Pozostawały tylko ściany

Agnieszka Kurek-Zajączkowska

publikacja 07.12.2014 13:26

Grabież mienia, likwidacja klasztorów, zsyłki na Sybir i kary śmierci to represje carskie, jakie dotykały duchowieństwo po powstaniu styczniowym.

Pozostawały tylko ściany Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość - Tam, gdzie obecnie przechodzi tunel trasy WZ w Warszawie, kiedyś były ogrody kapucyńskie - pokazywał na mapach br Grzegorz Filipiuk

W nocy z 27 na 28 listopada 1864 r. do kapucynów przy ul. Miodowej wpadli Rosjanie. Kazali braciom spakować rzeczy osobiste i ogłosili rozwiązanie klasztoru. Zakonników wywieźli do Zakroczymia. Udało się im wrócić do Warszawy w 1918 r. Tereny przyklasztorne były już wtedy podzielone, mienie rozgrabione, a skład osobowy zmniejszył się z 34 do 18 braci. - Ale carowi nie powiódł się główny plan, jakim było wyrzucenie chrześcijaństwa poza nawias - mówiła dr Jolanta Załęczny otwierając 6 grudnia w Muzeum Niepodległości konferencję naukową "Kasata klasztoru kapucynów” zorganizowaną w 150. rocznicę tragicznych wydarzeń po powstaniu styczniowym.

Spotkanie było okazją do pokazania losów Kościoła nierozerwalnie związanych z losami narodu przez wsparcie duchowieństwa w dążeniach niepodległościowych Polaków. - Księża byli w konspiracji, tworzyli władze narodowe, czynnie uczestniczyli w akcjach zbrojnych, ale ich działalność główna koncentrował się na roli duszpasterskiej - mówił prof. Wiesław Wysocki z UKSW, przedstawiając sytuację Polski i Kościoła w okresie powstania styczniowego.

Przypomniał, że w opinii cara najbardziej niebezpieczni byli duchowni podburzający w kazaniach naród do zrywu, ale także ci, którzy zachęcali do modlitwy za poległych i ojczyznę. - Księża wspierali materialnie spiskowców, odbierali przysięgę od powstańców, a gdy zaczęła się insurekcja, błogosławili bojowników i odczytywali z ambony, czasami pod przymusem, manifest rządu narodowego. Było to traktowane jako zdrada państwa i groziła za to śmierć bądź długoletnie więzienie. Nawet grzebanie powstańców było uznawane za oddanie się rewolucji - mówił.

Przypomniał, że carat świadomie podtrzymywał opinię o powszechnym udziale księży w powstaniu, chcąc mieć powód do zagarnięcia ich mienia. - Mniejszość kleru była faktycznie zaangażowana. Reszta "tylko” błogosławiła spiskowców, udzielała schronienie, czy wspierała ich materialnie - wyjaśniał profesor. Zauważył, że w ocenie postawy duchownych były także opinie potępiające zachowanie księży - ksiądz był w lesie, a parafianie, szczególnie osoby starsze, chcieli skorzystać z sakramentów i nie było komu ich udzielać - zakończył prof. Wysocki.

Prof. Eugeniusz Niebelski z KUL-u przypomniał, że carat likwidacje klasztorów tłumaczył dobrem zakonników, przedstawiając ją jako reformę przestarzałych struktur. - Jako powód kasaty podawano panujący w klasztorach nieład i konieczność przywrócenia w nich ducha. W rzeczywistości po powstaniu listopadowym Rosjanie grabiąc mienie, zarobili ponad 7 mln rubli. Tak samo było po 1964 r. - mówił.

Zobrazował też, jak kasaty wglądały w praktyce. - Odbywały się w tajemnicy, po cichu, najlepiej nocą, tak, by skończyć przed świtem i nie spowodować obrony zakonników przez okoliczną ludność. Odczytywano ukaz carski z 8 listopada 1964 r. I oznajmiano: "Jesteście do likwidacji”. Pozwalano zabrać ze sobą tylko rzeczy osobiste, bo reszta mienia przechodziła na własność cara. Pytano, czy w zaistniałej sytuacji dana osoba chciałaby odejść z zakonu lub czy chce dobrowolnie wyemigrować za granicę, otrzymując dodatkową pensję. Czasami osoby starsze zostawiano do posługi przy kościele. Następnie budynki plądrowano. Pozostawały tylko ściany, a często nawet i je burzono. Braciom zabraniano nosić stroje zakonne - wyliczał historyk.

Przypomniał, że podczas kasaty był obecny przedstawiciel Kościoła, ale jego rola była marionetkowa. - Postaw Polaków zaskoczyła carat. Okazało się bowiem, że nikt się nie sprzeciwił. Mało osób zdecydowało się na paszport i na emigrację, więc początkową stawkę 150 rubli rocznie podnieśli do 220. Na wyjazd zgłosiło się 73 zakonników, w tym 55 dostawało pieniądze - punktował prof. Niebielski. Zauważył, że prócz grabieży ziem, kosztowności i ruchomości carat zabierał także dobra kultury. - Prowokowano likwidację bibliotek. Książki wywieziono do Rosji i one nadal tam są - zakończył.

Konferencja naukowa była poprzedzona Mszą św. odprawioną w kościele Przemienienia Pańskiego przy ul. Miodowej 13 przez o. dr. Andrzeja Kiejzę, prowincjała Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów.

Organizatorem wydarzenia były Archiwum Warszawskiej Prowincji Kapucynów w Zakroczymiu, klasztor kapucynów w Warszawie i Muzeum Niepodległości w Warszawie.