Kapelan z prawdziwego zdarzenia

mk

publikacja 28.05.2015 19:22

Tłumy pożegnały ks. Henryka Surmę CM, zmarłego 21 maja wieloletniego duszpasterza Klubu Sportowego Cracovia.

Kapelan z prawdziwego zdarzenia Miłosz Kluba /Foto Gość Podczas pogrzebu na trumnie ks. Henryka Surmy spoczywała klubowa flaga

- Dopiero wtedy, gdy stajemy przed tajemnicą zamkniętego tutaj, na ziemi życia, widzimy szczególne rysy osoby. Dzisiaj to rysy śp. ks. Henryka. Może ktoś dostrzega ciągle jego uśmiech, może - jak mówiono - słyszy jego "jazzowy" głos, widzi jego ruchliwość, może zaangażowanie, gorliwość duszpasterską, pasję głoszenia ewangelii wszędzie i wszystkim - mówił w wygłoszonym kazaniu ks. Stanisław Basiuk CM. - Ks. Henryk nie marnował czasu. Przez swoją niesamowitą aktywność zdziałał bardzo wiele - podkreślał.

- Nasza tak liczna obecność jest dowodem, że zmarły ks. Henryk wyrył, wypisał, wpisał się, ma to swoje szczególne miejsce wszędzie gdzie żył, gdzie służył, gdzie pracował. Ma także szczególne miejsce w sercach tak wielu ludzi - podkreślał kaznodzieja.

Mszy św. w Kłaju - rodzinnej miejscowości ks. Henryka Surmy - przewodniczył ks. infułat Bronisław Fidelus, kapelan innego krakowskiego klubu - Wisły.

- Trzeba podziwiać go za to, że potrafił sportowców tak zdyscyplinować, iść do nich z wiarą i być nie tylko kibicem, ale ojcem dla nich - mówił ks. Fidelus. Dodał, że oprócz działalności sportowej na docenienie zasługuje praca dla najbiedniejszych, chorych i starych w domu przy ul. Helclów.

W pogrzebie - oprócz rodziny, znajomych, przyjaciół, parafian, współbraci i kapłanów - uczestniczyli m. in. kibice i zawodnicy Cracovii. To oni zanieśli trumnę zmarłego kapelana z kościoła na cmentarz, gdzie spoczął w rodzinnym grobowcu.

- Był kapelanem z prawdziwego zdarzenia. Dlaczego? Bo był wśród sportowców. W chwilach trudnych pocieszał piłkarzy i namawiał, żeby razem modlili się o lepszą przyszłość. Modlił się także z hokeistami, hokeistkami, piłkarkami ręcznymi i z wszystkimi pozostałymi sportowcami innych dyscyplin - wspominał ks. Henryka Surmę Seweryn Ratajczak, członek Rady Seniorów K. S. Cracovia. 

- Ks. Henryk kochał nas całym sercem. My też kochaliśmy jego i kochać będziemy do końca naszych dni. Dlatego, że był z nami, z biało-czerwonymi barwami. Cześć jego pamięci! - mówił S. Ratajczak

Uczestnicy pogrzebu mówili o ks. Henryku: "serdeczny", "zawsze uśmiechnięty", "ciągle w ruchu". Wspominali jego charakterystyczne powitanie: "Kochany, co słychać?".

Przypominali nie tylko jego inicjatywy związane z Cracovią - jak organizacja pielgrzymki, podczas której zawodnicy klubu spotkali się z Janem Pawłem II, Msza św. na stadionie w 2005 roku (wzięło w niej udział 25 tys. kibiców różnych klubów) czy coroczne święcenie pokarmów na krakowskim stadionie. Podkreślali też, że mimo licznych obowiązków znajdował czas na krótkie wyjazdy do Kłaja, by odwiedzić mamę.

- Bardzo często tu wpadał, zawsze mnie odwiedzał i pytał, co słychać. Jak mówiłem, że są jakieś problemy odpowiadał: "Nic się nie martw. Ja się modlę i modlę się z tą moją wspólnotą, którą się opiekuję. Oni mają dużo czasu, tam u Helclów, to się modlą i na pewno wszystko będzie dobrze" - wspominał ks. Kazimierz Budek, proboszcz parafii w Kłaju.

Więcej o życiorysie ks. Henryka Surmy: Kochał Boga i Cracovię.