Po górnikach i rolnikach - pielęgniarki

Jan Drzymała

Oczekuje się od nich, że będą na każde zawołanie i zawsze z uśmiechem pomogą, zatroszczą się, zmienią opatrunki, poprawią poduszki i fachowo wykonają swoją pracę.

Po górnikach i rolnikach - pielęgniarki

Przez Polskę przetacza się protest za protestem. Górnicy, rolnicy, a wczoraj możliwość rozpoczęcia protestu zapowiedziały także pielęgniarki z Regionu Śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Dzisiaj, w Światowym Dniu Chorego, szczególnie warto zwrócić uwagę na tę ostatnią opcję.

"Pochylamy się dzisiaj z troską" - jak to się mówi w kręgach kościelnych - nad losem chorych i cierpiących. Tymczasem, kto choć raz był w szpitalu, albo odwiedzał regularnie kogoś bliskiego, wie, jak wielkie znaczenie w leczeniu i rekonwalescencji mają właśnie pielęgniarki. Oczekuje się od nich, że będą na każde zawołanie i zawsze z uśmiechem pomogą, zatroszczą się, zmienią opatrunki, poprawią poduszki i fachowo wykonają swoją pracę. I w sumie dobrze, bo tak powinno być. Chory cierpi, dyskomfort związany z pobytem w szpitalu jest i tak wystarczająco kłopotliwy. Idealnie by było, gdyby nie musiał jeszcze być narażony na "humory" personelu szpitalnego.

Taka jest idea. Tymczasem żyjemy w dość brutalnej rzeczywistości. Pielęgniarki alarmują, że jest ich za mało. Według wyliczeń w naszym kraju na tysiąc pacjentów przypada około 5(!) pielęgniarek. Łatwo przewidzieć, jaki jest "komfort" wcale niełatwej pracy w takich warunkach. Poza tym pielęgniarki - w związku z tym, że jest ich mało - pracują często w kilku miejscach jednocześnie. Zatrudniane na bylejakich warunkach często przemieszczają się z jednego miejsca pracy do drugiego. Dochodzi do paradoksalnych sytuacji, że dyżurują po kilkadziesiąt godzin. Jak ktoś, kto jest na nogach tyle czasu, ma być zawsze miły i uśmiechnięty?

Wydawałoby się, że w tych warunkach pielęgniarki powinny być krezusami i praktycznie siedzieć na kasie. Ktoś, kto pracuje na okrągło, powinien mieć pieniędzy jak lodu. Ale nie u nas. Średnie ich zarobki to 2600 zł. brutto i tym samym są jednymi z najniższych.

Co więcej, praca w kilku miejscach jednocześnie nie pozostaje bez wpływu na życie osobiste i rodzinne. O ile takie w ogóle ma szansę zaistnieć w tych warunkach.

Praca pielęgniarek nie jest dzisiaj ceniona. W związku z tym osób, które podejmują się tego zajęcia, jest coraz mniej. Te, które nawet kształcą się w tym zawodzie, często decyduję się na emigrację i trudno im się dziwić. Średnia wieku tych, które wciąż pracują, jest coraz wyższa. A do tego jeszcze w myśl przepisów, które obecnie obowiązują, pielęgniarki z długim stażem pracy, powinny uzupełnić swoje wykształcenie - ze średniego na wyższe, żeby nie stracić uprawnień zawodowych. Wykształcone w liceach medycznych, przez lata wykonywały swoją pracę, a teraz muszą iść na studia, by potwierdzić kwalifikacje, które kiedyś uzyskały.

I jeszcze taka sytuacja: pielęgniarki pracujące w radiologii zawsze były pod szczególną ochroną i pracowały krócej z uwagi na szkodliwe warunki. A od niedawna okazuje się, że warunki już nie są szkodliwe i można pracować w normalnym wymiarze pracy. Ciekawe, prawda?

Jeśli miałbym się solidaryzować z kimkolwiek z protestujących, to chyba właśnie z pielęgniarkami. Po pierwsze z tego powodu, że wykonują robotę, której niejeden człowiek w ogóle by nie tknął końcem palca, po drugie dlatego, że ta praca jest szalenie odpowiedzialna i słabo płatna, a po trzecie - pielęgniarki na ulice nie wychodzą, opon nie palą i z policją się też nie będą bić. Czyżby z tego powodu ciągle ich protesty są marginalizowane?