Ryzykuj albo giń

Franciszek Kucharczak

GN 34/2014 |

publikacja 21.08.2014 00:15

Kto ufa Bogu, ryzykuje, kto Mu nie ufa – ginie.

Ryzykuj albo giń rysunek franciszek kucharczak /gn

Taki dowcip: parafianin pyta proboszcza, czy jeśli da 100 tysięcy na kościół, to będzie zbawiony. Na to proboszcz: „gwarantować nie mogę, ale spróbować warto”.

Gdy ktoś daje coś „dla Boga”, wyobraża sobie często, że Bóg coś z tego ma. Coś podobnego robią dzieci, które proszą rodziców o pieniądze, bo chcą im kupić prezent. To nawet sympatyczne, ale już niesympatyczne jest, gdy ktoś próbuje za „dar” kupić Bożą przychylność, bo to nie żaden dar, tylko handel.

To takie ludzkie chcieć sobie zabezpieczyć przyszłość. Ale Pan Bóg jakoś na te „światowe” metody zabezpieczania za bardzo nie idzie.

Ostatnio odświeżam sobie treść „Dzienniczka” św. Faustyny, słuchając w samochodzie płyty z nagraniem jego treści. I rzuciło mi się w oczy (a raczej w uszy), jak często Jezus wzywa do zaufania. „Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest ufność” – mówi Jezus Faustynie. Podobne rzeczy powtarzają się tam wiele razy. Kluczowe znaczenie zaufania podkreśla napis „Jezu, ufam Tobie” na obrazie Jezusa miłosiernego.

Czemu to takie ważne? Chyba dlatego, że kto ufa Bogu, ten odwraca to, co stało się w raju. Tam człowiek powiedział Bogu: „nie ufam Ci”. Jeśli dziś mamy jakiekolwiek problemy, to tam się to zaczęło. Od tamtej pory ludzie grzeszą, a gdy dopadają ich skutki grzechów, jęczą: „czemu Bóg na to pozwala”. „I gdzie jest Bóg!” – pyskują, niczego nie rozumiejąc. Ale Bóg nie oczekuje od nas, żebyśmy wszystko rozumieli, tylko żebyśmy Mu zawsze ufali.

„Nie rozumiem, czemu Kościół zabrania stosowania prezerwatyw” – napisał mi kiedyś „dobry katolik”, informując, że prezerwatywy stosuje. I teraz pewnie „nie rozumie”, czemu życie mu się sypie. Bo Bóg nie chce naszych nieszczęść, ale gdy ludzie nie wybierają zaufania Mu, wybierają własne nieszczęście.

Zaufanie Bogu robi wrażenie czegoś strasznie trudnego, bo wydaje się, że Bóg chce nam wszystko zabrać. Jest dokładnie odwrotnie, ale zaufanie nie miałoby żadnej wartości, gdyby Bóg zapraszał nas do spraw oczywistych, a do tego już na oko łatwych, lekkich i przyjemnych.

Zaufanie oznacza ryzyko. Ufają Bogu małżonkowie, decydujący się na kolejne dziecko, gdy nie wiadomo jak to będzie (a kiedy wiadomo?), ufają Bogu rodzice chorego dziecka, przyjmując je, choć lekarz oferował aborcję. Ufa Bogu dziewczyna idąca do klasztoru, gdy wszyscy stukają się w czoła, bo „się marnuje”. Ufa Bogu ktoś, kto w ogóle coś robi w imię wierności sumieniu i z posłuszeństwa Ewangelii.

Czy to nie znamienne, że w przypowieści o talentach kara spotkała tylko tego, który nie zaryzykował? Mógł z otrzymanym talentem zrobić cokolwiek, ale bał się stracić. W efekcie tylko on stracił.

Robienie błędów nie jest takim problemem jak nicnierobienie.

Są ludzie, którzy przez całe życie zastanawiają się, czy czasem nie powinni czegoś zrobić. No to zrób! Zaryzykuj! Zapytaj Kościoła. Może usłyszysz „tak”, może „nie”, ale będziesz wiedział! I ruszysz z miejsca.

Zaufanie Bogu jest konieczne, bo jego alternatywą jest zaufanie błyskotkom. Takim, jakimi wędkarze wabią ryby.

Info życzeniowe

Mimo zawodów, jakie sprawia „postępowi” papież Franciszek, raz po razie okazując się katolikiem, media kurczowo czepiają się resztek nadziei, że a nuż jednak tym razem będzie inaczej. Dorodnym tego przykładem była jedna z depesz na Onecie z relacją z wizyty papieża w Korei Płd. Otóż 15 sierpnia Onet na głównej stronie zaatakował tytułem: „Papież ostro krytykuje bogactwo wśród kleru. »Jesteście hipokrytami«”. Gdy się weszło do tekstu, tytuł brzmiał już nieco inaczej: „Papież nazwał »hipokrytami« duchownych, którzy »żyją jak bogaci«. A kto zajrzał do oryginalnego tekstu przemówienia papieża, daremnie szukałby tam zwrotu „jesteście hipokrytami”. Owszem, po dłuższym wywodzie o radości, jaka płynie z życia radami ewangelicznymi, papież powiedział też: „Obłuda tych konsekrowanych mężczyzn i kobiet, którzy składają śluby ubóstwa, ale żyją jak bogaci, rani dusze wiernych i szkodzi Kościołowi”. Ale z tym to się akurat każdy, komu zależy na Kościele, zgodzi. Zwłaszcza że zaraz potem papież ostrzegł przed „pokusą przyjęcia mentalności czysto funkcjonalnej, świeckiej, prowadzącej do pokładania naszej nadziei jedynie w ludzkich środkach”. Cóż, Onetowi gdzieś dzwoniło, ale to chyba na biurku redaktora.
 

Homofobiczny fakt

Instytucja medyczna FDA odmówiła przyjęcia organów szesnastolatka, bo był „gejem”. „I to nie w Polsce, a w Stanach Zjednoczonych” – oburzył się na portalu natemat.pl Wojciech Engelking. I nic to, że bycie „gejem” niesie wysokie ryzyko zakażenia wirusem HIV. „Tylko ryzyko, bo tego, czy faktycznie był zakażony, FDA oczywiście nie sprawdziła” – czytamy. Jaka ta medycyna ciągle homofobiczna. Natychmiast skreślić AIDS z listy chorób!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.