W każdym zarodku widzę człowieka

Polska/KAI/kab

publikacja 16.06.2009 11:43

Zanim zdecydujemy się na przeprowadzanie zabiegu in vitro - oczekujemy od pary deklaracji o tym, że zamrożone zarodki zostaną w przyszłości wykorzystane. I tak się zazwyczaj dzieje. Mamy pacjentów, którzy dzięki metodzie in vitro mają nawet pięcioro dzieci - mówi "Polsce" dr Katarzyna Kozioł kierownik laboratorium w Klinice Leczenia Niepłodności Novum.

Z dr Katarzyną Kozioł, kierownikiem laboratorium w Klinice Leczenia Niepłodności Novum, rozmawia Joanna Ćwiek. - Kieruje Pani laboratorium w którym dochodzi do zapłodnień. W ciagu 15 lat w Waszej klinice zostało poczętych ponad 9 tys. dzieci. Czego by na pewno Pani nie zrobiła? - pyta dziennikarka. - Na pewno nie zgodziłabym się na klonowanie ludzi. W naszej klinice mamy też zasadę, że nie przeprowadzamy zapłodnienia metodą in vitro u powyżej 45 roku życia. W pewnym stopniu odpowiadamy za losy dziecka i nie chcemy, żeby rodziło się w rodzinie, która nie będzie miała czasu go wychować. - Kliniki leczenia niepłodności działają w Polsce w luce prawnej. Pani mówi, że wasza kieruje się własnymi zasadami etycznymi. Czy rzeczywiście kontrowersyjna ustawa powinna powstać? - Powinna być ustawa, która podda kliniki leczenia niepłodności bardzo szczegółowemu nadzorowi. Teraz zarzuca nam się wiele rzeczy, porównuje in vitro do aborcji. A my naprawdę nie jesteśmy zbrodniarzami. Potrzebujemy liberalnej ustawy, ale po to, żeby pomagać w powstawaniu nowego życia nie mordować zarodki - mówi Kozioł. - Przeciwnicy zapłodnienia pozoustrojowego twierdzą, że lekarze nie mają żadnych wątpliwości etycznych, bo dla nich embrion to tylko zlepek komórek. - Zawsze widzę w nich przyszłego człowieka. I jestem przekonana, że żaden lekarz nie patrzy na nie jak na zwykły zlepek komórek, lecz otacza je szczególną ochroną. - Czym tak naprawdę jest in vitro? Bo trudno mówić, że to metoda leczenia niepłodności, skoro nie prowadzi do wyleczenia. - In vitro to najbardziej zaawansowany sposób leczenia niepłodności - twierdzi Kozioł. - Zawsze przy okazji dyskusji o in vitro pojawia się problem zamrażania zarodków - zauważa dziennikarka. - W przypadku zamrożonej komórki jajowej szansa, że przeżyje ona rozmrożenie, zapłodnienie i rozwinie się z niej prawidłowa ciąża wynosi ok. 2-3 proc. W przypadku zarodków wzrasta ona do 20-30 proc. Prawda jest jednak taka, że każdy z nas wolałby nie mieć problemów etycznych i gdybyśmy tylko potrafili skutecznie mrozić jajeczka, wolelibyśmy to robić niż mrozić zarodki. - Jakie jest prawdopodobieństwo, że nauka nam na to pozwoli? - Spore. Taką nadzieję daje wirtyfikacja, czyli nowoczesna metoda mrożenia komórek i tkanek, która zmniejsza ryzyko ich uszkodzenia. Ale w przypadku komórek jajowych jest to nadal w fazie eksperymentalnej. Kozioł wyjaśnia, że niepłodność to dziś coraz poważniejszy problem, co czwarta para ma problemy z zajściem w ciążę. Jak dodaje, narasta zwłaszcza problem niepłodności męskiej. - To wskutek współczesnego stylu i sposobu życia. Winę za to ponosi przetworzona żywność zawierająca konserwanty i substancje podobne swą budową do hormonów żeńskich, zanieczyszczenie środowiska, przegrzewanie jąder podczas pracy przy komputerze lub w samochodzie, stres, niedosypianie i palenie papierosów - wyjaśnia.

- We współczesnym świecie zapłodnienie metodą in vitro staje się chyba koniecznością - mówi dziennikarka. - Jak wiele trzeba w laboratorium "wyprodukować" zarodków, żeby doszło do ciąży? - Zwykle pobieramy od kobiety około 10 komórek jajowych i zapładniamy je. Z tego średnio powstaje około 7 embrionów. Kobiecie wszczepiamy najwyżej dwa. Ilość zależy od wieku kobiety - jeśli jest młodsza często wystarczy jeden zarodek. Prawdopodobieństwo, że do ciąży dojdzie przy wszczepieniu świeżego zarodka wynosi ok. 40 proc. Pozostałe embriony mrozimy. Są do wykorzystania kiedy para będzie starała się o kolejne dziecko. - Czyli większość zarodków jednak ginie. Czy lekarze mnożą szanse zarodków wybierając te, które najlepiej rokują? - Wybieramy te, które są najsilniesze, najlepiej rozwinięte i dają największe prawdopodobieństwo że dojdzie do ciąży. - Zarodki podobno można jednak mrozić tylko przez 5 lat. Potem już się nie nadają. - Kiedyś uważano, że po pięciu latach zarodki stają się bezwartościowe i powinny zostać zniszczone. To nieprawda. Dzięki nowoczesnym metodom mrożenia w ciekłym azocie rodzą się dzieci z embrionów, które były przechowywane w nim nawet przez 12 lat. - Co się dzieje z zamrożonymi zarodkami jeśli para nie chce mieć wiecej dzieci? - W niektórych krajach na Zachodzie prawo pozwala takie zarodki zniszczyć po pięciu latach od momentu zamrożenia. W Polsce jak wiemy nie ma żadnych uregulowań w tym zakresie dlatego każda klinika leczenia niepłodności ustala sobie własne zasady. My zanim zdecydujemy się na przeprowadzanie zabiegu in vitro oczekujemy od pary deklaracji o tym, że zamrożone zarodki zostaną w przyszłości wykorzystane. I tak się zazwyczaj dzieje, mamy pacjentów, którzy dzięki metodzie in vitro mają nawet pięcioro dzieci - mówi Kozioł. - Na wszelki wypadek prosimy też o podpisanie deklaracji, ze gdyby z jakiś powodów para nie zdecydowała się na kolejne dziecko, zarodki mogą zostać oddane do adopcji. Uważam, że adopcja embrionów to jedyne, co w takiej sytuacji można zrobić. Absolutnie nie godzę się na ich niszczenie - dodaje. - Są jednak pary, które nie wyobrażają sobie, że mogłyby oddać swoje embriony? - Wtedy zapładniamy tylko dwie komórki, które później wszczepiamy kobiecie.W takim wypadku nie ma embrionów nadliczbowych do zamrożenia.Taka decyzja zmniejsza jednak szanse na ciążę - mówi Kozioł. Przekonuje też, że w jej klinice nigdy nie selekcjonuje się zarodków, a jedynie ocenia ich szanse na zapoczątkowanie ciąży. - Wszystkie powstałe nadliczbowe zarodki zamrażamy. Przeżywa zwykle ok. 80 proc. z nich - dodaje.