Dobra imigracja

Stefan Sękowski

publikacja 07.01.2015 06:51

Coraz więcej obcokrajowców chce osiedlać się w Polsce. To bardzo dobrze – według niektórych ekspertów do Polski powinno przyjeżdżać 200 tys. nowych imigrantów rocznie.

Daryna Popil pochodzi ze Lwowa. W Polsce jest od ubiegłego roku Po prawej: Miguel Naueje mieszka w Lublinie od 12 lat. W 2011 r. otrzymał  polskie obywatelstwo archiwum Daryny Popil / stefan sękowski /foto gość Daryna Popil pochodzi ze Lwowa. W Polsce jest od ubiegłego roku Po prawej: Miguel Naueje mieszka w Lublinie od 12 lat. W 2011 r. otrzymał polskie obywatelstwo

Miguel Naueje ma 30 lat i mieszka w Lublinie. Pisze doktorat z politologii na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, jest na stażu w Urzędzie Skarbowym. Jeszcze 12 lat temu mieszkał w Angoli. – Do Polski przyjechałem na studia. Najpierw mieszkałem w Łodzi, potem w Lublinie, gdzie skończyłem prawo i stosunki międzynarodowe – opowiada. Po studiach został w Polsce. W Angoli musiałby zaczynać wszystko od początku. Jego rodzice nie żyją, część rodziny zginęła podczas trwającej prawie 30 lat wojny domowej. Zresztą teraz jest także Polakiem – w 2011 r. otrzymał polskie obywatelstwo. Takich osób w Polsce jest więcej. Niektórzy obcokrajowcy mieszkający w naszym kraju mają za sobą trudne przejścia i trafili tu, szukając schronienia. Inni przyjechali pracować lub, jak Miguel, zostali tu po studiach. Coraz częściej chcą zostać u nas na stałe.

Atrakcyjna Polska

Tak wielu osób składających wnioski o prawo do pobytu w Polsce nie było od lat. Rośnie liczba ubiegających się o prawo do osiedlenia lub pobytu stałego, ale także o możliwość mieszkania w Polsce przez jakiś czas, czy pracy w naszym kraju. Większość z nich to Ukraińcy – w tym roku dorywczo lub stale może ich u nas pracować nawet 300 tys. Jak mówi Myrosława Keryk z Fundacji „Nasz Wybór”, pomagająca Ukraińcom mieszkającym w Polsce, coraz częściej praca tymczasowa prowadzi do chęci osiedlenia się. – Część Ukraińców pracujących w Polsce stwierdza, że zintegrowali się i chcą tu zostać.

Sprowadzają więc swoje rodziny – mówi. Daryna Popil pochodzi ze Lwowa. W Polsce mieszka od ubiegłego roku. Wcześniej była w naszym kraju po studiach na programie stypendialnym, ale niedawno zdecydowała się zamieszkać tu na stałe. Jej chłopak mieszka w Warszawie od trzech lat. – Chcieliśmy być bliżej siebie i zdecydowaliśmy, że będzie lepiej, jeśli to ja przyjadę do Polski – opowiada. Oboje mają Kartę Polaka. Chłopak Daryny pracuje jako informatyk w banku, ona w sektorze pozarządowym. – Tu będzie nam łatwiej niż na Ukrainie. Choć jesteśmy Ukraińcami, nie czujemy się tu obco – mówi.

Przybysze zza Buga

Popularność pracy w Polsce dla Ukraińców to nienowy fenomen. – Nasi wschodni sąsiedzi mogą stanowić nawet 80 proc. wszystkich obcokrajowców mieszkających w Polsce – mówi Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. – Najczęściej pracują w budownictwie, rolnictwie i usługach niewymagających wysokich kwalifikacji. Ale są wśród nich także osoby wykwalifikowane, coraz częściej absolwenci polskich uczelni – dodaje ekonomista. Do pracujących w Polsce Ukraińców dochodzą także uchodźcy. W poprzednich latach o azyl w Polsce starało się kilkudziesięciu obywateli Ukrainy rocznie. W tym roku jest ich już (stan na koniec listopada) ponad 2 tys. To głównie uczestnicy demonstracji antyrządowych sprzed roku, mieszkańcy wschodu kraju uciekający przed wojną i zajętego przez Rosję Krymu.

Większość z nich nie może liczyć na pomoc Polski – zakłada się, że duża część Ukrainy, jako nieobjęta działaniami wojennymi, jest bezpieczna. Rok 2014 był prawdopodobnie rekordowy, jeśli chodzi o przyjazdy Ukraińców do Polski. – Powodem jest pogarszająca się sytuacja ekonomiczna na Ukrainie i brak bezpieczeństwa z powodu wojny na wschodzie kraju – mówi Myrosława Keryk. W ciągu ostatniego roku na Ukrainie wzrosły bezrobocie i koszty życia, zwłaszcza przez podwyżki cen prądu i gazu. Emigracja zarobkowa staje się tym bardziej popularna, im słabsza jest ukraińska waluta: rok temu można było za złotówkę dostać 2,5 hrywny, dziś już 4,5 hrywny (średnia pensja to 3 tys. hrywien). – Dla decyzji życiowych pracujących w Polsce Ukraińców przełomowa może być tegoroczna zima. Jeśli warunki życia na Ukrainie staną się trudne do zniesienia, wielu z nich może zdecydować się na pozostanie w naszym kraju – tłumaczy Paweł Kaczmarczyk.

