Sala samobójców?

Marcin Jakimowicz

GN 10/2015 |

publikacja 05.03.2015 00:15

Dwa i pół tysiąca gimnazjalistów w jednym miejscu? Na wielkopostnych rekolekcjach? Czy to musi grozić śmiercią lub trwałym kalectwem?

Sala samobójców? ARCHIWUM ORGANIZATORÓW 2,5 tysiąca koszalińskich gimnazjalistów w wielkiej hali Gwardii przeżyło coś, co zapamiętają do końca życia

Zaczęło się od solidnej dawki uwielbienia. Niemal 2,5 tys. sceptycznych koszalińskich gimnazjalistów, którzy przyszli 23 lutego na 3-dniowe rekolekcje do wielkiej hali „Gwardii”, zapamięta ten czas do końca życia. Każdego dnia spędzali w hali sportowej aż 5 godzin.

– Zaczyna się zawsze od takiej „gry wstępnej” ze strony młodych. Najpierw udają, że im nie zależy, że nie wiedzą, po co w ogóle przyszli. Potem zaczynają się przyglądać, a kończy się tym, że spotykają żywego Jezusa i otwarcie mówią o tym, czego dokonał – opowiada Magdalena Plucner z koszalińskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji, organizatora spotkania. – Absolutnie najmocniejszą chwilą są świadectwa. Młodzi widzą kolegów, którzy podchodzą do mikrofonu i czasami płacząc, opowiadają o tym, czego dokonał Bóg. Ja ewangelizuję już od 20 lat i na co dzień staram się udawać twardziela, ale gdy po dwóch dniach rekolekcji słyszę opowieści gimnazjalistów, sama zaczynam „pękać”. To wzruszające doświadczenie, całkowicie wynagradzające trud przygotowania. Przykład? Do mikrofonu podchodzi nastolatka i mówi: „Przebaczam swoim rodzicom”. Słucham tego i myślę: „Pewnie nie wypuścili jej na dyskotekę”, ale widzę, że jej koledzy i nauczyciele są niezwykle poruszeni.

I okazuje się, że gdy ta dziewczyna miała 15 lat, urodziła dziecko. Rodzicie postarali się o to, by tuż po porodzie odebrać jej prawa rodzicielskie. Będzie mogła zobaczyć swe dziecko dopiero za 18 lat! Znienawidziła dom rodzinny, zamknęła się w sobie. Na rekolekcjach poczuła dotknięcie Boga, który zmienił jej serce. Podeszła do mikrofonu i powiedziała: „Przebaczam rodzicom”. Wobec takich słów jesteś bezradny. Wiesz, co dzieje się z młodymi, którzy na własnej skórze przekonują się, że Jezus żyje? Można ich posłać w najgorsze rejony świata, a oni będą głosili Dobrą Nowinę – opowiada Magda. – Odsyłamy ich po rekolekcjach do wspólnot. Takie rekolekcje dla gimnazjum to czas wzmożonej duchowej walki. Nie mam wątpliwości, jestem na wojnie. Największa bitwa dokonuje się w kaplicy (to naprawdę nie metafora!), która jest na terenie hali. Modlą się tam nieustannie ludzie z różnych wspólnot. Ksiądz Rafał wczoraj miał chwile, gdy rozpłakał się przed Najświętszym Sakramentem…

– W pewnym momencie ze względu na to, że to doświadczenie charyzmatyczne jest tak mocne, przestaje działać „efekt stada”. Dziś do osobistego przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela podeszło ok. 80 proc. z 2,5 tys. gimnazjalistów. Niezwykle mocne jest dla nich doświadczenie modlitwy wstawienniczej. Podchodziliśmy do niej – opowiadali mi często – jako ateiści, wstawaliśmy jako chrześcijanie. Biskup Edward Dajczak w tym roku nie może być przez cały czas z nami, ale nieustannie mamy z nimi „gorącą linię”. Modli się za nas, błogosławi. Bardzo się ucieszył, słysząc, że ponad 2 tys. młodych oddało serce Jezusowi. Na koniec rekolekcji biskup odprawia dla gimnazjalistów Mszę świętą.

– Przygotowania do tych rekolekcji rozpoczęliśmy już we wrześniu. Co miesiąc spotykał się sztab organizacyjny – opowiada Magda. – Spotykaliśmy się z dyrektorami szkół. Czy był „opór materii”? Oczywiście. To normalne, że spotykamy się ze sceptycyzmem. Obawy budzi zwłaszcza to, że do tej pory takie rekolekcje były w kościele i trwały króciutko. 5 godzin dziennie? Kto to wytrzyma? – słyszeliśmy. Niektórzy nauczyciele podawali przykłady rekolekcji, które trwały… 20 minut. Jeden z dyrektorów, który przed rokiem wyśmiał naszą formułę, tuż po rekolekcjach nagrał filmik, zachęcający innych dyrektorów i nauczycieli do tej formy. Dlaczego? Bo zobaczył, jak wiele one zmieniły w szkole, w życiu uczniów i nauczycieli.

Koszt takich rekolekcji? 30 tys., z czego ogromną część pokrywają sami organizatorzy ze Szkoły Nowej Ewangelizacji. Mają pieniądze przede wszystkim z dziesięciny, którą członkowie grupy oddają na potrzeby ewangelizacji. W sumie w rekolekcje zaangażowanych była prawie setka osób. To też ekipa techniczna obsługująca wielki telebim, mikrofony, akustyk, ludzie załatwiający krzesełka. Hasłem przewodnim tych dni pełnych filmów, świadectw, pantomimy, nauczania i szczerej modlitwy były słowa; „Zaufaj Panu, a On spełni pragnienia twojego serca”.

Totalny luz

W kościołach nad Wisłą ubywa młodych. Księża gorzko żartują, że bierzmowanie jest oficjalnym pożegnaniem z Kościołem. Czy wrócą do życia sakramentalnego?

– Nie wiem, czy wrócą. Wiem jedno: zostaną w Kościele, gdy przeżyją osobiste spotkanie z Jezusem – nie ma wątpliwości ks. Rafał Jarosiewicz, organizator rekolekcji dla koszalińskich gimnazjalistów. – To nie jest moje prywatne przemyślenie, ale konkretne doświadczenie kapłanów, którzy podobnie jak my prowadzili rekolekcje dla gimnazjum na halach sportowych. Przez 5 godzin młodzież z kilku szkół modliła się, słuchała koncertów, świadectw, doświadczała mocy modlitwy, nałożenia rąk. Tacy ludzie zostają w Kościele. Nikt nie jest w stanie odebrać im tego, co przeżyli. Często mówi się, że gdy człowiek wyjdzie do gimnazjalistów, spotyka się z porządną dawką ironii. Myślę, że to jest grubo przesadzone. Mam inne doświadczenie. Na wielkich halach sportowych „mierzymy się” nie z jedną klasą, tylko z tysiącami ludzi. To taka obiegowa opinia, że stanowią obraz rodem z „Sali samobójców”. Nawet jak są „w stadzie”, to i tak uważnie patrzą na człowieka. Co jest w stanie ich rozbroić? Szczera modlitwa. Wierzę w to, że jeżeli ksiądz idzie w katechezę i jest do końca przekonany, że jest z Jezusem, jego nauczanie w końcu przyniesie owoce. „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie”.

Rozpoczynając rekolekcje, animujemy kilkudziesięciominutową modlitwę uwielbienia. To dla nich zaskoczenie. Wchodzą, kiedy wielbimy Boga. Na rekolekcjach nie chcemy się bawić z dzieciakami, bo nie po to przyszli. Szkoda na to czasu. Wznosimy ręce, zaczynamy wielbić. Czują się zagubieni, wytrąceni z rytmu i… to jest dobre! Ogłaszamy miłość Boga, korzystamy z charyzmatów. Często patrzą na nas jak na ludzi nawiedzonych, wyjmują komórki, pukają się w głowę. Niektórzy siedzą na krzesłach rozwaleni, patrzą, co teraz się będzie działo. Totalny luz. Do niczego ich nie zmuszamy. Opowiadamy o dotyku Boga, wyjaśniamy wszystko po kolei. Byliśmy kiedyś na takiej hali, gdzie młodzież przyszła na zasadzie: „idziemy tutaj, bo w innej sytuacji będziemy mieli lekcje”. Zawsze składamy pismo do dyrektora szkoły, działamy według ustawy, więc młodzież wolała zobaczyć jakichś dziwaków, niż uczyć się fizyki i matmy. Ja głęboko wierzę w to, że jeżeli Duch Święty prowadzi rekolekcje, to naprawdę wie, co robi. Kiedyś w lokalnej prasie napisali, że „Duch Święty z polecenia biskupa zorganizował misje ewangelizacyjne, ale generalnie jest odwrotnie”.

