Hasło hasłem. A na serio?

Andrzej Macura

Jeśli chcemy nawracając się naprawdę uwierzyć Ewangelii czeka nas mentalna rewolucja...

Hasło hasłem. A na serio?

Tydzień temu rozpoczął się nowy rok liturgiczny, a wraz z nim nowy rok duszpasterski. Tym razem z hasłem „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelięˮ. To zresztą pierwsze słowa Jezusa w czytanej w tym roku (B) Ewangelii Marka. Jasne, proste. Tylko... Chyba trudne.

Bo co to znaczy nawrócić się i na serio uwierzyć Ewangelii? Podkreślam: na serio. Nie chodzi przecież tylko o spowiedź. Wydaje mi się, że znaczy to starać się wprowadzać w życie wszystko, czego nas Jezus słowami i czynami uczył. Przyjąć cały ewangeliczny system wartości, prawdziwie ewangeliczne spojrzenie na świat, a nie tylko zatrzymywać się na niektórych wskazaniach i nawet nie próbować wcielać w życie innych. Nie wiem, może się mylę, ale nieustannie wydaje mi się, że pewne niewierności Ewangelii nas, polskich katolików XXI, zwyczajnie nie uwierają.

Tak czytam...

„Kto by mu (bratu) rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego” (Mt 5, 22). My chyba dość łatwo posługujemy się określeniami innymi, ale też obraźliwymi. I komentujemy: ale im powiedział, prawdę powiedział.

„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie,  zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5, 23-24). A nam się wydaje, że jeśli brat ma coś przeciwko mnie, to jego, nie mój problem.

„Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!” (Mt 5, 39). My mówimy, że trzeba odpowiedzieć ostro, żeby się nasi przeciwnicy nie rozzuchwalili.

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,44). Przez myśl nam przechodzi, by z miłością modlić się za nieprzyjaciół? Polityków nielubianych partii też?

„Nie troszczcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać”. Czy tylko mi się wydaje, że bardzo troszczymy się nie tylko o jedzenie i ubranie, ale także zabezpieczenie finansowe dla różnych dzieł i instytucji znacznie mocniejsze, niż mają na przykład zależne od ofiar wiernych parafie?

To tylko z kazania na górze. A chodzą mi po głowie też inne wskazani. Ot, choćby przypomnienie, że kto chce być uważany za pierwszego powinien służyć, że uczniów Jezusa poznaje się po miłości braterskiej (nie deklaracjach czy emblematach),  Pawłowy apel by zło zwyciężać dobrem, czy Jakubowy, by wiara nie miała względu na osoby. Przed moimi oczami staje Jezus piszący palcem po ziemi w odpowiedzi na zarzuty stawiane jawnogrzesznicy, odwracający się od Jakuba i Jana, gdy ci chcą zesłać ogień na niegościnnych Samarytan czy myjący uczniom nogi w Wieczerniku. A znalazłoby się więcej.

Jeśli chcemy nawracając się naprawdę uwierzyć Ewangelii i nie traktować jej tylko jako zbioru ideałów nie do zrealizowania,  czeka nas mentalna rewolucja....