Dobro kontrowersyjne

Franciszek Kucharczak

GN 30/2015 |

publikacja 23.07.2015 00:15

Bóg wielu uzdrawia na ciele, żeby wszyscy byli zdrowi na duszy.

Dobro kontrowersyjne rysunek franciszek kucharczak /gn

Rekolekcje „Jezus na stadionie”, które zgromadziły na Stadionie Narodowym ponad 40 tys. ludzi, po raz kolejny wywołały w mediach zatroskanie o katolicką prawowierność. Podobnie jak dwa lata temu, prowadzący spotkanie ks. John Bashobora został nazwany „kontrowersyjnym duchownym”. O uzdrowieniach przeczytałem, że „to żerowanie na chorych ludziach”, a jeden z dzienników zamieścił rozmowę z księdzem, który wydarzenie ewangelizacyjne na stadionie uznał za zjawisko zagrażające racjonalności katolicyzmu i wpisujące się w postępującą banalizację religii.

Gdyby podsumować zarzuty stawiane środowiskom charyzmatycznym, wyszłoby, że ich zasadniczą winą są towarzyszące im znaki Bożej mocy. Bo gdy człowiek, na przykład, zostaje uzdrowiony albo, co gorsza, wskrzeszony, to na „winowajcę” muszą się rzucić zarówno ci, co mówią, że Boga nie ma, jak i ci, którzy twierdzą, że Bóg jest „racjonalny” (czytaj: mieszczący się w głowie). W innym wypadku będą musieli uwierzyć, że Bóg jest i działa. Dlatego jedni padają na kolana, a inni cedzą pogardliwie: „ciemnota, szarlataneria”.

Jasne, że nie należy dowierzać „każdemu duchowi”, ale – przypomnijmy – tu mowa o ewangelizacji, zorganizowanej przez Kościół, odbywającej się z aprobatą i udziałem biskupa. Przypomnijmy też, że wydarzenie to koncentruje się na uwielbieniu Boga i głoszeniu Jego słowa. Towarzyszy temu adoracja Jezusa Eucharystycznego, a do licznych spowiedników ustawiają się kilometrowe kolejki. A przy tej okazji dzieją się też uzdrowienia i inne znaki Bożej łaski.

Wielu ludzi zapewne przybywa na takie spotkania z powodu uzdrowień, ale czy to coś złego? Zdaje się, że właśnie z takiego powodu tłumy szły za Jezusem, prawda? A Jezus co? Skrzyczał ich za to czy uzdrowił? Z jakiej to racji mamy dziś zachowywać się tak, jakby Ewangelia była opowiastką typu „dawno i nieprawda”? Czy to takie nieprawdopodobne, żeby Bóg był rzeczywiście między nami i chciał tę obecność objawić, jeszcze zanim wyciągniemy nogi?

Mój znajomy był na stadionie dwa lata temu. Po słowie poznania, że Bóg uzdrawia kręgosłupy, poczuł takie gorąco, jakby koszulka miała mu się na plecach zapalić – i od tego czasu jest zdrowy (choć wcześniej, mimo wszelkich terapii, ból wyłączał go z funkcjonowania). I proszę mu teraz powiedzieć, że mu się zdawało i że dalej jest chory, bo „katolicyzm jest racjonalny”. Proszę to też powiedzieć wielu innym, którzy tam doświadczyli realności Boga i tego, że On troszczy się o każdy detal ich życia.

Oczywiście znaki nie są najważniejsze. Najważniejsze jest nawrócenie. Ale, jak czytamy w Ewangelii o apostołach, „Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły” (Mk 16,20). Znaki są więc POTWIERDZENIEM prawdziwości nauki. Jeśli nie ma potwierdzeń, to nie ma problemów. Można spokojnie pisać traktaty o tym, dlaczego dziś nie potrzebujemy cudów. Cudem będzie, jeśli ktoś to przeczyta, a jeszcze większym, jeśli komuś to pomoże, ale za to będzie niekontrowersyjnie, niebanalnie i spokojnie – jak na cmentarzu.

* * *

Za mało ulg?

Konferencja Biskupów Niemieckich ogłosiła, że w 2014 roku z Kościoła katolickiego w Niemczech odeszło 218 tys. osób, najwięcej w historii (tyle osób wystąpiło o wykreślenie z rejestru katolików zobowiązanych do płacenia podatku kościelnego). To o 37 tys. więcej niż rok wcześniej i więcej nawet niż w 2010 roku, gdy w Niemczech ujawnione zostały skandale pedofilskie wśród księży. A do tego jeszcze to zmartwienie z Kościołem powszechnym, który nie zgadza się na Komunię dla „rozwiedzionych”. 

Rytmy w azocie

Jak poinformował w tytule portal Tomasza Lisa natemat.pl, „W Polsce kłótnia o in vitro, a w Hiszpanii grają dla embrionów... koncerty”. Konkretnie gra popularny hiszpański piosenkarz, który – jak się dowiadujemy – wchodzi „do pomieszczenia z dziesiątkami inkubatorów” i grając na gitarze, śpiewa „serenady dla 380 embrionów”. Na uwagę zasługuje twórcze podejście do dotychczasowego nazewnictwa. Otóż kubły z ciekłym azotem, w którym trzyma się najmłodszych ludzi, nazwano inkubatorami. Albo jest to sugestia, że te dzieci rozwijają się w tych kubłach w ciepełku i wśród wszelkich udogodnień, albo zapowiedź, że niemowlęta wymagające inkubatora będzie się teraz mrozić, ale za to akompaniamencie w gorących hiszpańskich rytmów. 

Słuszność dotacji

Nie będzie pieniędzy z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki na wydanie dzieł zebranych ks. Tischnera (o co wnioskował Instytut Tischnera). Będzie za to – jak poinformowała „Rzeczpospolita” – przeszło ćwierć miliona złotych na wydanie „Antologii polskiej literatury queer”, czyli wyboru tekstów homoseksualistów. Co się dziwić – literaturę gejowską trzeba dotować, bo się sama nie sfinansuje, a przecież nikt tego nie kupi.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.