Kto ma pilota do gimnazjalistów?

Leśna Podlaska. Kościół paulinów tonie w śniegu. Północ, a w świątyni zapalone są wszystkie światła. Wewnątrz tłok. Nie da się wcisnąć szpilki. Tłum młodych siedzi na karimatach, krzesełkach, oblepia konfesjonały. 900 gimnazjalistów wpatruje się w stojącego w prezbiterium ks. Piotra Witkowicza, który spokojnym głosem opowiada o miłości nie z tej ziemi. Przekomarza się z młodymi, a gimnazjaliści na jego błyskotliwe riposty reagują śmiechem. – Nie bał się ksiądz zaprosić niemal tysiąc gimnazjalistów do kościoła? I to na nocne czuwanie? – Nie – opowiada ks. Piotr pracujący na co dzień w Siedlcach. – Po raz pierwszy zorganizowaliśmy dla nich czuwanie półtora roku temu. Zdecydowaliśmy się stworzyć specjalną przestrzeń dla gimnazjalistów, bo na nocne czuwania przyjeżdżały do Kodnia takie tłumy młodych, że ludzie nie mieścili się już w kościele.

Zorganizowanie tych rekolekcji zaczęło przerastać nasze możliwości. Musieliśmy zaczynać pół godziny później, bo księża w kościele upychali młodych. Stałem przy ołtarzu i kapłanom stojącym na zewnątrz rzucałem krótkie komunikaty: „Jeszcze trzydziestu!”. Pamiętam, że kiedyś przeraziłem się, bo zobaczyłem tłum ściśnięty jak sardynki w puszce (śmiech). Pomyśleliśmy: „Zaryzykujemy, zorganizujemy osobne rekolekcje dla gimnazjum”. Ludzie przestrzegali nas: studenci czy liceum to inny target. Z gimnazjalistami nie dacie rady! Tymczasem na pierwsze spotkanie przyjechało 500 gimnazjalistów, na kolejne już 900. Przyjechało z nimi ok. 20 księży. Z czasem w organizowanie takich wyjazdów zaangażowali się też katecheci. Brali młodzież i przyjeżdżali do nas na noce z piątku na sobotę. Jak się ucisza 900 nastolatków, którzy wchodzą do kościoła? Powiedziałem: „Panie Boże, działaj! Uznaję swoją absolutną bezradność”. I mieliśmy doświadczenie, że naprawdę działał.

Nic tak nie dociera do młodych jak szczere świadectwo. Dlatego na każde spotkanie zapraszamy świadków. Zorganizowaliśmy już 10 tego typu spotkań, więc przez nasze rekolekcje przewinęło się kilka tysięcy ludzi. Jasne, zdarzają się różne „akcje”. Pamiętajmy, że dla wielu młodych to idealna okazja, by spędzić noc poza domem – opowiada ks. Piotr. – Na szczęście w Leśnej Podlaskiej teren kościoła jest zamykany, więc to bezpieczna sytuacja. Jeden z księży opowiadał: „Siedziałem w konfesjonale. Trwała fantastyczna, »przełomowa« spowiedź młodego człowieka. A po drugiej stronie kościoła młodzi siedzieli w konfesjonale i wygłupiali się”. „Wiesz – opowiadał mi ten kapłan – widziałem walkę, wściekłość demona, który nie pozwalał tym dzieciakom wejść w tajemnicę Bożej miłości”. Na co dzień jednak nie widzę ironii. Niepotrzebnie skreślamy młodych. „Nie chcą słuchać” – ogłaszamy a priori. Tymczasem, widzę to od lat, oni słuchają. Przyjechał ks. Marek Bałwas, Grzegorz Wacław „Dziki”, Maciek Sikorski i młodzi w absolutnej ciszy słuchali ich opowieści.

