Wysłanniczka Dudy przekonuje Senat

PAP |

publikacja 02.09.2015 12:49

Szefowa prezydenckiej kancelarii Małgorzata Sadurska zaapelowała w środę w Senacie o „konsekwentne traktowanie prezydenckich inicjatyw referendalnych". Według niej izba powinna potraktować tak samo referenda 6 września i 25 października.

Wysłanniczka Dudy przekonuje Senat Leszek Szymański /pap Szefowa Kancelarii Prezydenta RP Małgorzata Sadurska w Senacie

„Zwracam się do pań i panów senatorów, do Wysokiej Izby o wyrażenie zgody na przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego w dniu 25 października 2015 r. i tym samym konsekwentne traktowanie prezydenckich inicjatyw referendalnych. Będzie to wyrazem uszanowania wysiłku tych wszystkich, którzy podjęli starania o uwzględnienie ich opinii przy podejmowaniu decyzji przez organy państwa" - mówiła w środę Sadurska w czasie debaty w Senacie nad wnioskiem prezydenta Andrzeja Dudy o przeprowadzenie referendum 25 października, wraz z wyborami parlamentarnymi.

Senatorowie pytali prezydencką minister o brak informacji o skutkach finansowych, jakie wiązałyby się z obniżeniem wieku emerytalnego. Wątpliwości senatorów budziły m.in. konstytucyjność referendum związana z ogólnością pytań sformułowanych w projekcie postanowienia prezydenta.

Sadurska podkreślała, że obywatele w referendum będą mogli pokazać kierunek zmian, jakich oczekują od swoich przedstawicieli w parlamencie. Oceniła, że przedstawienie skutków finansowych związanych z pytaniami referendalnymi naruszałoby swobodę regulacyjną parlamentu.

Przyznała, że obniżenie wieku emerytalnego może prowadzić do zwiększenia obciążenia budżetu, jednak - zaznaczyła - brane pod uwagę powinny być nie tylko skutki finansowe, ale także społeczne.

W ocenie prezydenckiej minister pytania nie są ogólne, czy nieprecyzyjne, ale kierunkowe. Zwróciła uwagę, że podczas debaty w Senacie ws. wniosku o referendum b. prezydenta Bronisława Komorowskiego (zarządzonego za zgodą Senatu na 6 września) także padały zarzuty dot. ogólności pytań i ich niekonstytucyjności.

Podkreśliła, że wówczas Senat przychylił się do stanowiska reprezentowanego przez ówczesnego prezydenckiego ministra Krzysztofa Łaszkiewicza, że precyzyjna powinna być norma prawna, a pytania są ogólne, gdyż kierowane są do obywateli i muszą być dla nich zrozumiałe. „Jeśli będzie dobra wola Izby, to te pytania też będą zrozumiałe" - mówiła Sadurska.

W referendum tym Polacy mieliby odpowiedzieć na trzy pytania: czy są „za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy"; czy są „za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe" i czy są „za zniesieniem powszechnego ustawowego obowiązku szkolnego sześciolatków i przywróceniem powszechnego ustawowego obowiązku szkolnego od siódmego roku życia".

Sadurska mówiła o 6 milionach podpisów, które złożyli Polacy pod wnioskami o referendum w tych sprawach. „Takiego kapitału społecznego nie można marnować" - przekonywała.

Podziękowała marszałkowi Senatu Bogdanowi Borusewiczowi za to, że poprosił o wydanie opinii ws. pytań referendalnych tych samych konstytucjonalistów, co w przypadku referendum, które zarządzono na wniosek ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zaznaczyła, że ich ekspertyzy okazały się korzystne także dla wniosku prezydenta Dudy. Dodatkowo - mówiła Sadurska - tym razem poproszono też o opinię prof. Andrzeja Zolla, który krytycznie podchodzi o obu prezydenckich inicjatyw referendalnych.

Sadurska mówiła też, że prezydent nie wskazał w uzasadnieniu swojego wniosku ewentualnych skutków finansowych i społecznych, bo pytania „mają charakter kierunkowy", a odpowiedzi obywateli nie są ostatecznie wiążące dla Sejmu. Podkreśliła, że nie może wykluczyć, że prezydent Duda przygotuje swój projekt ustawy - np. w sprawie wieku emerytalnego, w którym będą zawarte stosowne wyliczenia.

Szefowa kancelarii prezydenta przekonywała senatorów, że mimo negatywnej opinii senackich komisji sprawa referendum nie jest jeszcze przesądzona; apelowała o ponowne przemyślenie sprawy.