Potrzebują setek kilometrów, żeby oddać cześć

xrt

publikacja 11.04.2015 10:22

Maria i Janusz Kaczmarzykowie zebrali w tym roku 18 innych rowerzystów i wyruszyli w drogę, która dzisiaj dobiega końca.

Potrzebują setek kilometrów, żeby oddać cześć ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość Maria i Janusz Kaczmarzykowie na noclegu w Marklowicach koło Wodzisławia Śląskiego

– Wszyscy przeżyliśmy bardzo osobiście śmierć Jana Pawła II – mówi Janusz Kaczmarzyk z Dzierżoniowa. – A ponieważ jesteśmy zapalonymi rowerzystami, postanowiliśmy zorganizować wyprawę do Wadowic, w rocznicę śmierci. Wybraliśmy się wówczas właściwie w rodzinnym gronie. Było nas pięcioro – wspomina 10 kwietnia w Marklowicach, podczas ostatniego noclegu przed Wadowicami, do których pielgrzymują po raz dziesiąty. 

W tym roku po raz drugi w całej wyprawie bierze udział ks. Adam Woźniak, proboszcz z Wir. Natomiast kilka lat temu pielgrzymował z dzierżoniowskimi cyklistami także ks. Radosław Kisiel, dyrektor diecezjalnej Caritas. – Wyruszamy z Dzierżoniowa i my sami tam mieszkamy, ale uczestnikami pielgrzymki są także rowerzyści z innych regionów Polski – zastrzega Maria Kaczmarzyk, wymieniając miejscowości, z których pochodzą uczestnicy wyprawy. 

Co roku trasa jest inna i liczy od 280 do 360 km. – Lubimy jeździć po czeskiej stronie – mówią. – Drogi są lepsze, mniej ruchliwe i jest bardziej czysto – dodają. Najczęściej wyruszają w czwartek w południe i kończą w południe w niedzielę. W tym roku do Wadowic dojadą już w sobotę. Niektórzy zostają w mieście Karola Wojtyły i następnego dnia jadą jeszcze do Kalwarii Zebrzydowskiej. 

– Cenimy sobie bardzo udział ks. Adama – podkreślają państwo Kaczmarzykowie. – Gdy jest z nami kapłan, rajd zaczyna być pielgrzymką, co pozwala naprawdę nie tylko sentymentalnie, ale i duchowo wejść w głębszą relację z patronem naszej wyprawy, św. Janem Pawłem II – podsumowują.