Od cukiernika do elektryka

Maciej Rajfur

publikacja 07.07.2015 17:58

Jak zarobić pieniądze? Co potem można z nimi zrobić? Na co wydać? Jakie zawody istnieją na świecie? Tego dowiadują się dzieci w Zamku Topacz, gdzie powstało specjalnie dla nich stworzone miasto. Wstęp dla dorosłych wzbroniony!

Od cukiernika do elektryka Maciej Rajfur /Foto Gość Stanowisko "Mały inżynier budownictwa" wyzwalało w dzieciach kreatywność, ale równocześnie uczyło ostrożności

Około 1500 uczniów z kilkudziesięciu szkół i placówek bierze udział w 3. edycji „Topacz - Miasto Dzieci”, czyli unikatowej w skali kraju półkolonii. Projekt dydaktyczno-wychowawczy non-profit oddaje najmłodszym do dyspozycji ich własne kolorowe miasteczko, w którym praca, zarabianie i podejmowanie ważnych decyzji to jedna wielka zabawa. Całość powstała przy współpracy fundacji „Miasto Dzieci”, miasta Wrocław oraz gminy Kobierzyce.

- Stworzyliśmy replikę społeczeństwa dla dzieci, które są jego obywatelami. Współpracujemy z ponad 40 firmami, które utworzyły w mieście stanowiska. Tam szkolą maluchy w swojej branży i specjalności. W sumie przedstawiamy w ten sposób 44 zawody. Dzieci zaliczają dwa dziennie, zaś przez całą półkolonię dziesięć. Zarabiają w miejscowej walucie, tauronkach. Potem mogą wedle własnego uznania rozdysponować pieniądze, np. na gofry, w sklepie marzeń z zabawkami lub odłożyć je do banku, żeby procentowały - opowiada Olga Kurzewska, koordynator całej inicjatywy.

Dzieci uczą się pracować, zdobywać potrzebne umiejętności w formie zabawy i rozsądnie wydawać tauronki, których nie otrzymali przecież za darmo. Cenią więc bardziej te środki i kształcą się w sferze przedsiębiorczości.

Podejmowanie decyzji nie jest jednak łatwe. Czy wydać od razu mniejsza kwotę na coś drobniejszego, czy dzielnie zbierać przez kolejne dni pieniądze, złożyć na lokatę w banku i po całym tygodniu pójść na większe zakupy z większymi możliwościami? W sklepie można pozwolić sobie potem nawet na rower czy tablet.

Do kogo skierowane jest kilkudniowe miasto dzieci?

- Rekrutację według konkretnych wytycznych szkół prowadzą miasto Wrocław i gmina Kobierzyce. Co roku staramy się włączyć nowe placówki. Przyjmujemy także grupy specjalne dzieci niepełnosprawnych, np. z Jaszkolta czy Wierzbic - dodaje O. Kurzewska.

Do dziecięcej miejscowości trafiają najmłodsi z ubogich rodzin. Ci, którzy nie wyjeżdżają na wakacyjny odpoczynek z powodów finansowych. Do Topacza przyjeżdżają maluchy z rodzin narażonych na wykluczenie społeczne. To dla nich wielka atrakcja, niezapomniana przygoda, o której wcześniej mogli tylko pomarzyć.

Wachlarz zawodów jest naprawdę bardzo imponujący: od policjanta, przez sprzedawcę, fryzjera, stomatologa, czy informatyka, po cukiernika, mechanika samochodowego, a nawet... dojarza krów, czyli zootechnika.

Organizatorzy nie ukrywają, że zainspirowali się pomysłem realizowanym we wcześniejszych latach w Jaworzynie Śląskiej. W Zamku Topacz idea została rozszerzona i sprofesjonalizowana. Szeroki sztab ludzi pracuje, aby w miasteczku wszystko funkcjonowało jak należy. A dzieci bawią się wspaniale.

- Najbardziej podobało mi się u żołnierzy, gdzie szkolono nas na wojskowego. Tam mogliśmy rozkładać i składać karabiny, a także uczyliśmy się strzelać. Fajnie było też u elektryków. Dowiedzieliśmy się, że człowiek przewodzi prąd, bo w 70 proc. składa się z wody - chwali się Kacper z drugiej klasy SP. nr 74 z Wrocławia.