Pięciu facetów i On

mk

publikacja 24.04.2015 08:55

Pieszo, ciągnąc specjalny wózek, wiozą do Rzymu obraz Jezusa Miłosiernego. Z arabskim napisem.

Pięciu facetów i On Miłosz Kluba /Foto Gość Pielgrzymi wraz z rodziną, która udzieliła im gościny w Ryczówku, niedaleko Olkusza

Nietypowi pielgrzymi wyruszyli z Łodzi w Niedzielę Miłosierdzia, a w sobotę 25 kwietnia dotrą do Krakowa. Jest ich pięciu - to Seweryn Trafankowski, Grzegorz Gryniewicz, Marek Trzebowski, Roman Zięba i Wojciech Jakowiec. Wspólnie wyruszyli w drogę, by zawieźć ojcu świętemu obraz "Jezu, ufam Tobie”. To naturalnej wielkości kopia wizerunku, który - według objawienia św. Faustyny - został namalowany w Wilnie.

Historia powstania obrazu, który teraz wiozą ze sobą pielgrzymi, odbija się w jego podpisie - słowa "Jezu, ufam Tobie” zostały bowiem napisane po arabsku. - Powstał z myślą o tym, że będzie umieszczony w kościele w Kairze. Potem zaczęły się tam poważne problemy i obraz nie mógł trafić do Egiptu - opowiada R. Zięba.

Autor obrazu nie wiedział, co zrobić z gotowym płótnem. Szukał nawet sposobu, żeby dostarczyć go do Egiptu na własną rękę. W końcu udał się do wspólnoty "Iskra Bożego Miłosierdzia” w Łodzi. Tam powstał pomysł, żeby obraz przekazać do Stolicy Apostolskiej, do ojca świętego. Tak obraz trafił do wspólnoty "Pielgrzymów Miłosierdzia”.

- Jesteśmy ludźmi, którzy wędrują i "modlą się nogami”. Oddajemy to miłosierdzie, które kiedyś do nas przyszło - mówi R. Zięba.

Wózek (ważący razem z obrazem ponad 300 kg) został zbudowany specjalnie do tego celu. Obraz jest w nim zabezpieczony przed wilgocią i wstrząsami, ma hamulce, światła. Jeśli w górzystych terenach pielgrzymom zabraknie sił, wózek jest przystosowany także do tego, by holować go za samochodem. - To ostateczność, której na dzień dzisiejszy sobie nie wyobrażam - zapewnia jednak drugi z piątki pielgrzymów Wojtek Jakowiec.

Do granic Krakowa pielgrzymi z obrazem dotrą w sobotę około południa. Przed godz. 15 chcą dotrzeć do Łagiewnik, by tam odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego. W sanktuarium zatrzymają się także na nocleg (obraz zostanie umieszczony w kaplicy klasztornej). W niedzielę rano wyruszą do Skawiny. Potem ich droga pobiegnie w stronę Wadowic, Żywca i dalej do granicy ze Słowacją, do której zamierzają dojść na początku maja.

Pielgrzymka ma swój rytm, a większość drogi wypełnia modlitwa. - Zaczynamy zwykle od Mszy, po której obraz jest przenoszony z kościoła, gdzie nocuje, na wózek. Potem wyruszamy w drogę, zaczynamy od godzinek, które śpiewamy w pięciu na głosy. I wędrujemy. W przerwach między wspólnymi modlitwami odmawiamy Różaniec, bo Różaniec to modlitwa pielgrzymów. Żaden z nas właściwie nie wypuszcza go z ręki - opowiada R. Zięba.

W południe pielgrzymi odmawiają Anioł Pański, nieco później zatrzymują się na ciepły posiłek. 15.00 to Koronka do Miłosierdzia Bożego. - Jak już dobijemy do kolejnego portu, umieszczamy obraz w kościele, zwykle jesteśmy na wieczornej Mszy, dzielimy się świadectwem i wystawiamy księgę intencji. Ci, którzy chcą, mogą coś wrzucić jako datek na drogę. Kończymy Apelem Jasnogórskim - opowiada pielgrzym.

- Najważniejsze w naszej wewnętrznej drodze jest to, jak się dogadujemy. Mamy zupełnie różne osobowości, temperamenty, każdy z nas ma swoją historią. Ale Pan Jezus jest z nami i udziela nam się Jego pokój - zapewnia R. Zięba. - To jest cudowne, kiedy dwóch typów o skrajnie różnych charakterach na koniec po jakiejś zwadzie pada sobie w ramiona. Potem każdy może drugiemu powiedzieć: "To dzięki tobie dzisiaj zyskałem". I to jest nasza pielgrzymka - dodaje W. Jakowiec.