Raczkująca polityka

Aktualnie w Polsce mieszka około stu kilkudziesięciu tysięcy obcokrajowców (różne szacunki podają rozbieżne dane). To głównie obywatele państw byłego Związku Sowieckiego, ale także osoby pochodzące z Azji, coraz częściej też z Afryki. Większość z nich dobrze odnajduje się w naszym kraju. – Celują w tym zwłaszcza Wietnamczycy, którzy potrafili sobie stworzyć miejsca pracy, np. w gastronomii czy handlu – opowiada Paweł Kaczmarczyk. Z tego, że obcokrajowcy przyjeżdżają do Polski, należy się cieszyć. – Imigracja jest bardzo korzystna. Mamy niż demograficzny, polscy emigranci tworzą lukę pokoleniową, którą trzeba zapełnić. Obcokrajowcy uzupełniają rynek pracy w sektorach, w których brakuje pracowników – tłumaczy poseł John Godson.

Sam jest imigrantem: ponad 20 lat temu przyjechał do Polski z Nigerii. W 2012 r. napisał interpelację do premiera, z której wynika, że Polska potrzebuje 200 tys. imigrantów rocznie. – Niestety, polityka imigracyjna w Polsce raczkuje. Dopiero niedawno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowało dokument określający jej ramy. Wskazanie, kogo chcemy do nas przyciągać, jest bardzo ważne. Warto skupić się przede wszystkim na osobach młodych, przedsiębiorczych, które będą u nas pracować. W większym stopniu powinniśmy nakłaniać Polaków do repatriacji. Ważna jest bliskość kulturowa, a przede wszystkim religijna. Chrześcijanom łatwiej się zaaklimatyzować w Polsce niż np. muzułmanom – opowiada polityk.

Kto pomaga imigrantom?

Niestety, przed obcokrajowcami chcącymi do nas przyjechać piętrzą się problemy. – W maju (...) weszła w życie nowa ustawa o cudzoziemcach. Dzięki niej np. cudzoziemscy absolwenci mogą zostać w naszym kraju przez 12 miesięcy i szukać pracy. Ale jest jeszcze wiele do zrobienia – mówi Paweł Kaczmarczyk. Problemem są często nie tylko prawo, ale skomplikowane procedury. – Na wizę do Polski można na Ukrainie czekać nawet pół roku. Gdy ktoś chce podpisać umowę o pracę z polską firmą, optymistyczny wariant to czekanie na pozwolenie przez dwa miesiące. Dobrze jest być wtedy w Polsce, bo zawsze trzeba dostarczyć jakieś dodatkowe dokumenty. Nie każdego na to stać – opowiada Myrosława Keryk. Z kolei na miejscu brakuje odpowiednich ofert integracyjnych. Państwowe kierowane są głównie do uchodźców – a przecież nie tylko oni ich potrzebują. – Nie chodzi tylko o język czy o zwyczaje, ale o odnalezienie się w codzienności. Prosty przykład: chłopak z Afryki chce jechać autobusem. Kupuje bilet, w autobusie dostaje mandat. Dlaczego?

Bo nikt mu nie powiedział, że powinien skasować bilet. Tego się w kraju, z którego pochodzi, nie robi – mówi Godson. Odnaleźć się w nowych warunkach pomagają więc imigrantom instytucje niepaństwowe. – Musiałem pochować mamę i na studia do Łodzi przyjechałem dopiero w grudniu. Nie wiedziałem, że przez to nie będę mógł przystąpić do sesji. W tej sytuacji pomógł mi abp Józef Życiński, dzięki któremu trafiłem na studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, oraz Caritas, która ufundowała stypendium. Zawsze będę im wdzięczny – mówi Miguel Naueje. Imigranci także w ramach własnej społeczności organizują samopomoc. – Kiedyś na dworcu autobusowym podeszły do mnie dwie Ukrainki, które przyjechały do Polski do pracy. Niestety, tej pracy nie było. Nie wiedziały, co mają robić, nie znały języka polskiego, a nie mogły wrócic do domu. Skierowałam je do Klubu Ukraińskich Kobiet, gdzie szybko znalazły wsparcie.

Ja akurat wiedziałam, gdzie je skierować, ale taka informacja jest niestety mało dostępna – mówi Daryna Popil. Tego typu problemy nie wynikają z niechęci do obcokrajowców, ale raczej z braku systemowego podejścia i niechlujstwa. Miguel Naleje mówi, że choć ludzie są różni, zazwyczaj spotyka się z życzliwością. Przyjmując interesantów w US, nie budzi sensacji. Po doktoracie chce zrobić aplikację prawniczą lub pracować w dyplomacji. Bez względu na miejsce zamieszkania obchodzi ważne uroczystości tego samego dnia. W końcu Święto Niepodległości obu jego ojczyzn przypada 11 listopada.