Wartość niczego

Franciszek Kucharczak

GN 03/2015 |

publikacja 15.01.2015 00:15

Ludziom nie brakuje wolności słowa, lecz Słowa wolności.

Wartość niczego rysunek franciszek kucharczak /gn

Po zamachu na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo” pół świata wzięło się solidaryzować z „misją”, jaką podobno ten tygodnik pełni. Wiele osób zaprenumerowało to pismo, a pozostali przy życiu redaktorzy postanowili wydać następny numer w trzech milionach egzemplarzy. Także niektóre inne pisma w geście protestu zamieściły karykatury Mahometa. A do tego odbył się wielki marsz w Paryżu. Uczestnicy marszu potrząsali ołówkami na znak, że „oni” nas nie złamią.

Otóż „oni” nie muszą niczego łamać. Ta cywilizacja sama się załamuje, a to, co się stało, to symptom jej rozpaczliwej słabości. Jak długo spodziewa się trwać, skoro podcięła swoje korzenie? Soki w tym drzewie już przestają krążyć, a akty terroru to stęknięcia pękającej tkanki. Co Zachód chce przeciwstawić nadchodzącym barbarzyńcom? Ołówki przeciw kałachom? Trumny przeciw kołyskom? Prezerwatywy przeciw poczęciom? Jak ma się ostać cywilizacja, która z podniesionym czołem woła o „misji”, ale nie potrafi powiedzieć, co to za misja? Opłakuje męczenników za „sprawę”, ale nie umie wyjaśnić, co to za sprawa.

– Wolność słowa! – krzyczą obrońcy „wartości”. Ale jakiego słowa? Co ono niesie? Szyderstwa pod adresem tego, co dla kogoś jest droższe niż rodzona matka? Doprawdy, wielka mi wartość.

Podobno od redakcji nieszczęsnego tygodnika „dostawało się każdemu”, a na dowód tego media pokazały szereg okładek „Charlie”, na których szydzono z rzeczy najświętszych dla przedstawicieli różnych religii. Jeśli ocalali z rzezi redaktorzy chcą kontynuować swą „misję”, to trudno sobie wyobrazić, co mogliby wymyślić jeszcze bardziej „misyjnego” – przynajmniej pod adresem chrześcijan. Czym jeszcze boleśniej można zranić wyznawców Chrystusa niż okładką z ordynarnie kopulującymi osobami Trójcy Świętej? A to już było – więc co jeszcze znaczą dumnie wzniesione ołówki? Czyżby to była zapowiedź, że teraz coś analogicznego spotka wyznawców islamu? Bo narysowanie karykatury Mahometa to jednak coś innego niż sprofanowanie Allacha. Czy „misjonarze laicyzmu” dojrzeli już do takiego „męstwa”? Czy może jednak owo „równe traktowanie” szyderstwem polegać będzie głównie na jeszcze gorliwszej walce ze śladami chrześcijaństwa? Wciąż przecież jeszcze przeszkadza pochodowi laicyzmu widok stajenek, krzyży i innych rzeczy szkodzących „neutralności światopoglądowej”.

Zamach w Paryżu był rzeczą straszną. Ale najstraszniejsze w nim jest to, że tylu ludzi straciło życie za NIC. Bo „nic” jest bożkiem nihilizmu. Nie ma tam treści. Jest idea „łamania tabu”, ale nie wiadomo w jakim celu. Jest idea wyzwolenia, ale bez wskazania, do czego.

Jeśli wolność słowa ma oznaczać wolność szmacenia tego, co trzyma ludzi w pionie, to znaczy, że mamy do czynienia ze słowem niewolnika, który potrafi tylko przeklinać. I co z tego, że mu pozwolono gadać, skoro ma pusto w głowie. Może tę głowę stroić w najpiękniejsze czapki, może ją chronić najnowszej generacji hełmem – na darmo.

Jest tylko jedno słowo, jakiego naprawdę potrzebuje człowiek i tylko ono przynosi wolność: Słowo Wcielone.

Biedaczek prezydent

W Słupsku doszło do sensacji – prezydent miasta Robert Biedroń udzielił ślubu. Po zakończeniu ceremonii powiedział: „Z zazdrością patrzyłem na parę młodą, bo pomimo tego, że jestem prezydentem Słupska, ja takiego ślubu wziąć nie mogę”. Jak widać, Robert Biedroń już przystąpił do realizacji zadania, czyli zmiękczania społeczeństwa współczuciem pod adresem osób „pokrzywdzonych” polskim prawem, bo im podobno nie wolno tego, co wolno innym. A zatem przypomnijmy: Robert Biedroń ma te same prawa, co każdy inny obywatel. Wbrew temu, co opowiada, może wziąć TAKI ślub, jakiego udzielił. Rzecz w tym, że on chce INNEGO ślubu. No trudno, panie prezydencie – człowiek nie może mieć wszystkiego.

Kompetencje unijne

Elżbieta Bieńkowska, unijna komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, ujawniła w magazynie „Viva!”, że korzysta z usług… wróżki. „Niedawno numerolożka postawiła mi horoskop z daty urodzenia. Jestem Wodnikiem. Powiedziała, że wszystko w moim życiu dzieje się w sposób bardzo naturalny dzięki mojej dobrej pracy. Ta pani nic o mnie nie wiedziała, a wszystko się zgadzało, nawet daty” – dziwiła się była wicepremier. Zwierzyła się też, że wróżby i horoskopy poprawiają jej humor. „Zwłaszcza że ten numerologiczny usłyszałam, kiedy byłam w złym momencie. I on mnie podbudował” – stwierdziła. Nasza pani komisarz dobrze wpisuje się w unijne struktury. Jej koleżanka Violeta Bulc, komisarz ds. transportu, jest przecież dyplomowaną szamanką. Pochwaliła się nawet, że „uprawia firewalking”, czyli że chodzi po rozżarzonym węglu. Nasza komisarz, niestety, tego nie potrafi. Pewnie korzysta z niewłaściwej wróżki, no bo żeby wiedźma o Elżbiecie Bieńkowskiej „nic nie wiedziała” … No sorry.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.