i kochać Boga – to znaczy pełnić Jego wolę, nie swoją! W każdych okolicznościach mojego życia. To wypełniać obowiązki stanu: dziecka, kobiety, matki, babci. Do tego stopnia zaprosić Go do mojego życia, że wszystko, co robię, to robię z Nim! I mogę wtedy powiedzieć za św. Pawłem: to już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20)!

Papież mówił mi, że na początku ta funkcja bycia z biednymi będzie bardzo ciążyła. Mówił: – Nie tylko zjedz z nimi, ale czasem i prześpij się z nimi. Potem będzie to najpiękniejsza cząstka duszpasterska twojego życia, bo będziesz robił to, co robił Chrystus. Już nie ty będziesz żył, tylko będziesz narzędziem Jego działania. To On będzie działał w twoim marnym charakterze, wykształceniu, kulturze. On będzie czynił cuda.

Po to właśnie jest ten cały nasz wysiłek, by zasłużyć na niebo. Albowiem tylko dobre uczynki, spełniane bezinteresownie, z czystej miłości do Boga zasługują na życie wieczne. Przecież w momencie śmierci wszystko zostawiamy i pójdą za nami tylko dobre czyny naszych ludzkich rąk.

Papież Franciszek jest bardzo dosadny i mówi tak: – A widział ktoś z was kondukt pogrzebowy i żeby za nim jechały ciężarówki z meblami i rzeczami, które kiedykolwiek kupiliśmy? Nie? No to co idzie do nieba? Dobre czyny ludzkich rąk – one otwierają nam na oścież bramy nieba.

Jan Paweł II, za którego kanonizację w szczególny sposób dziś dziękujemy, umierał na oczach świata przez pięć długich lat. Wraz z innymi ceremoniarzami widziałem to podczas każdej celebracji. Modliliśmy się z abp. Marinim, żeby Jan Paweł II zdążył jeszcze otworzyć drzwi jubileuszowe w 2000 r., a potem to już wola Boża.

Podczas jednej z Mszy świętych na Placu św. Piotra nachyliłem się do Papieża, widząc jak bardzo cierpi, jak w żaden sposób nie może znaleźć sobie dogodnego miejsca na fotelu, żeby zmniejszyć ból, i powiedziałem: Ojcze Święty, mogę w jakiś sposób pomóc? Papież odpowiedział: – Mnie nie można już pomóc! I za chwilę dodał: – Ale tak już musi być!

Potem było jeszcze pięć lat cierpienia na oczach świata. Jan Paweł II wszystkie sprawy Kościoła – i swoje osobiste też – rozwiązywał według Ewangelii. To ona była normą jego życia. To dzięki niej zdobył pokój serca. I nawet kiedy już po ludzku nic nie mógł, to wszyscy, którzy przychodzili go spotkać, spotykali Chrystusa. I właśnie Chrystus obecny w Papieżu zmieniał ich życie! Bo święty to człowiek, który sobą nie zasłania Boga – wręcz przeciwnie: staje się Jego monstrancją, Jego tabernakulum, naczyniem, w którym nosi się Boga! Święty to nosiciel Boga!

Przypomnijcie sobie, jak ostatni raz Jan Paweł II ukazał się w oknie. Nie mógł już mówić, podniósł tylko niezgrabnie rękę, która mu się trzęsła, a wszyscy uczynili znak krzyża. Bo kto jest blisko Boga, to jest jednym wielkim błogosławieństwem dla wszystkich, którzy są wokół niego!

Chcecie, by w waszych rodzinach i domach było błogosławieństwo Boga? Bądźcie świętymi! Bo święty jest błogosławieństwem dla wszystkich, którzy są wokół niego. Człowiek żyjący Bogiem roznosi po świecie Bożą woń; dokądkolwiek pójdzie, staje się ikoną Boga; wszystko, czego się dotknie, czyni świętym. Bo to nie on czyni cuda, tylko Bóg, który jest w nim. Tak może też być z nami. Przecież za chwilę spożyjemy Najświętszy Sakrament, wchłoniemy Boga. Staniesz się żyjącym tabernakulum. Po Komunii powinienem przed tobą przyklęknąć, bo jesteś pełny Boga. Zanieś Go do swojego domu! Bo tam ani wasz biskup, ani żaden ksiądz wejść nie może. Stań się kluczem do tabernakulum w swoim domu. Otwórz przestrzeń swojego życia, swojej rodziny na Boga.

W kaplicy Redemptoris Mater jest mozaika odnowiona przez Jana Pawła II. Jest tam – chyba jedyna – scena, gdzie rodzice Jezusa tańczą. W centrum mozaiki jest Pan Jezus. W tańczącej parze mężczyzna stoi tyłem do Jezusa, a kobieta tak prowadzi – choć to nam mężczyznom się wydaje, że to my w tańcu prowadzimy – że zbliża tego człowieka do Boga. On nawet nie wie, kiedy, zauroczony miłością do swojej  żony, idzie w kierunku Boga. To wy jesteście tymi, które kształtują sanktuarium domowe, które czynią pokój w naszych sercach, które ukierunkowują nas na Boga.

Kochane nasze Kobiety, zaczynając od tych najmłodszych, aż po nasze ukochane i tak potrzebne światu babcie! Jak Wam będzie tak ciężko w życiu i podobanie się Bogu będzie związane z bohaterstwem dnia codziennego, to bardzo Was proszę: popatrzcie na kwiaty. One nauczą Was najprostszej teologii! Otóż kwiaty są beztroskie w obdarzaniu pięknem. Obdarzają nim i dobrych, i złych – nie dzielą ludzi. One są piękne dla wszystkich. Kwitną i są urocze nawet wtedy, kiedy na nie nikt nie patrzy. Są dobre na każdą okazję: na chrzest i na pogrzeb, kiedy jesteśmy zakochani i kiedy trzeba przeprosić. Patrzcie często na kwiaty, uczmy się od nich. Są beztroskie w dawaniu piękna i dobre na każdą okazję. Niosą piękno przy każdej okazji. One zawsze kwitną ku górze i są piękne nawet dla tych, co na to nie zasługują. Sekretem ich piękna jest to, że nie robią nic innego, jak wypełniają wolę Boga, który je stworzył!

Bądźcie najpiękniejszymi kwiatami. Pachnijcie Bogiem. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy. Amen.