Dopalacze? Dziwię się temu zdziwieniu

KAI |

publikacja 14.07.2015 14:19

Młodzi ludzie cierpią na gigantyczny brak akceptacji – stwierdza w rozmowie z KAI ks. Bogusław Głodowski, duszpasterz uzależnionych archidiecezji gdańskiej.

Dopalacze? Dziwię się temu zdziwieniu ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość ks. Bogusław Głodowski

Jego zdaniem, młodzi ludzie nie mają z kim porozmawiać o swoich problemach i to jest główny powód, dla którego sięgają po narkotyki. Dzisiejsi nastolatkowie wchodzą w życie poza kontrolą rodziców – ocenia duszpasterz.

Jolanta Roman-Stefanowska: Od prawie 25 lat pomaga Ksiądz ludziom uzależnionym – od alkoholu, narkotyków – i wspiera rodziny dotknięte tym problemem. Od tygodnia Polska jest w szoku z powodu skali masowych zatruć dopalaczami.

Ks. Bogusław Głodowski: Dziwię się, że ludzie się dziwią! To nie jest problem, który zaczął się niedawno. Dopalacze są od wielu lat dostępne, i to bardzo łatwo. Fakt, są zakazane, ale co z tego, że są administracyjne zakazy, że są te polityczne decyzje i nakazy? One kompletnie nie mają znaczenia. Musimy przyznać otwarcie: policja, urzędnicy, a tym bardziej rodzice zawsze będą o krok z tyłu. Młodzież w tych sprawach jest z przodu.

Jesteśmy więc bezsilni?

To jest problem znacznie szerszy. Przecież wokół widzimy dorosłych, którzy nie potrafią sobie poradzić z problemami. Z bezrobociem, z wyjazdami za chlebem, z koniecznością zostawiania rodzin, z rozwodami… To jak z takimi sytuacjami w rodzinie mają sobie poradzić dzieci? Przecież widzą każdego dnia walkę rodziców, frustrację, wreszcie bezsilność. Czasami dorośli zapominają, że dzieci są częścią świata dorosłych. Wtedy dzieci szukają sposobu na ułatwienie sobie życia…

Wszystkiemu więc winne jest ich dorosłe otoczenie?

Młody człowiek jest dziś po prostu samotny. Gimnazjalista i licealista ma przyjaciół wirtualnych – na Facebooku ma ich setki, ale w życiu żadnego… Ci internetowi przyjaciele spotykają się na forach. Tam wymieniają się opiniami o tym, „jak mieli odlot”, jak było super. Taki uczeń gimnazjum też chce przeżyć coś nowego, coś podobnego, więc bierze narkotyk. Na forum dowiaduje się, gdzie go kupić i za ile.

Nie boi się, że to groźne?

Nie, nawet o tym nie pomyśli. To jest impuls. Chce po prostu doświadczyć czegoś nieznanego. Że groźne? W internecie takiej informacji nie znalazł. Ale znalazł, że można mieć trzy, a nawet cztery życia.
Inaczej jest ze starszą młodzieżą. Studenci inaczej do tego podchodzą. Wakacje, impreza, piwo, coś mocniejszego. A wszystko po to, by się fajnie zabawić, ale bez poszukiwania sensu życia. Gimnazjaliści szukają nowych przeżyć. Potem mogą się tym pochwalić na forum, w autobusie. Posłuchajcie, o czym młodzi ludzie w poniedziałek rano rozmawiają na przystanku, gdy jadą do szkoły. Popisują się: ja zrobiłem to, ja wziąłem to, ten był taki itp. Ten, który słucha, myśli: też wezmę, będzie odlotowo.

Po narkotyki sięgają coraz młodsi ludzie, właściwie już nawet dzieci.

Obserwuję to na co dzień. Spędzam z młodymi ludźmi mnóstwo czasu. Mają mnóstwo problemów, a kompletnie nie mają o tym z kim porozmawiać. Rodzice nie chcą, boją się rozmów na niektóre tematy, nie mają czasu. Niestety. To najmłodsze pokolenie, pokolenie dzisiejszych nastolatków, wchodzi w życie poza kontrolą rodziców. Trzeba sobie powiedzieć prawdę w oczy.

Rodzice coś przegapili?

To byłoby zbyt proste: winić za wszystko rodziców. To bardzo szeroki problem społeczny. Gdy dziecko bierze narkotyki albo ojciec pije, to choruje cała rodzina. Całej rodzinie trzeba pomóc. Ale nie karami, zakazami. Trzeba wypełnić dziurę emocjonalną w życiu takiego młodego człowieka.

Jak?

Trzeba sobie powiedzieć jasno: jeśli gimnazjalista próbował alkohol, to i brał dopalacze. Po drugie: te dzieciaki lubią eksperymentować, biorą najgorsze rzeczy. Wszystko po to, by mieć ten odlot. To jest w istocie dramatyczne wołanie o pomoc. Taki dzieciak krzyczy: Ratujcie mnie! Wysłuchajcie! Nikt mnie nie kocha!

Czyli wynika to z poczucia braku akceptacji?

Oczywiście. Młodzi ludzie cierpią na gigantyczny brak akceptacji. Rodzice mają zastrzeżenia, nauczyciele też, przyjaciele też. Zostają tylko narkotyki i internet.
Wróciłem właśnie z obozu z młodzieżą. Ciągłe rozmowy o wzorcach, o postawach, o autorytetach. To daje efekty. Po prostu trzeba młodym ludziom poświęcić czas. Dać im się wygadać. Słuchać. Zwrócić na nich uwagę, a nie zwracać im uwagę. Młody człowiek chce, by ktoś poświęcił mu czas. Ja ich słuchałem, a im brakuje tego, żeby ktoś ich słuchał. Chodzi o to, żeby nie musieli na tych swoich tabletach szukać słów, których nie rozumieją, ale chwalą się, że rozumieją. Przepisują z książek cytaty o miłości i podpisują jako swoje. Mówią mi o tym. Gdy zapytać młodego człowieka, o czym marzy, to co odpowie? Że chce być kochany, że chce mieć szczęśliwą rodzinę. Trzeba pokazywać takie wzorce. Dzieci potrzebują ciszy, spokoju, porządku. Muszą to dostać. Wtedy jest szansa.

Prowadzi Ksiądz od lat grupy wsparcia. Tam można szukać pomocy?

Przychodzą do mnie na zajęcia w grupach wsparcia: rodzice, dzieci, rodzeństwo. Dramatycznie szukają pomocy. Mówię im wtedy: trzeba wypełnić emocjonalną lukę w życiu młodego człowieka miłością i akceptacją. Trzeba się młodymi ludźmi zająć. Trzeba mieć czas, trzeba rozmawiać. Jak nie ma czasu, to rzeczy, które są w domu do zrobienia, można robić razem: coś w ogródku, zakupy. I wtedy rozmawiać.

Mogą liczyć na Księdza pomoc?

Telefon odbieram całą dobę. Można do mnie napisać. Można przyjść i porozmawiać.
(tel. 58 3214205, e-mail: kapelanpol@wp.pl)

***
Ks. dr Bogusław Głodowski od ponad 25 lat zajmuje się osobami uzależnionymi. Pomaga rodzinom z problemem alkoholowym. Współpracuje z Gdańskim Centrum Interwencji Kryzysowej i Telefonem Zaufania. Prowadzi poradnictwo dla uzależnionych.

TAGI: