W. Półtawska: Papież chciał, bym dała świadectwo

PAP/jad

publikacja 09.06.2009 21:35

Ojciec Święty chciał, żebym dała świadectwo. Wszystko inne mnie nie obchodzi - powiedziała w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" Wanda Półtawska, pytana o powody publikacji "Beskidzkich rekolekcji".

"Rozmawiałam z Nim o tym przed śmiercią. On chciał! Wszystko inne mnie nie obchodzi. (...) Mój aktualny spowiednik uznał, że nie mam wyłącznego prawa do Jana Pawła II, ludzie zaś mają prawo do swoich świętych. Powiedział mi stanowczo: 'masz wydać'" - w ten sposób w wywiadzie z ks. Adamem Bonieckim Półtawska tłumaczy decyzję o opublikowaniu swojej wieloletniej korespondencji z papieżem Janem Pawłem II. Jak powiedziała, inicjatywę opublikowania listów musiała podjąć sama, a szkic pokazała dwóm arcybiskupom. "A kiedy wreszcie przyszedł do mnie postulator procesu, ks. Sławomir Oder - przyszedł, bo zauważył, że wszędzie się jawi nazwisko Półtawska - dałam mu maszynopis książki i listy. On to wszystko przeczytał i powiedział, że książka by wystarczyła za cały proces" - dodała. Półtawska przyznaje, że zastrzeżenia metropolity krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza do publikacji książki nie zdziwiły jej, bo żaden rozsądny autor nie spodziewa się, że książka spodoba się wszystkim. "(...) Zresztą ja sama miałam zastrzeżenia co do książki Kardynała +Świadectwo+ - z tym, że nie publikowałam tego w prasie" - zaznaczyła Półtawska. "Ksiądz Kardynał zarzuca mi, że napisałam za dużo o Janie Pawle II. A ja jemu, że napisał za mało, i że jego relacja nie ujawnia jakże pełnej osobowości tego świętego - bo że ksiądz Karol Wojtyła, potem Jan Paweł II był święty, o tym nie miałam nigdy wątpliwości" - podkreśliła. Półtawska - pytana w wywiadzie o pojawiające się opinie, że niekiedy wpływała na decyzje personalne papieża (chodzi m.in. o sprawę abp Paetza) - odpowiedziała: "Tak, to jest prawda. Ale ja byłam listonoszem i niczym więcej. Niczym więcej. Ani nie rozmawiałam z Paetzem, ani z nikim". "Był tylko list, który doręczył mi rektor seminarium w Poznaniu, i który oddałam do rąk własnych, ponieważ wytłumaczyli mi, że pisali do różnych kościelnych urzędów i nic z tego nie wynikło. Dopiero kiedy zaniosłam list. Niczego nie referowałam. Decydujący był udokumentowany list rektora. Wtedy Ojciec Święty zareagował" - zaznaczyła.