publikacja 01.01.2015 00:00
Historia wielkiego lekarza. Najbardziej kochany przez hanysów gorol chyba w całej historii Górnego Śląska był... Niemcem. 150 lat temu w dziwnych okolicznościach stracił życie dr Juliusz Roger.
rys. Elżbieta Franik
Juliusz Roger
Prości Ślązacy wprost uwielbiali tego szczupłego lekarza, a jego przyjaciółmi byli najwięksi naukowcy i poeci Europy. 7 stycznia 1865 roku zaledwie 46-letni dr Juliusz Roger niespodziewanie padł martwy w czasie polowania pod Rudami niedaleko Rybnika.
Wersja oficjalna - zmarł na zawał. Tylko jak w to uwierzyć, skoro poszlaki wskazują raczej na morderstwo przez zastrzelenie?
Strzelać do uczciwych
Jedna z poszlak jest szczególnie zagadkowa: to napis w języku niemieckim, wyryty przed 150 laty na nagrobku doktora Rogera. Do dzisiaj można go przeczytać na cmentarzu w Rudach, ale prawie nikt nie rozumie, o co naprawdę w nim chodzi.
Zaczyna się grzecznie: „Szczęśliwy ten, który myśli o biednym, w dniu nieszczęścia Pan go ocali”. Pod spodem jest jeszcze pięć niepozornych liter i trzy cyfry: „Psalm XI. 2.”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.