Lewica ewangeliczna

Franciszek Kucharczak

GN 38/2015 |

publikacja 17.09.2015 00:15

To szlachetna rzecz przyjąć obcych do domu 
– ale swojego.

Lewica ewangeliczna rysunek franciszek kucharczak /gn

Lewicowo wrażliwi ludzie świetnie znają Biblię, a konkretnie: „Nie rzucajcie we mnie kamieniami” – czy jakoś tak. Albo: „Masz belkę w swoim oku, więc odczep się ode mnie” – czy jakoś tak. I świetnie znają też: „Nie sądźcie”, używając tych fraz w sytuacji, gdy ktoś krytykuje ich działania. Oni sami, owszem, mogą kogo chcą wprost nazwać nazistą (jak wydawany przez Agorę dziennik „Metro”: „Ratusz nie pozwolił na sobotnią manifestację nazistów przeciw uchodźcom”), ale to nie jest sądzenie. To jest uzasadniona krytyka, która się Polakom należy jak dziewczynkom pigułki poronne. A to dlatego, że Polacy są gorsi niż inni, zwłaszcza niż Niemcy, bo nie chcą podróżnych w dom przyjąć. To dlatego Tomasz Gross z okazji kryzysu migracyjnego napisał do niemieckiej gazety: „To ohydne oblicze Polaków pochodzi jeszcze z czasów nazistowskich”. I stwierdził, że choć Polacy szczycą się oporem wobec Niemców, to… zabili więcej Żydów 
niż Niemców. 


No, skoro tacy jesteśmy, to nie dziwota, że „postęp” musi nas pouczać słowami Jezusa: „Byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie”. 


Oczywiście trzeba przyjmować przybyszów i pomagać potrzebującym, kim by nie byli. Ale jednak to nie to samo, co uczynić kogoś domownikiem na stałe. Tu trzeba rozwagi, zwłaszcza że mamy do czynienia ze zjawiskiem społecznym na olbrzymią skalę. Tymczasem „Salon” wpada we wściekłość, gdy mowa o przyjmowaniu zagrożonych chrześcijan. I chce, żeby to było przyjmowanie „obojętnie kogo”. To zaś znaczy, że mają to być przede wszystkim niechrześcijanie. 


Wygląda na to, że „Salon” używa sprawy migracji tak, jak wcześniej używał konwencji ws. przemocy wobec kobiet: Szczytne hasła mają służyć wywracaniu świata na lewą stronę.
 Bo gdyby udało się w Polsce zorganizować choćby małe „multi-kulti”, inżynierowie społeczni wreszcie będą mogli wiarygodniej niż dotąd ująć się za „prześladowanymi mniejszościami religijnymi”. Wreszcie będzie się można oburzać, jak my to obrażamy swymi świętami żyjących w Polsce muzułmanów, buddystów i hinduistów. Łatwiej będzie toczyć bój o zdjęcie krzyża z miejsc publicznych lub utopienia go w masie innych symboli. I zacznie się to, co działa już w krajach „postępu”, gdzie funkcjonariusze „tolerancji” dostają histerii na wieść o szkolnych jasełkach, o stajenkach na placach i o choinkach w urzędach. Będzie można wreszcie zorganizować oburzonych „przedstawicieli mniejszości”, którzy poskarżą się Strasburgowi na „wyróżnianie tylko jednego światopoglądu”.


Oczywiście do tego „Salon” się nie przyzna. „Salon” po prostu zapałał ewangeliczną miłością i chce przyjmować ludzi „bez-względu-na-religię”, choć oni nawet się do nas niespecjalnie wybierają.


Cała sprawa ciekawie korespondowała z sejmową debatą ws. zniesienia aborcji. Tu akurat środowiska „postępu” jakoś nie przypomniały sobie słów Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. I okazuje się, że nie trzeba przyjmować najmniejszych, chociaż już są między nami. Można ich nawet zabić.


No, ale lewicowa akceptacja dla Ewangelii ma swoje granice.


Poglądy sprawcze


W Sejmie wybuchła burza w czasie dyskusji nad obywatelskim projektem ustawy znoszącej aborcję. Podpisało się pod nią prawie pół miliona Polaków, ale Sejm, głównie dzięki głosom PO, znów posłał ją do kosza. Wcześniej jednak posłowie mogli wysłuchać nieco prawdy o aborcji. Ponieważ Kaja Godek w roli sprawozdawcy konsekwentnie nazywała aborcję zabijaniem, wielu obecnych na sali poczuło się obrażonych i zaczęło buczeć. Oburzył się także wicemarszałek Wenderlich, który w końcu wyłączył Kai Godek mikrofon. Zanim to jednak zrobił, pouczył ją w taki sposób: „Słowo »zabijanie« nie jest na miejscu wobec tych, którzy mają inne poglądy”. I to jest bardzo ciekawe rozumowanie. No bo skoro uznanie zabitego dziecka za zabite zależy od poglądów, to znaczy, że zabici dorośli także są zabici tylko dla tych, którzy tak uważają. Podobnie będzie, jeśli ktoś nas, powiedzmy, okradnie. Wówczas będzie go można nazwać złodziejem, ale tylko w gronie ludzi, którzy też uważają, że to złodziejstwo. Podobnie z oszustwami, pobiciem i wszelkimi innymi przykrościami. Dobrze będzie więc przed wezwaniem policji sprawdzić, czy dany funkcjonariusz w kwestii zła, które nas spotkało, podziela nasze poglądy. 


Strach posła


W debacie przed głosowaniem nad ustawą, o której powyżej, wyróżniła się też marszałek Kidawa-Błońska, która strofowała Kaję Godek, aby zapowiedzią poinformowania o tym, kto jak głosował, nie straszyła posłów. Godek odpowiedziała pytaniem: „Czy informowanie o działaniach w Sejmie jest straszeniem posłów?”. Cóż, chyba tak. Wielu z tych, co utrwalają w Polsce aborcję i inne takie, zasiada w ławach tylko dlatego, że wyborcy słyszą jak gadają, a nie widzą, na jakie guziki przyciskają.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.