Powoli wchodzą w śpiew wielbienia. Tu nie może być chałtury: oni są bardzo na to wyczuleni. Ale gdy zorganizujesz profesjonalny zespół, wejdą w tę formę modlitwy. Pamiętajmy, że to pokolenie, które nie śpiewa. W szkole słyszą, że to żenada. A jednak bardzo tęsknią za wspólnotowym przeżywaniem wiary, śpiewem, klaskaniem, uwielbieniem. Nasze czuwania rozpoczynają się o 19.00, kończą się po 23, więc gimnazjaliści wytrzymują w kościele przez 4 godziny (z krótką przerwą). Nie jest to Kościół żeńsko-katolicki. Przyjeżdża naprawdę sporo chłopaków. Ważne, by nie przestraszyć się młodych – podsumowuje ks. Witkowicz. – W czasie pierwszego, drugiego spotkania czują się nieswojo i nie wiedzą, po co przyjechali. Ale po trzecim idą już do spowiedzi. Trzeba dać im czas i stworzyć możliwość wyboru. Oni nie cierpią żadnej formy nacisku!

Ale jak to działa?

Gimnazjaliści to najtrudniejszy target rekolekcyjny. O ile rekolekcjoniści są w stanie zagospodarować czas spotkania z dziećmi czy młodzieżą z liceum, są często bezradni wobec ekipy z gimnazjum. Podstawowy problem? To czas zakładania masek, okres buntu, odrzucenia wszelkich autorytetów. Dochodzi do tego „efekt stada”. „Nie wierzę w nawrócenia pod wpływem rozmyślań. Nawrócenia są tylko na siłę, z przymusu” – opowiadał o. Wojciech Ziółek, jezuita. „Jak masz nóż na gardle, to trudno pokręcić głową i powiedzieć »nie«, bo sam sobie poderżniesz gardło. Więc się godzisz na wszystko”. Przyznajmy, niewielu gimnazjalistów ma „nóż na gardle”. Dlatego nasze „wypasione” ewangelizacje kończą się często porażką. – Aż 89 proc. młodych chrześcijan w USA twierdzi, że jedynym sposobem na poznanie prawdy jest sprawdzenie, czy „to działa” – opowiada Josh McDowell, autor kilkudziesięciu książek, który przez niemal 40 lat wydawał rocznie ponad 100 tys. dolarów na różnego rodzaju badania młodzieży. – Nie dlatego, że Biblia tak mówi, nie dlatego, że tak naucza Kościół. Oni pytają, jaki to ma wpływ na moje życie. Tak myślą młodzi na całym świecie.

Byłem w ponad stu krajach. Nie spotkałem takiego, w którym jest inaczej. Telewizja, internet, to wszystko sprawia, że młodzi z różnych stron świata myślą tak samo. – Ludzie chcą w Kościele zobaczyć Jezusa, a nie tylko o Nim usłyszeć – przekonuje bp Grzegorz Ryś. – Chcą Go dotknąć. I dopóki tego nie zrobią, nie uwierzą.

Myślę, że nie bez przyczyny nieustannie wałkujemy temat, że w Kościele trzeba zacząć mówić o Panu Jezusie. I jestem przekonany, że coraz więcej z nas o Nim mówi. I to w taki sposób, że najpierw sami jesteśmy konfrontowani z Jego obecnością i o tyle, o ile jesteśmy z Nią konfrontowani, otwieramy na to spotkanie innych. – Żyjemy zanurzeni po uszy w pogańskiej kulturze, a młodzi znajdują się na arenie Koloseum XXI wieku – nie ma wątpliwości Josh McDowell. – Wprawdzie nie zagrażają im lwy, ale spotkają więcej moralnych pokus niż chrześcijanie przez ostatnie dwa tysiące lat. Będą toczyli większe duchowe bitwy, walki emocjonalne i trudniejsze zmagania w relacjach międzyludzkich, niż jakiekolwiek inne pokolenie w historii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.