Piesek polski

Ryszard Paluch

publikacja 15.01.2015 15:53

Żyć nie pozwalają naszym ministrom. Kopią leżącego. Znowu jakieś ciemne chmury gromadzą się nad ministerstwem.

Piesek polski Roman Koszowki /Foto Gość Jak wiadomo, nie wszystkie pigułki muszą być dla Polek dostępne. Jeden ich gatunek - koniecznie

Żyć nie pozwalają naszym ministrom. Kopią leżącego. Pamiętacie, jak jeszcze nie tak dawno każdy Polak mówił o strajkach lekarzy i pakietach onkologicznych. Że to sami złodzieje i że wszyscy kradną. Jak Ci nie wstyd, Obywatelu?! Nasi najwyżsi pryncypałowie trudzili się dla Ciebie całymi dniami – my beztrosko świętowaliśmy Sylwestra, hulanki i swawola, a oni… pracowali po nocach. Ich zmęczone twarze mówiły same za siebie. Rozmawiali, negocjowali, ba – nie bójmy się tego powiedzieć – oni „walczyli” za Ciebie – Obywatelu. I to, że na początku stycznia w jednej ze śląskich przychodni nie ma już zapisów na cały rok, aby móc wykonać taką na przykład biopsję tarczycy z kasy chorych (prywatnie można zrealizować od ręki), to nic nie szkodzi, przecież nie ma rzeczy doskonałych. Obywatelu, ministerstwo naprawdę się o Ciebie troszczy. Tylko trzeba w to uwierzyć i dać im szansę!

Tymczasem znowu jakieś ciemne chmury gromadzą się nad ministerstwem i choć, ktoś mógłby powiedzieć, że życie takiego ministra w urzędzie, który jest usytuowany przy ulicy Miodowej, zapewne musi być miodowe, jednak w rzeczywiści to nie żadne „lodzio, miodzio. Panowie!”. Myślę, że wszystkiemu są winni ci wstrętni katolicy i ten cały Chazan. Znów mieszają! Minister chciał zrobić prezent kobietom, w postaci ogólnodostępnej pigułki „dzień po”; bo Pan minister po prostu zrozumiał płeć piękną, żeby nie powiedzieć „zgłębił” ją. I tu wobec naszych ministrów naprawdę „szacun”, bo nastąpiła u nich ewolucja światopoglądowa. A wiemy przecież, że do niektórych decyzji należy po prostu dojrzeć; wiemy również jak ciężko samemu zmienić decyzję, co do słuszności, której jest się przekonanym. W przypadku naszych urzędników była to zaledwie kwestia godzin. To jest klasa! Czy Ty to doceniasz, Obywatelu?!

Ale cofnijmy się nieco w czasie. Kila dni temu wiceminister Sławomir Neumann powiedział, że pigułka będzie dostępna tylko na receptę. No ale Unia nakazała, no a co nakazała, no to już jest „święte”. Usłyszeliśmy, że decyzja jest centralna, administracyjna i winniśmy jej posłuszeństwo. Ba, zagraliśmy na nosie katolikom, bo minister okazał się bardziej papieski od papieża. O ironio  – można by rzec – Unia locuta, causa finita. Okazało się jednak, że Unia nie wymaga takiego lizusostwa, bo rzecznik Komisji Europejskiej ds. zdrowia Enrico Brivio przekazał notę, w której zauważa, że ostateczna decyzja leży w zakresie prawa państw członkowskich. Ale co tam: niech inni widzą, jak być posłusznym i wypełniać dyrektywny, których nawet nie ma. Pokażmy Europie, że nie jesteśmy zarzewiem obskurantyzmu i wstecznictwa; pokażmy, że stać nas na to, aby być przykładem dla innych; pokażmy, że nie jesteśmy już ostatnim bastionem katolicyzmu i demaskujmy fakty, że jedyne, co potrafi katolicki ciemnogród, to mieszać badania naukowe ze światopoglądem. Dowodem powyższych tez mogą być jeszcze ciepłe badania, jakie stacja TVN 24 i Fakty zamówiła w agencji Millward Brown (zob. http://www.tvn24.pl/pigulki-dzien-po-jednak-bez-recepty-w-polsce,505919,s.html). Te badania są jak Biblia – jasno z niech wynika, że 43% Polaków uważa, że tabletki antykoncepcyjne po stosunku powinny być dostępne bez recepty. I czego ty katoliku się jeszcze czepiasz?! Takie dane musiały wstrząsnąć ministerstwem i są wyraźnym wsparciem okazanym ścieżce, którą z takim trudem przeciera kolektyw w centrali. Dziękujemy! Dodajmy jeszcze, że Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zebrała w ciągu trzech dni ponad 10 tys. podpisów, bo przecież komuś w tym kraju zależy na losie polskiej kobiety: „Nie chcemy być kartą przetargową w politycznych i ideologicznych rozgrywkach. Dostęp do antykoncepcji jest naszym prawem!”. Dziękujemy Ci, Federacjo!

