Pielgrzymka z 1979 r. uwolniła Polaków z marazmu i niewiary w siebie

KAI/PAP/jk

publikacja 02.06.2009 19:26

Pielgrzymka Jana Pawła II uwolniła Polaków z marazmu społecznego i niewiary w siebie. Od tego momentu Polacy zaczęli w siebie wierzyć, narodziło się społeczeństwo obywatelskie - mówili uczestnicy konferencji naukowej "Papież wolności", która odbyła się dziś w Pałacu Arcybiskupów Warszawskich.

Giovanni Barberini, profesor prawa kanonicznego Uniwersytetu w Perugii powiedział, że wybór Jana Pawła II na tron papieski wzbudził w wielu krajach Europy Zachodniej niepewność, a nawet konsternację, która nie była tylko udziałem władzy komunistycznej w Polsce. Szybko jednak dostrzeżono, że nowy papież jest postacią charyzmatyczną, o bogatej przeszłości i kulturze duchowej. "Jan Paweł II przyniósł do Watykanu całą swoją historię: biedę, prześladowania okupacji hitlerowskiej i Kościoła po wojnie oraz zdolność przeciwstawienia się reżimowi komunistycznemu, co uosabiał jego wielki przyjaciel - Prymas Wyszyński" - przypomniał Barberini. Kultura duchowa nowego papieża dojrzewała w warunkach odmiennych od jego poprzedników na tronie papieskim - zauważył prof. Barberini. "Robiła wrażenie także jego odwaga, z jaką podkreślał podczas pielgrzymki, że jest Polakiem i że jako Polak wraca w ojczyste strony" - dodał. W opinii Barberiniego do historii przejdą zwłaszcza przemówienie Jana Pawła II z Gniezna o potrzebie przypomnienia chrześcijańskich korzeni Europy, która - w imię wolności religijnej i nie tylko - powinna oddychać obydwoma płucami. Papież nawiązywał tą metaforą do politycznego podziału na Europę Zachodnią - wolną i Wschodnią - zniewoloną komunizmem, ale dostrzegał przez to, że droga ku jedności naszego kontynentu wiedzie przez uznanie wolności wyrażania wiary - przypomniał Barberini. Ojciec prof. Jacek Salij z UKSW podkreślił, że wszyscy, którzy pamiętają czasy przed rokiem 1978, dobrze wiedzą, że to było zupełnie poza naszą wyobraźnią, ażeby Polak mógł zostać papieżem. "Natomiast kiedy kilka miesięcy po swoim wyborze Jan Paweł II miał przyjechać do swojej ojczyzny, wprawdzie wszyscy spodziewali się, że będzie to wielkie wydarzenie. Jednak zapewne nikt, zapewne również sam Jan Paweł II, nie przypuszczał wtedy, że będzie to wydarzenie dla Polski przełomowe" - powiedział o. Salij. Profesorowie Wojciech Roszkowski z Polskiej Akademii Nauk i Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówili o politycznych okolicznościach pielgrzymki z 1979 r. Prof. Nowak przypomniał, że pielgrzymka odbywała się w okresie narastającego marazmu społeczeństwa, wywołanego kryzysem gospodarczym i stagnacją po okresie "małej gierkowskiej stabilizacji". Z tego zastoju w połowie lat 70. zrodziły się pierwsze sygnały postaw opozycyjnych. - To już nie był strach przed władzą, ale zniechęcenie. Ale też pielgrzymka nie oznaczała, że przyjechał papież i nagle nastroje się odmieniły - stwierdził Nowak. Zdaniem Nowaka, papież bardzo dobrze przygotował się do pielgrzymki od strony politycznej. Wiedział, że przyzwolenie na nią zależy tylko od Moskwy. Nie chciał zapomnieć także o sytuacji wierzących w innych krajach bloku komunistycznego. Dziś podziw wzbudzają także jego odważne listy do episkopatów Czechosłowacji i Węgier na przełomie 1978 i 1979 r., w których apeluje m.in. o większe zaangażowanie w walkę o prawo do nauczania religii. "Papież tą pielgrzymką otworzył Chrystusowi drzwi do Europy, ale otworzył je nie pięścią, tylko modlitwą i krzyżem. Wobec tej pokojowej rewolucji poziom strachu przed późniejszymi represjami znacznie się obniżył" - dodał Nowak. Wojciech Roszkowski przypomniał o zakłopotaniu władz PRL po wyborze Karola Wojtyły na papieża. "Spiker w telewizji szczebiotał o tej decyzji tak, jakby była to jeszcze jedna zasługa reżimu" - powiedział. W opinii prof. Roszkowskiego, pielgrzymka dała Polakom możliwość poznania samych siebie i "policzenia się jako ludzi wierzących". - I wcześniej kościoły były pełne podczas Mszy, ale teraz miało to inny wymiar - zaznaczył. Dodał, że wizyta papieża umocniła także autorytet Episkopatu, choć sam Jan Paweł II przestrzegał przed triumfalizmem i samozadowoleniem mówiąc, że Kościół najłatwiej zniszczyć przez jego kapłanów. Wreszcie, dzięki pielgrzymce z 1979 r. zaczęło się odnawiać społeczeństwo obywatelskie. - Gdyby nie ta pielgrzymka, społeczeństwo nadal pogrążałoby się w marazmie, tymczasem już w czerwcu zaczęło w siebie wierzyć - dodał Wojciech Roszkowski.