Ta ustawa zabiera nadzieję!

Paulina Smoroń

publikacja 11.08.2015 16:00

W Sejmie po wakacjach odbędzie się drugie czytanie projektu ustawy o zdrowiu publicznym, która ma m.in. doprowadzić do likwidacji Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego.

Ta ustawa zabiera nadzieję! Paulina Smoroń /Foto Gość Choroby psychiczne dotykają aż 25 proc. polskiego społeczeństwa - zauważa prof. Andrzej Cechnicki

Proces ten zatrzymać chcą m.in. dr Andrzej Cechnicki - kierownik Zakładu Psychiatrii Środowiskowej Katedry Psychiatrii Wydziału Lekarskiego UJ, prof. Tomasz Grodzicki oraz Andrzej Skrzyński - redaktor "Głosu Seniora". O tym, jak chcą to zrobić, opowiadali podczas konferencji pod hasłem "W trosce o zdrowie seniora - nie likwidujmy Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego", zorganizowanej dziś w Krakowie.

- Uznaliśmy, że wykluczanie, izolacja i oddzielanie osób chorujących psychicznie prowadzi do ich wyrzucenia poza nawias społeczny, do gorszego przebiegu choroby, trudności w powrocie do życia w społeczeństwie, a także powoduje o wiele większe koszty społeczne - tłumaczy dr Andrzej Cechnicki. - Dla nas to jest dyskryminacja chorych psychicznie i niesprawiedliwość - dodaje.

Według niego powstrzymanie nowego projektu jest o tyle istotne, że po jego przegłosowaniu wiele straciłaby znaczna część społeczeństwa. Szacuje się bowiem, że choroby psychiczne dotyczą aż 25 proc. Polaków. Jak podkreślał, Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego był w szczególności adresowany do seniorów, a wszystko za sprawą starzejącego się społeczeństwa. Ponadto skierowany on był do lokalnej społeczności, takiej jak powiat czy gmina, której zadaniem było m.in. tworzenie ośrodków wsparcia, zespołów leczenia środowiskowego czy też prowadzenie działalności edukacyjnej. Jednym z przykładów takiej działalności może być powstające przy współpracy ze Szpitalem im. dr. J. Babińskiego centrum dla seniorów przy ul. Olszańskiej.

Biuro prawne Sejmu w ostatniej chwili poprosiło ekspertów o analizę projektu nowej ustawy. Z ekspertyzy opracowanej przez prof. Jacka Wciórkę wynika, że "likwidacja dotychczasowego usytuowania prawnego NPOZP jest błędem i może spowodować szkody związane z bardzo prawdopodobnym, ostatecznym zaniechaniem systemowej reformy systemu opieki psychiatrycznej". Zdaniem ekspertów z projektu nowej ustawy należy wykreślić punkty mówiące o likwidacji NPOZP, a w zamian zająć się tworzeniem nowej edycji programu na lata 2016-2020.

- Różnica polega na tym, że do tej pory NPOZP, który powstał w 2008 roku, był umocowany prawnie w ustawie z 1994 roku o ochronie zdrowia psychicznego. Miał zatem swoje własne rozporządzenia i szczegółowo rozpisane zadania. Był kompleksową, integralną zmianą systemu leczenia - podkreśla dr Andrzej Cechnicki. - Nowa ustawa, która powstaje, jest potrzebna. Z drugiej jednak strony rozmywa zdrowie psychiczne w zdrowie pojmowane ogółem. Ponadto stara ustawa dotyczyła reformy opieki zdrowotnej, nowa zaś jedynie profilaktyki – dodaje.

Problem polega mianowicie na tym, że profilaktyka jest jedynie elementem leczenia chorób psychicznych. Co prawda znalazła swoje miejsce w Narodowym Programie Ochrony Zdrowia Psychicznego, ale jako mniej istotny, dodatkowy punkt. Ponadto tylko 37 mln zostanie przydzielonych na profilaktyczne działania w zakresie zdrowia psychicznego. Stanowi to zaledwie 3,7 proc. budżetu przeznaczonego na zdrowie. Dr Andrzej Cechnicki zauważył, że aby ta dziedzina funkcjonowała prawidłowo potrzeba przynajmniej 5,5 proc. W porównaniu do innych europejskich państw Polska nie przedstawia się tu najlepiej. Mianowicie Szwajcaria na leczenie chorób psychicznych wydaje 12 proc., Niemcy natomiast 9 proc. budżetu.

- Nowy projekt ustawy zabiera tym ludziom nadzieję na normalne życie, na ich integrację w społeczeństwie. Zabiera ją nie tylko im, ale też ich rodzinom i ich opiekunom – przestrzegał dr Andrzej Cechnicki.

Po drugim czytaniu w Sejmie projekt trafi do Senatu i jak twierdzi kierownik Zakładu Psychiatrii Środowiskowej Katedry Psychiatrii Wydziału Lekarskiego UJ, jest to jedyny etap, na którym można go zatrzymać.

- Senatorzy są po to, żeby powiedzieć „nie” takiej sytuacji jak ta. Senat może to zrobić. My w to wierzymy - przekonuje.