Czegóż nam jeszcze potrzeba?! Nie bądźmy tacy dogmatyczni, tacy „toruńscy”; pokażmy, że stać nas na więcej, że w tym ciemnogrodzie możemy nieść promień nadziei; bądźmy prometeuszami neutralności światopoglądowej; bądźmy tolerancyjni wobec wszelkich dewiacji; pokażmy, że kochamy wolność, nawet jeśli jest nią karykatura i wyśmianie wartości, w które wierzy drugi człowiek; nie wchodźmy Obywatelom pod kołdrę; zmieńmy Konstytucję, która nakazuje chronić życie od chwili poczęcia, nawet jeśli skutkiem ubocznym pigułki będzie usunięcie tego obcego „ciała”, które nauka określa mianem „istoty ludzkiej” i o godność, którego tak zawzięcie walczą katolicy, bo samo się nie obroni…

Na koniec proponuję także, aby każdy Obywatel w bardzo poważnym sondażu, przeprowadzonym na zlecenie bardzo poważnej ogólnopolskiej stacji telewizyjnej, wypowiedział się czy chciałby, aby zniesiono podatki; uczniom z podstawówki natomiast zadajmy pytanie, czy uważają, że rok szkolny powinien trwać 2 miesiące, a wakacje 10 miesięcy; młodzież niech zadecyduje, czy w szkołach powinny być palarnie, w których spokojnie i w godziwych-ludzkich warunkach można wypalić skręta. Albo niech Kolektyw wypowie się, co w sytuacji, kiedy część z nas czuje silną więź, a nawet – nie bójmy się tego powiedzieć (!) – miłość do swojego Burka albo Mruczka, i czy może przenieść na niego swoje prawa spadkowe, a w razie jak zaniemoże, żeby służby medyczne mogły informować takiego Azorka o stanie zdrowia jego partnera. Marzy mi się sytuacja, w której to nie rzetelna wiedza, prawo, ale odczucia społeczne, tolerancja, klimat i atmosfera w społeczeństwie będą decydować, co znajduje się na liście leków na receptę i rozważą, czy po jednym głębszym naprawdę nie powinno wsiadać się za kierownicę. Pomyślmy o sytuacji, w której to nie rodzice, ale Centrala będzie decydować, kiedy pierwszoklasiści mają rozpoczynać edukację; kiedy ludzie starsi i nieproduktywni – jednym słowem „zużyci” – powinni przejść na drugą stronę i przestać obciążać budżet państwa. A propos budżetu, marzy mi się, aby spożywanie posiłków w restauracji „Sowa i Przyjaciele” oraz przemówienia byłego ministra, a obecnie marszałka Sikorskiego, nie musiały go tyle kosztować, zarówno nerwów, jak i pieniędzy, a Polacy żeby byli mniej uszczypliwi i umieli wreszcie zrozumieć, że ci, których namaścił Kolektyw, nie robią nic dla siebie, ale zawsze dla Nas – Drodzy Towarzysze!

Od wiara.pl: Tekst nadesłany przez naszego Czytelnika