Księża i klerycy na gigancie

Alina Świeży-Sobel

publikacja 21.02.2015 18:58

Na Stożku w Wiśle-Łabajowie odbyły się XVIII Mistrzostwa Polski Księży i Kleryków w Narciarstwie Alpejskim. Zawodnicy walczyli w slalomie gigancie o Puchar im. św. Jana Pawła II.

Zawody poprzedził tradycyjny zjazd w sutannach Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Zawody poprzedził tradycyjny zjazd w sutannach

Po raz pierwszy mistrzostwa odbywały się już po kanonizacji patrona - św. Jana Pawła II - i od razu dało się zauważyć nowy akcent: w tym roku miały już międzynarodowy zasięg. Na starcie slalomu pojawili się także księża z Czech, a nawet Włoch. Ten ostatni kraj reprezentował jednak dobrze w Wiśle znany rodak z sąsiedniego Ustronia, o. Daniel Waszek, franciszkanin pracujący obecnie we Włoszech. - Przyjechałem do Polski specjalnie na te zawody -  mówił tuż po odebraniu medalu.

- To już nasze 18. takie mistrzostwa, osiągnęliśmy wiek dojrzałości - śmieje się ks. Damian Copek, jeden z organizatorów. - Jak zawsze dopisało nam słońce i mieliśmy znakomite warunki do jazdy na bardzo dobrze przygotowanym stoku. Była to, oczywiście, z jednej strony rywalizacja, ale dało się odczuć też tego ducha rodzinnej zabawy i pikniku. Św. Jan Paweł II wiele mówił na temat sportu i często przypominał, że nie chodzi w nim o rywalizację, ale o to, by ducha wznieść ku niebu. Myślę, że siłę tego ducha było widać: poczuliśmy tę radość, wspólnotę, w której i starsi, i młodsi potrafią się dobrze bawić.

Zwycięzcą z najlepszym czasem tych mistrzostw został o. Dobrosław Mężyk, franciszkanin z Górek Wielkich   Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Zwycięzcą z najlepszym czasem tych mistrzostw został o. Dobrosław Mężyk, franciszkanin z Górek Wielkich
Wszystkim uczestnikom zawodów błogosławił na stracie ks. kan. Jan Froelich, proboszcz parafii w Wiśle-Głębcach, życząc, żeby Pan prowadził ich narty. - To w całym roku jedyna taka posługa duszpasterska w rejonie mojej parafii - śmiał się. - Jest jeszcze tylko jedna podobna, ale odbywa się już znacznie wyżej. To odwiedziny kolędowe w schronisku na Stożku...

O tym, że opieka Bożej opatrzności będzie tu potrzebna, najlepiej świadczył respekt księży wobec wymagań slalomu. Nie wszyscy zawodnicy, którzy wcześniej zgłosili udział w zawodach, zdecydowali się w nich wystartować. Byli tacy, którzy w ostatniej chwili wycofali się z konkurencji.

Niezawodnym - i znowu jedynym - uczestnikiem w kategorii wiekowej 66 lat i więcej był 73-letni ks. prał. Władysław Nowobilski, proboszcz parafii św. Maksymiliana w Ciścu na Żywiecczyźnie. Słynny budowniczy tzw. kościoła jednej nocy imponował znakomitym stylem jazdy. - Ten puchar i najwyższe miejsce na podium należy się księdzu Władysławowi nie tylko dlatego, że wśród najstarszych zawodników znalazł się sam, ale ze względu na świetną jazdę. Kiedy widzieliśmy, jak prowadził narty, z jaką werwą przejeżdżał między tyczki, czuliśmy najwyższy szacunek - podkreślał ks. Damian Copek, wręczając wraz ze współorganizującym zawody ks. Szymonem Kosem puchar, medal i dyplom. A ks. Nowobilski skromnie uśmiechając się przyznawał, że choć narty towarzyszą mu od dzieciństwa, to na tych mistrzostwach, którym patronuje św. Jan Paweł II pojawia się po to, by przypomnieć, że to właśnie ten święty był głównym inicjatorem budowy kościoła wzniesionego w Ciścu w jeden dzień.

Narty to także dobra okazja, by przypomnieć innym o Panu Bogu   Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Narty to także dobra okazja, by przypomnieć innym o Panu Bogu
W kolejnej grupie medalistów na najniższym stopniu podium stanął ks. Jan Nowak z Krakowa, a drugi był ks. prał. Józef Walusiak z Janowic. Zwycięzcą został już po raz kolejny ks. Krzysztof Sontag z Lędzin.

