Nie na temat

ks. Włodzimierz Lewandowski

Coraz częściej ogarniają mnie wątpliwości. Gdzie jest prawdziwe życie…

Nie na temat

Podobno internauci mają kłopoty z czytaniem dłuższych artykułów i książek. Jeśli to prawda znaczy jeszcze takowym, czyli rasowym internautą, nie jestem. Potwierdziła to lektura książki, jaka przed kilkoma dniami wylądowała na moim biurku. Żeby sprawę bardziej skomplikować, informację o niej znalazłem na Twitterze. Oczywiście trudno wyrokować co sprawiło, że okazała się być tak wciągającą. Tematyka czy język. Może jedno i drugie. Bo w dobrej książce jest to „coś”, co sprawia, że czytelnik siada w fotelu, odkłada na bok inne zajęcia, staje się głuchy na dzwonki i telefony, pochłaniając czy wręcz pożerając kolejne strony i rozdziały. Tak było tym razem.

Przeszło dwa tysiące kilometrów, bez planu, bez pieniędzy, z całkowitym zdaniem się na Bożą Opatrzność, do miejsc… No właśnie, jak je nazwać. Przez lata słyszałem od mojego biskupa, że serce diecezji bije w seminarium. Może z tego powodu trudno mi pielgrzymkę autora nazwać wędrowaniem do miejsc, gdzie bije serce Kościoła. To spróbujmy inaczej. Sercem Kościoła jest Eucharystia. Wszędzie, gdzie to ona gromadzi, jednoczy, karmi, rozwija się życie, łaska przynosi owoce. Gdy przestaje być centrum, jest sprawowana byle jak, zaczyna brakować adoracji Najświętszego Sakramentu, życiodajna ziemia zmienia się w pustynię. Niby oczywiste, ale czasem potrzebujemy wstrząsu, dotknięcia, by do tych podstawowych prawd wrócić, przekonać się o ich mocy i sile.

Więc lektura takim potrząśnięciem i dotknięciem zarazem była, choć książka napisana jest językiem, z jakim coraz rzadziej stykamy się w mediach. Również katolickich. Przede wszystkim oczyszczonym z agresji. Ale to za mało, by chłonąć. Więc dodajmy. Językiem świadectwa. Powiedziałbym językiem ośmiu błogosławieństw. Stąd i opisane miejsca, i żyjący w nich ludzie, to Kazanie na Górze, wpisane we współczesne realia.

Pytanie o współczesne realia słyszę coraz częściej. Czyli gdzie jest prawdziwe życie, jakie tematy naprawdę interesują większość, co jest prawdziwym problemem do rozwiązania, gdzie należy bić na alarm a jakie rozwiązania promować? Czy realia to wałkowane niemalże na okrągło tematy głównych nadawców, rzucające się w oczy tytuły, najczęściej klikane wątki mediów społecznościowych? Czy to wszystko, co dzieje się poza zasięgiem kamery, reporterskiego mikrofonu, daleko od medialnego zgiełku? Nie twierdzę, że na te pytania mam odpowiedź. Stawiam je, bo coraz częściej ogarniają mnie wątpliwości. Gdzie jest prawdziwe życie…

Książki nie odstawiłem na półkę. Z pewnością będę do niej wracał. Być może jeszcze dziś poczynię krótkie notatki. Po pierwszej lekturze zostawiła we mnie pragnienie, by takim właśnie językiem głosić Ewangelię, mówić i pisać o Kościele. Językiem nie przypominającym partyjnego biuletynu. Językiem Kazania na Górze. Mam wrażenie, że takiego stylu, takiego języka, takiego opisu Kościoła, oczekuje większość naszych czytelników.

____________________

2884 znaki i dalej nie wiadomo o jaką lekturę chodzi. Żeby ktoś nie posądził mnie o lokowanie produktu (bo książkę kupiłem za własne pieniądze, a wydawnictwo zapewne nie wie, że zainspirowała powyższy tekst) zamieszczę jedynie podtytuł: „W poszukiwaniu ludzi, którym pozostało tylko szczęście”. Do autora i książki wujek Google z pewnością drogę wskaże.