Kościół na targu niewolników

Joanna Kociszewska

publikacja 12.03.2009 08:51

Czy dzisiejszy Kościół w Polsce chce i potrafi formować ludzi do samodzielnego myślenia i wybierania? Czy ludzie wierzący - my wszyscy - chcemy i potrafimy uzasadniać wobec świata tę nadzieję, którą żyjemy?

Polskie kościoły pustoszeją w zastraszającym tempie – taki wniosek płynie ze statystyk. Jednocześnie 95% Polaków określa się mianem katolików i nie ma znaczenia, czy podzielają poglądy Kościoła nawet w kwestiach tak zasadniczych jak życie wieczne oraz czy uczestniczą w życiu religijnym Kościoła. „Zapisaliśmy się, to nikt nie ma prawa nas wyrzucić” – twierdzą. „Należą nam się z tego tytułu odpowiednie usługi, tzn. ślub (Kościół zdecydowanie wygrywa oprawą wydarzenia), chrzest i pierwsza komunia dla dziecka oraz pogrzeb. Coś więcej? Przecież płacę, to wymagam! W dzisiejszym świecie wszystko jest dostępne dla każdego człowieka, nie ma barier! Bariery oznaczają brak tolerancji. Powszechna dostępność to złudzenie – zauważał Zygmunt Bauman. W wielu miejscach do towarzystwa można należeć wyłącznie wówczas, gdy człowieka stać na zakup (i regularną wymianę na aktualne) materialnych wyznaczników sukcesu. Ubrań z odpowiednimi metkami, samochodów, gadżetów, etc. Takich barier jednak można nie zauważać. Można żyć złudzeniem, że wszystko jest dla nas możliwe. I na tym tle pojawia się Kościół, który chce stawiać wymagania, odmawia świadczenia „usług” i śmie wykluczać spośród siebie tych, którzy dopuścili się szczególnie rażących czynów. Zupełnie nie przystaje do współczesnego świata. Nie zamierzam nikogo wykluczać - Kościół jest wspólnotą grzeszników, nie elitarnym klubem świętych. Problem w tym, że wielu katolików grzech nie interesuje. Już się nie boją. Mogą nie wrócić, nawet przed śmiercią. „Na koniec życia - ucieczka do Boga? To śmieszne!” – powiedział w jednym z wywiadów prof. Religa. Warto to zdanie zauważyć, bo oznacza, że czas pewnej retoryki się skończył. Dla wielu osób remedium na spadek statystyk jest silny lider w episkopacie. Inni przypominają, że dojrzała wiara to także zdolność brania odpowiedzialności na własne barki i dokonywania wyborów, a nie czekanie na wskazówki „z góry”. Może jednak warto zapytać, czy dzisiejszy Kościół w Polsce chce i potrafi formować ludzi do samodzielnego myślenia i wybierania? Czy ludzie wierzący – my wszyscy - chcemy i potrafimy uzasadniać tę wobec świata tę nadzieję, którą żyjemy? Być może niektórzy w „elitarnym katolickim klubie”, zamkniętym na świat czuli by się bardzo dobrze. A ludzie na zewnątrz? Sami są sobie winni. Mogą przecież do nas przyjść. Nawet jeśli to prawda, zadaniem chrześcijan jest szukać tych, którzy poginęli. Nie ma co się łudzić: świat, w którym wartość człowieka wyznacza uroda i majątek, jest wyjątkowo okrutny. To targ niewolników, którzy się łudzą, że są panami świata. Jeśli Kościołowi uda się pokazać ludziom ich rzeczywistą godność i prawdziwą wolność, którą daje Chrystus, wygra. Tylko wtedy.