Misjonarz w niebie

js

Gość Tarnowski 47/2014 |

publikacja 20.11.2014 00:15

Do dziś pamiętam, jak opowiadał o Afryce – swojej wielkiej miłości. Tam zginął z rąk bandytów.

 Kochał Afrykę i tam zginął archiwum SMA Kochał Afrykę i tam zginął

Kleryk Robert Gucwa pochodził z Tarnowa-Mościc, gdzie wciąż wielu go pamięta. Był moim starszym kolegą, którego widywałam na spotkaniach oazowych. Codziennie mijał mój dom, idąc na Mszę świętą. Pamiętam, jak posługiwał przy ołtarzu jako lektor. Pamiętam też moment, gdy dostałam telefon o jego śmierci.

Powołanie

Robert urodził się 24 marca 1969 roku w Tarnowie. Od dzieciństwa bardzo mocno związany był z Kościołem i swoją parafią. Jako siedmiolatek został ministrantem, a następnie lektorem i kantorem. Angażował się w Ruch Światło–Życie, był członkiem parafialnego zespołu muzycznego. Przyjaciele ze szkoły wspominają go jako człowieka spokojnego i sympatycznego. Nikogo nie zdziwiło, gdy wybrał kapłańską drogę w Stowarzyszeniu Misji Afrykańskich.

– O wyborze jego drogi misyjnej dowiedzieliśmy się pewnego dnia przy śniadaniu. Było to już po maturze. Wtedy zapytał prosto i spokojnie: „Mamuś, a czy ze mnie to by był ksiądz?”. Już wtedy czekał na odpowiedź ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Dzień otrzymania pozytywnej odpowiedzi był chyba najradośniejszym dniem jego życia. Namawiałam go nawet, żeby poszedł do seminarium diecezjalnego, lecz mówił zawsze: Tam, w Afryce, też czekają... – wspominali przed laty jego rodzice.

Formacja

Robert był pierwszym kandydatem do SMA po II wojnie światowej. Razem z nim w powojennej grupie byli Wojciech Lula i Wacław Krzempek. Po formacji w Kielcach wyjechał na staż językowy i pastoralny do Togo w Afryce, a następnie do Centrum Formacji Duchowej w Calavi w Beninie. W 1993 r. przełożeni wysłali go na studia teologiczne do Bangui w Republice Środkowoafrykańskiej. – Roberta poznałem w 1989 roku, kiedy poszukiwałem możliwości wyjazdu do Afryki – opowiada ks. Marek Krysa SMA.

– Był człowiekiem poważnym, wiedział, czego chce i do czego dąży. Był wszechstronnie uzdolniony: intelektualnie, językowo, muzycznie, sportowo i w relacji z innymi ludźmi – dodaje. Wieczorem 15 listopada 1994 roku dom formacyjny SMA w Bangui został zaatakowany przez grupę uzbrojonych bandytów. – Napastnicy weszli do budynku i nakazali położyć się twarzą do ziemi. Grozili bronią. Robert, chcąc ochronić przełożonego, o którego dopytywali się bandyci, sam podał się za niego. Pod kontrolą bandytów wyszedł na zewnątrz. Tam udało mu się uwolnić. Pobiegł do księży kombonianów, ale ci nie mogli wezwać pomocy, gdyż napastnicy wcześniej odcięli linię telefoniczną. Robert zdecydował się szukać pomocy na policji, dokąd musiał udać się pieszo. Niestety po drodze spotkał jednego z bandytów, który z bliskiej odległości strzelił do niego z pistoletu. Pierwsza kula raniła go w brzuch, a druga, śmiertelna, przeszyła mu klatkę piersiową. Zginął na miejscu – wspomina ks. Wacław Krzempek, naoczny świadek tych tragicznych wydarzeń.

Owoce

Robert, oddając życie na misjach, dołączył do grona współczesnych polskich misjonarzy męczenników. Spoczywa na cmentarzu w Mościcach. W kościele parafialnym znajduje się tablica poświęcona jego pamięci, jego imię nosi też dom rekolekcyjno-misyjny w Piwnicznej-Zdroju. – Pamięć o Robercie pomaga mi w trudnych chwilach mojego życia. Modlę się często, prosząc go o wstawiennictwo w sprawach dotyczących mojej pracy ewangelizacyjnej. Na misjach w Afryce spędziłem 13 lat, w tym 11 lat w RŚA. Wiem, że wiele zawdzięczałem śp. Robertowi. Czułem i nadal odczuwam jego obecność i wierzę, że stojąc już przed obliczem Pana, wspiera misjonarzy w budowie królestwa niebieskiego – mówi ks. W. Krzempek.

– Po śmierci Roberta, kiedy wróciłem do Polski, do pracy w Domu Rekolekcyjnym SMA w Piwnicznej-Zdroju, mocno związałem się z rodzicami Roberta. Często ich odwiedzałem, dużo rozmawialiśmy i wspominaliśmy o nim. Robert dla rodziców pozostawał ciągle żyjący. Niech pozostanie taki i w naszej pamięci. I prośmy go w 20. rocznicę śmierci, by w niebie wypraszał Boże błogosławieństwo dla naszego zgromadzenia i dla całego dzieła ewangelizacji, któremu tak bardzo był oddany – podkreśla ks. Marek Krysa SMA. SMA, do którego należał Robert, jest katolickim zgromadzeniem misyjnym założonym przez bp. Melchiora de Marion-Brésillac.

Od 150 lat misjonarze niosą Ewangelię mieszkańcom Afryki. – W Polsce przygotowujemy nowych misjonarzy, promujemy wartości kultur afrykańskich i zbieramy fundusze na pomoc najuboższym. W realizacji tych zadań pomaga nam działalność Ośrodka Rekolekcyjno-Misyjnego im. Kleryka Roberta Gucwy w Piwnicznej-Zdroju. Jego drzwi są otwarte dla wszystkich, tak jak kleryk Robert był otwarty na drugiego człowieka – dodaje ks. Krzysztof Paryła SMA.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.