Polityka w Kościele

Franciszek Kucharczak

GN 20/2015 |

publikacja 14.05.2015 00:15

Ideał zlaicyzowanej władzy: Kościół, który nie wspiera nikogo, zwłaszcza Chrystusa.

Polityka w Kościele rysunek franciszek kucharczak /gn

Pamiętam z dawnych lat rysunek Sławomira Mrożka, na którym widać faceta stojącego nad rybą i zastanawiającego się: „Złota rybka… jak tu oddzielić złoto od rybki?”. Przypomniało mi się to, gdy przed pierwszą turą wyborów prezydent Bronisław Komorowski odniósł się w „Gazecie Wyborczej” do ostrzeżenia biskupów, że poparcie przez polityków projektu in vitro może dla nich oznaczać wykluczenie się ze wspólnoty Kościoła. Powiedział: „Dla mnie ideałem jest Kościół wolny od wszelkiego zaangażowania politycznego. Sam jako kandydat nie oczekuję poparcia Kościoła i jako katolik nie chciałbym, by mój Kościół kogokolwiek wspierał”.

Krótko mówiąc, Kościół ma nie mieszać się do polityki. Nie jest to myśl szczególnie świeża. Od wieków powtarzają ją władcy, którzy rządzą katolickimi społeczeństwami. Bo to z pewnością dyskomfort mieć władzę, a jednak nie mieć rządu dusz. Nie mają tego problemu przywódcy narodów zlaicyzowanych. Takich narodów nic nie chroni przed wtargnięciem ziemskiej władzy na teren zarezerwowany wyłącznie dla Stwórcy. Czym takie narody mogą się bronić przed atakiem dowolnych ideologii? Bo ideologie oczywiście wejdą tam, gdzie powstaje pustka. Gdzie zostanie wypchnięty Kościół, tam musi coś go zastąpić, bo natura nie znosi próżni. Ale dziś Kościół rzadko jest wypychany przemocą – taka metoda zwykle działa odwrotnie. Prześladowania chrześcijan z zasady wzmacniają wiarę. Dużo skuteczniejsza jest metoda na dobrego wujka: „My chcemy waszego dobra, wy zajmujcie się »usługami zbawienniczymi« (sformułowanie polityka lewicy), my wam nawet groszem sypniemy – ale nie mieszajcie się do polityki”. Przy czym przez politykę rozumie się wszystko, czym zajmuje się lub chce się zajmować władza, czyli po prostu życiem obywatela. W tym mieści się praktycznie wszystko: gospodarka, finanse, administracja, edukacja, wychowanie, moralność itede.

Gdyby Kościół kupił tę pokusę, miałby świecki spokój (bo przecież nie święty). Księża staliby się urzędnikami kultu, odwalającymi zamawiane ceremonie, czyli głównie pogrzeby, a wierni… No cóż, wierni byliby niewierni. Bo niby czego mieliby szukać w Kościele, który nie odpowiada na żadne ważne pytania? Aborcja? To sprawa sumienia. Gender? Nie bądźmy śmieszni. Sztuczne zapłodnienie? Trzeba zrozumieć ludzi pragnących potomstwa. Cudzołóstwo? A fe, co za słownictwo, nie rańmy ludzi. Seksedukacja? No cóż, wiedza to nie grzech.

I tak dalej. Władza chce zająć się tym wszystkim, bo rzekomo to wszystko jest jej terenem. I wielu katolików już w to chyba uwierzyło. Ale Kościół tego kupić nie może. Kim byłaby matka, która za jakąkolwiek cenę zostawia swoje dzieci na pożarcie demonicznym ideologiom, ustrojonym w piórka humanizmu, empatii i tolerancji?

Kościół musi walczyć o zbawienie człowieka, bo taka jest jego rola i zasada istnienia. W innym wypadku stałby się jak elegancki samochód, z którego wymontowano silnik. Albo jak rybka, od której ktoś spróbował oddzielić złoto. Czyli zdechła rybka.

Bóg jeszcze został

6 tys. szwajcarskich katolików odpowiedziało na kwestionariusz stanowiący przygotowanie do mającego się odbyć na jesień Synodu Biskupów w Rzymie. Tematem synodu ma być „Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie współczesnym”. No i do jakich wniosków doszli szwajcarscy katolicy? Że Święta Rodzina… nie jest dziś wzorem. Bo, ich zdaniem, dzisiejsza rzeczywistość rodziny i doktryna Kościoła nijak do siebie nie pasują. Bo dzisiaj są przecież nie tylko rodziny oparte na sakramentalnym małżeństwie. Mamy „rodziny patchworkowe”, niepełne, są osoby rozwiedzione, żyjące w nowych związkach cywilnych, są „rodziny osób LGBT” itp. Przytłaczająca większość osób, które wysłały ankiety, chce, żeby Kościół „przyjął do wiadomości tę rzeczywistość” i ją „docenił”, nie określając ją jako niewystarczającą albo ułomną. Osoby te nazywają „skandalicznym” wykluczenie rozwodników żyjących w nowych związkach z możliwości przyjmowania Komunii. Uważają też za „niesłuszne i nieludzkie” wymaganie, by osoby ze skłonnością homoseksualną żyły w czystości. Kościół takie pary powinien, ich zdaniem, błogosławić. Do Trójcy Przenajświętszej na razie zastrzeżeń nie zgłosili.
 

Zły Polak, niedobry

Po katastrofie wyborczej prezydenta Komorowskiego w pierwszej turze Adam Michnik napisał na pierwszej stronie „Wyborczej” komentarz o znamiennym tytule „Szkoda Polski”. Naczelny gazety boi się, że „Polska może się dostać w ręce ludzi nieodpowiedzialnych i niekompetentnych”. Obawia się rządów „absurdu i szczujni”. To wiele mówi o mniemaniu, jakie ma o sobie dawny rozgrywający na polskiej scenie politycznej i jego środowisko. Na tym polega tolerancja Salonu. Oni szanują werdykt społeczny, ale tylko wtedy, gdy jest zgodny z ich wolą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.