Uchodźcy? Rodziny - tak, "młode byki" - nie

Maciej Rajfur

publikacja 09.09.2015 10:55

Jak rozegrać grę europejską dotyczącą imigrantów? Kogo wpuszczać, a kogo odesłać? Czy Polska już stoi przed realnym problemem? Co czeka nas w przyszłości? Jak interpretować apel papieża Franciszka? O tym z Przemysławem Wiplerem przy okazji jego wizyty we Wrocławiu rozmawia Maciej Rajfur.

Uchodźcy? Rodziny - tak, "młode byki" - nie Maciej Rajfur /Foto Gość - Te państwa, które zburzyły ład w Afryce Północnej, one powinny wziąć odpowiedzialność za to, co się teraz dzieje w Europie - mówi P. Wipler

Maciej Rajfur: Fala imigrantów, która zalewa Europę jest niewątpliwie najpopularniejszym tematem ostatnich dni na Starym Kontynencie. Czy problem, Pana zdaniem, dotyczy Polski, jeśli przybysze z południa nie pchają się za wszelką cenę do nas, tylko do naszych zachodnich sąsiadów z powodów ekonomicznych?

Przemysław Wipler: Z tych samych powodów Polacy nie chcą mieszkać w Polsce, z których muzułmanie z północnej Afryki, Syrii, Azji Mniejszej nie chcą tutaj przyjeżdżać. Partia KORWiN wyraźnie protestuje przeciwko pomysłom eurokratów: Niemców, Belgów, Austriaków, Francuzów, by kogokolwiek na siłę trzymać w obozie w Polsce. Jeżeli ktoś chce się dostać do krajów Europy Zachodniej z uwagi na model polityki socjalnej tam prowadzonej, to nie widzę żadnych powodów, dla których mamy tu kogoś trzymać za zasiekami, czy murami. Pomysł, który forsują niektóre kraje europejskie, o podziale imigrantów ma zmusić ludzi, zanim dojadą do swojego celu, do odsiedzenia bliżej nieokreślonego czasu w obozach w innych krajach. Temu mówimy stanowcze nie.

A jeżeli znajdą się ochotnicy, którzy jednak wybiorą Polskę?

Powinniśmy wpuścić ich tylko w przypadkach, gdy będą chcieli w Polsce pracować, akceptować polskie prawo i szanować nasze tradycje. Jeśli znajdą się chętni Polacy, którzy pomogą takim imigrantom - nie widzimy żadnego problemu. Cenimy sobie swobodę przepływu osób na terenie Unii Europejskiej. Jeżeli jakaś parafia w Polsce, np. moja na warszawskim Wawrze, będzie chciała realnie pomóc takim osobom, to sam ustawię stały przelew, by wesprzeć tę inicjatywę, o ile Polacy będą dbać, żeby przybyła rodzina uczyła się języka polskiego i starała się zaadaptować do nowych warunków.

A jak sprawdzimy, jakie rzeczywiste cele stawia sobie imigrant, czy zarobkowe, czy chce po prostu schronić się przed wojną w swojej ojczyźnie?

Dlatego podkreślam tu słowo rodzina. Mówimy o jednej rodzinie w parafii, a nie tworzeniu dzielnicy muzułmańskiej czy getta, w których ludzie z pogardą podchodzą do prawa i obyczajów panujących na danym terenie. Obecnie mamy w Polsce obozy dla uchodźców z Czeczeni i tam się dzieją sceny dantejskie, a warunki są nie mniej skandaliczne od tych, które obserwujemy w obozach dla uchodźców na terenie Węgier. Słusznie powiedział Rafał Ziemkiewicz: „Gdyby imigranci mogli przynieść jakąkolwiek korzyść, Niemcy na pewno nie dzieliliby się nimi z innymi krajami”. Uchodźcę rozumie się jako kobietę z dzieckiem, bo mężczyźni zazwyczaj walczą na froncie, a te, „młode byki”, których widzimy na przypływających do Europy statkach, jadą tu zapewne w swoich celach.

I tacy ludzie nie powinni mieć wstępu do Polski?

My doskonale pamiętamy zapowiedzi przywódców Państwa Islamskiego, w których padło, że wyślą wkrótce do Europy pół miliona ludzi, a wśród nich terrorystów. Nie lekceważymy tego.

Czyli zgadza się Pan ze słowami papieża Franciszka, który nawołuje do tego, aby każda parafia Europy przyjęło jedną rodzinę?

To jest piękny apel do serc europejskich chrześcijan. Podstawowy problem polega na tym, że do tanga trzeba dwojga. Papież Franciszek bez problemu znajdzie rodziny, które zechcą się osiedlić w diecezji rzymskiej. Te same rodziny zapewne płakałyby, gdyby miały być umieszczone w polskich parafiach. A jeśli się znajdą takie, to musimy zadbać o to, aby szanowały naszą kulturę i chciały u nas żyć respektując polskie prawo.

Migracje ludności do Europy, które obserwujemy teraz, można nazwać inwazją, albo zastąpić je po prostu słowem inwazja?

Nie możemy tego wykluczyć, a jeżeli Europa w tym roku przyjmie kilkaset tysięcy tego rodzaju gości, to za rok u jej granic stanie kilka milionów kolejnych, a nie wiadomo, ile zginie w Morzu Śródziemnym, próbując się przedostać do El Dorado. Niedługo stworzy się mechanizm, w ramach którego będzie jasno pokazane, jak bardzo opłacalne są przenosiny do krajów europejskich, w których wystarczy mieć dzieci, nie trzeba pracować, by żyć lepiej niż ciężko pracująca rodzina tubylcza. To jest fala, która albo ostatecznie obali resztki europejskiego państwa socjalnego, albo doprowadzi do obecności dziesiątek milionów ludzi, którzy totalnie nie szanują nas, naszego dorobku i kultury. Nasz ład jest im kompletnie obcy.

Czyli już powinniśmy się zastanawiać, co ewentualnie wtedy robić?

Europa w międzyczasie zacznie w swoim wnętrzu po prostu budować mury, jakie dzisiaj stoją między USA a Meksykiem, a jaki Victor Orbán wznosi teraz między Węgrami a Serbią. Dla partii KORWIN jest jasne, że będziemy reprezentować tych wszystkich Polaków, którzy nie chcą mieć w swojej miejscowości getta muzułmańskiego, w którym ton nadają radykalni islamiści. Ci ludzie mówią: "Wy, Polacy nie macie dzieci, my mamy dzieci, my was skolonizujemy". To przekaz, który oni rozpowszechniają z poczuciem wyższości. Polska nie stwarza zachęt, bo uciekają z niej przede wszystkim młodzi Polacy. Jednak proponowanie takich projektów jak 500 złotych na każde dziecko w wykonaniu Prawa i Sprawiedliwości tylko przyciąga zarobkowych imigrantów. To idealny model finansowania dzietności dla muzułmanów. Do tego dochodzi praca na czarno i już łatwo o spełnienie warunku o mniejszym niż 800 zł dochodzie na członka rodziny.