Wśród księży nieco młodszych trzeci był ks. Henryk Urbaś, drugi - ks. Przemysław Ciesielski, a na najwyższym podium stanął ks. Dobrosław Mężyk, który zdobył również najlepszy czas całych mistrzostw Polski.

- Bardzo się cieszę, że znów mi się poszczęściło i mimo upływających lat znowu udało mi się uzyskać najlepszy czas zawodów. Jako sportowiec oczywiście się cieszę, ale myślę, że to nie jest tu najważniejsze. Tu przede wszystkim chodzi o to spotkanie z ludźmi, które odbywało się w naprawdę świetnej, dobrem atmosferze, a towarzyszący temu jakiś wysiłek fizyczny służy dobremu zdrowiu, ale też zdrowemu myśleniu - mówi franciszkanin z Górek Wielkich.

W kolejnej kategorii trzeci był ks. Jan Żurek, rodem z Jabłonkowa, drugie miejsce zdobył o. Daniel Waszek, a zdobywca pucharu został ks. Damian Copek.

Wśród najmłodszych księży trzeci był ks. Krzysztof Patas, drugie miejsce zajął ks. Szymon Kos, a zwyciężył ks. Łukasz Skiba.

W gronie kleryków najlepszy był Jakub Gojny.

Ks. Henryk Urbaś, salezjanin, jest też instruktorem narciarstwa i prowadzi w świętochłowickiej szkole salezjanów szkółkę narciarską dla uczniów.

- Kiedy wyruszamy na stok, nasza młodzież zakłada koszulki z napisami: "Bóg jest, zaufaj Jezusowi". Dajemy takie świadectwo i widać, że inni te napisy czytają, a kiedy zatrzymujemy się w południe, by odmówić przy wyciągu Anioł Pański, coraz częściej zdarza nam się, że inni narciarze też do nas dołączają. A kiedy jedziemy na narty do Włoch, ubieramy koszulki z napisami po włosku - tłumaczy. Tydzień temu w tym samym miejscu ks. Henryk organizował zawody dla całej szkoły. Tym razem sam w Wiśle zjeżdżał nie tylko w sutannie, ale także w kurtce z napisem: "Bóg jest!", a kibicowali mu Michał Strzelecki i Rafał Strzelecki z Salezjańskiej Organizacji Sportowej z Zabrza.

Wśród zagranicznych zawodników wystąpił w mistrzostwach także ks. Jan Wojnar z parafii w Dobraticach, w Republice Czeskiej. Dziękując za wspaniałą atmosferę, w której narciarze spotkali się jako chrześcijanie, już zapowiadał udział w kolejnych zawodach.

W rodzinnej kategorii Open, w której występowały pary spokrewnionych zawodników, na pierwszym miejscu znaleźli się Grzegorz i Krzysztof Gembalowie z Cieszyna-Mnisztwa. W tej kategorii trzecie miejsce zajął duet rodzinny: Stanisław i Andrzej Mężykowie, czyli ponownie o. Dobrosław z bratem.

Gorące podziękowania odebrał też Witold Pruski, właściciel obiektu, udzielający gościny zawodnikom, a także Grzegorz Skiba stojący na czele zespołu dbającego o gorące kiełbaski z grilla dla zawodników i kibiców.

Ks. Krzysztof Sontag i kibice z parafii w Lędzinach   Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Ks. Krzysztof Sontag i kibice z parafii w Lędzinach
Wśród tych ostatnich na pierwszym miejscu - już od lat bezkonkurencyjna - była reprezentacja parafii w Lędzinach, która wiernie i zdecydowanie najgłośniej wspiera swojego proboszcza, ks. Krzysztofa Sontaga. Ekipa wyposażona w trąbki, bębny, kołatki kibica i zwykłe gwizdki była nie do pobicia.

- Bo nasz Sontag jeździ śmiało - złoty medal to za mało! Ole, ole! Nie damy się! - skandowali na zakończenie, a najgłośniej chyba stojący na czele tego teamu Jan Makosz, wyposażony w gwizdek i trąbkę odziedziczoną po dziadku.

- Na pierwsze zawody nasz ksiądz pojechał sam. Nikomu się nie przyznał, dopiero z gazety dowiedzieliśmy się, że zajął dobre miejsce. Potem już zamawialiśmy busa dla kibiców. Potem dwa busy, a w końcu autobus. Tak już jeździmy od 10 lat. Raz było nas ponad 60 osób. Zawsze jesteśmy tu z naszym farorzem, czy wygra, czy nie wygra - zawsze z nim - mówi pan Jan i pokazuje napis na swoim szaliku kibica: "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce...".