Więcej emerytów, mniej dzieci - demografowie o przyszłości Polski

KAI/jad

publikacja 25.06.2009 19:37

Do 2035 roku liczba ludności Polski zmniejszy się o ponad 2 mln i wyniesie ok. 36 mln, a co czwarta osoba będzie wtedy emerytem - alarmują demografowie.

O konieczności przygotowania się do tych zmian i ich skutkach dyskutowano 25 czerwca na konferencji nt. „ Społeczno-ekonomiczne następstwa rozwoju procesów demograficznych do 2035 r.”, która odbyła się w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich w Warszawie. Prof. Jerzy Witkowski, wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego, powiedział, że już w latach 2011-15 o 1 milion, czyli bardzo dynamicznie, zwiększy się liczba ludności w tzw. wieku poprodukcyjnym. "To będzie ogromna zmiana. Później tempo przyrostu będzie już mniejsze" – prognozuje profesor. Obecnie liczba ludności w wieku poprodukcyjnym, czyli powyżej 60/65 lat, wynosi ok. 5,9 mln, a ok. 2035 r. w Polsce ma być nawet 9,6 mln emerytów i rencistów. Co czwarta osoba w Polsce będzie wtedy emerytem. Zdaniem wiceprezesa GUS, tak gwałtownego spadku liczby pracujących nie wytrzymałyby bez odpowiedniego przygotowania nawet gospodarki krajów dobrze rozwiniętych, dlatego w Polsce potrzebna jest dyskusja o skutkach przemian demograficznych i przygotowanie się do tych zmian. W 2035 r. prognozowana długość trwania życia będzie wynosiła 77,1 lat dla mężczyzn i 82,9 lat dla kobiet. Wyzwaniem dla polityki społecznej i gospodarczej będzie też coraz większa liczba osób w wieku sędziwym (80 lat i więcej), która zwiększy się o 1,5 mln. Demografowie zwracają uwagę, że ok. 2020 roku znacznie wzrośnie liczba ludności powyżej 45. roku życia. Tę grupę ludzi w wieku produkcyjnym określa się mianem niemobilnych, w odróżnieniu od mobilnych (poniżej 45 lat). Zdaniem prof. Witkowskiego, będzie to nowa sytuacja dla Polski, która – jak dotąd – cieszyła się dużym przyrostem ludności w wieku produkcyjnym. Wprawdzie w 2008 r. zwiększyła się liczba urodzeń i jeszcze do 2011 r. możemy się spodziewać jej wzrostu, to jednak później będzie ona maleć – przewidują eksperci. Jednym z powodów tych niekorzystnych zmian będzie zmniejszanie się liczby kobiet w wieku prokreacyjnym (15-49 lat). Do 2035 roku będzie ich mniej o 2,5 mln. "Mimo pewnej poprawy wskaźników dzietności, z tego powodu nie będzie się jednak zwiększać liczba urodzeń" – podkreśla prof. Witkowski. Obecnie w Polsce jest 1 mln 400 tys. dzieci w wieku przedszkolnym (3-6 lat). Demografowie spodziewają się, że jeszcze do 2016 roku ich liczba wzrośnie o 200 tys., ale potem będzie malała. Ogólna liczba ludności do 2035 roku zmniejszy się o 2 mln 100 tys. Będzie nas ok. 36 mln – zapowiadają demografowie. Prof. Irena Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH zwraca też uwagę na zmiany w strukturze rodziny. "Rodziny mają coraz mniej dzieci, są bardziej podatne na rozpad, wzrasta liczba rozwodów, są wrażliwe na zmiany sytuacji ekonomicznej" – wymienia. Demografowie wspominają też o migracjach, których liczba gwałtownie zwiększyła się w 2006 r., po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Współczesne pokolenia są coraz bardziej mobilne, można się wiec spodziewać w przyszłości częstszych migracji. Eksperci prognozują do 2012 roku wzrost migracji zagranicznych m.in. w wyniku łączenia rodzin oraz pełnego otwarcia rynków pracy w Niemczech i Austrii, a następnie łagodny spadek liczby emigrantów. Spodziewają się m.in. powrotu Polaków z emigracji lat osiemdziesiątych, którzy po zakończeniu aktywności zawodowej zechcą wrócić do Polski na emeryturę. Zauważają też, że Polska staje się coraz atrakcyjniejsza dla cudzoziemców, ale podkreślają, że na decyzje o migracjach bardzo duży wpływ ma sytuacja ekonomiczna i dlatego w sytuacji obecnego kryzysu trudno przewidywać zachowania emigrantów. W Polsce najwięcej ludności w wyniku migracji wewnętrznych tracą województwa wschodnie. Za pracą migrują oni do Warszawy. Również województwa małopolskie, wielkopolskie i pomorskie przyciągają migrantów. Na wielkość migracji wewnętrznych wpływa m.in. liczba zawieranych małżeństw.