Każde góry są poważne

mk

publikacja 16.10.2014 19:41

O wyprawach trekkingowych w Himalaje opowiada Artur Ragan z biura "Gaudeamus".

Każde góry są poważne Miłosz Kluba /Foto Gość Biuro "Gaudemus" organizuje wyprawy w nepalską część Himalajów już od ośmiu lat

W rejonie himalajskiego szczytu Annapurna, który we wtorek nawiedziła burza śnieżna, przebywało – według informacji agencji AFP 168 osób. Do tej pory udało się uratować 43 osoby oraz odnaleźć ciała 24 podróżników. O pozostałych ponad 100 osobach na razie nie ma informacji.

Wśród przebywających wtedy na szlaku byli także Polacy - siedmiu z nich do Nepalu poleciało w ramach wyprawy organizowanej przez krakowskie biuro „Gaudeamus”. O tym, jak wyglądają takie wyjazdy i jaką popularnością się cieszą, opowiada Artur Ragan, dyrektor biura.


Miłosz Kluba: Od jak dawna biuro „Gaudeamus” organizuje takie trekkingowe wyjazdy w Himalaje?

Artur Ragan: Od ośmiu lat. Były to zwykle dwie imprezy rocznie. Z reguły, ze względu na korzystną aurę w tamtym regionie, takie wyjazdy odbywają się na wiosnę oraz jesienią. Od tych kilku lat udało nam się zorganizować kilkanaście, a może nawet już kilkadziesiąt grup. Nie są one duże, to maksymalnie dziesięć osób, którym towarzyszy nasz przedstawiciel, czyli pilot, obsługa ze strony nepalskiej – z kooperującego z nami biura turystycznego, które ma stosowną licencję i które załatwia wszystkie pozwolenia na organizację i odbycie takiego trekkingu. Ono też załatwia licencjonowanego przewodnika, który cały czas towarzyszy grupie oraz tragarzy, którzy nie tylko noszą bagaże, ale spełniają rolę dodatkowych przewodników.

Generalnie Himalaje cieszą się wśród Polaków uznaniem i popularnością, ponieważ jesteśmy narodem, który chodzi po górach i odkąd otwarliśmy się na świat w Himalajach jesteśmy częstymi gośćmi.

Jakie warunki trzeba spełniać, żeby wziąć udział w takiej wyprawie? „Wyjazd w Himalaje” - poważnie brzmi.

Brzmi bardzo poważnie. Nie chciałbym powiedzieć, że jakieś ich rejony nie są poważne. W każdych górach - zarówno bardzo wysoko, na ośmiotysięcznikach jak i całkiem nisko, np. w Górach Izerskich - dochodzi do niebezpiecznych sytuacji. To wszystko jest wynikiem niespodziewanej aury, ale też lekceważenia gór.

Jeśli chodzi o to, kto powinien jechać na ten konkretny, bardzo popularny szlak wokół Annapurny, to mogę powiedzieć że każdy sprawny człowiek o dobrej kondycji psychofizycznej. Jeśli ktoś jest zdrowy, w miarę aktywnie spędza swój czas, chodzi po górach - Tatrach czy Beskidach - powinien sobie poradzić. Ten szlak nie jest trudny. Porównałbym go, ale jest to porównanie na siłę, do szlaków tatrzańskich. Wręcz nasza Orla Perć jest znacznie trudniejszym odcinkiem niż część tamtego szlaku.

Co prawda w czasie tego wyjścia podchodzi się do wysokości prawie 5,5 tys. metrów, ale to tylko groźnie brzmi. Przewyższenia nie są tam ogromne i nie ma wspinania się.

Czy to przygotowanie jest jakoś sprawdzane przed wyjazdem?

Tak, to wychodzi już w czasie rozmów z klientami - to wynika także z ich pytań. W odróżnieniu od imprez autokarowych czy pobytowych, na tę wyprawę jadą ludzie, którzy potrafią i chcą zapytać o różne czynniki. Taka rozmowa trwa po kilkanaście czy kilkadziesiąt minut, a zwykle nie kończy się na jednej.

Większość z nich zaczyna także od dokładnej lektury naszej strony internetowej, na której nie tylko opisujemy program, ale piszemy m. in. jaki sprzęt należy zabrać. Choć tego bym nie demonizował: chodzi o normalne kijki trekkingowe, dobre buty, dobrą odzież, ale bez czekanów, raków czy lin.

Do końca oczywiście nie wiemy, czy ktoś da radę, ponieważ zawsze może nastąpić jakiś kryzys - czy to psychiczny czy fizyczny. Jesteśmy jednak na to przygotowani. Tych, którzy organizują taką wyprawę jest dużo: to przewodnik lokalny, tragarze, nasi przedstawiciele. W każdej chwili jesteśmy przygotowani, żeby wynająć do pomocy konie, które mogą kogoś podwieźć, pomóc w marszu.

Ci, którzy zapisują się na takie wyjazdy nie muszą być himalaistami, ale nie mogą to też być ludzie, którzy większość czasu spędzają tylko za biurkiem i przy komputerze i nie są aktywni fizycznie. Jest to ok. 5-6 godzin marszu każdego dnia. Niektóre etapy są trudniejsze, niektóre łatwiejsze. Z reguły ci, którzy wracali, byli zmęczeni, ale nikt nie twierdził, że było to ponad jego siły.

Jak wygląda program wyjazdu?

To zależy od organizatora. Nasz przewiduje 24-dniowy trekking, choć mogłoby się wydawać, że na Annapurnę to zdecydowanie za długo. Znam programy, które są krótsze nawet o 5-6 dni. Naszymi klientami są najczęściej osoby, które nie są już bardzo młode, aczkolwiek są sprawni fizycznie. Poza tym stawiamy na miarową, spokojną aklimatyzację.

Oprócz trekkingu taki program zawiera elementy krajoznawcze i kulturoznawcze. Spędzamy co najmniej 2-3 dni w Katmandu, stolicy Nepalu, gdzie mamy wpisany na listę UNESCO Durbar Square, gdzie są świątynie buddyjskie, świątynie hinduistyczne. Nie sposób nie połączyć jednego z drugim - wartości górskich z kulturoznawczymi. Jesteśmy przecież w bardzo ciekawym regionie świata.