Lekarz nie podawał Demerolu

PAP |

publikacja 30.06.2009 01:15

Prawnik reprezentujący lekarza Michaela Jacksona oświadczył, że jego klient nigdy nie podawał ani nie przepisywał piosenkarzowi środków przeciwbólowych Demerol czy OxyContin - informuje w poniedziałek agencja Associated Press.

Lekarz nie podawał Demerolu Andy Rain/ PAP/EPA Wiadomości od fanów Jacksona na sklepie muzycznym w Londynie.

Prawnik zdecydowanie zaprzeczył pogłoskom, jakoby ten lekarz podawał gwiazdorowi leki, które przyczyniły się do śmierci Jacksona. W wywiadzie dla AP prawnik Edward Chernoff podkreślał, że wszelkie leki, które dr Conrad Murray podawał Jacksonowi, były przepisywane w związku z konkretnymi problemami zdrowotnymi pacjenta. "Dr Murray nigdy nie przepisywał ani nie podawał Demerolu Michaelowi Jacksonowi - oświadczył Chernoff. - Nigdy. Nie tamtego dnia. (...) I OxyContinu też nie, jeśli o to chodzi".

Według Chertoffa, kiedy Murray zorientował się, że Jackson nie oddycha, ale ma jeszcze słaby puls, natychmiast przystąpił do reanimacji.

Adwokat Jacksonów - Londell McMillan - mówił w telewizji NBC, że rodzina jest zaniepokojona okolicznościami śmierci Michaela, biorąc pod uwagę, że wydawał się on dostatecznie zdrowy, by przygotowywać się do zaplanowanych koncertów. Ludzie z otoczenia Jacksona mówią, że niepokoiło ich używanie przez piosenkarza środków przeciwbólowych. Rodzina Jacksona zażądała drugiej autopsji, niezależnej od tej, którą przeprowadzili lekarze sądowi w Los Angeles.

W piątek rzecznik urzędu koronera (lekarza miejskiego badającego przypadki niejasnych zgonów) oświadczył, że nie można jeszcze autorytatywnie orzec, jakie były przyczyny śmierci piosenkarza. Zaznaczył jednak, że nie stwierdzono, by była ona wynikiem działania przestępczego. Nieoficjalnie wiadomo, że Jackson zażywał od kilku lat środki przeciwbólowe i antydepresanty. Atak serca, który według tych doniesień spowodował śmierć, mógł być wywołany przedawkowaniem właśnie Demerolu. Gdy przyjechali ratownicy, lekarz, którego podejrzewano o podanie środka, usiłował przywrócić piosenkarza do życia. Towarzyszył też gwiazdorowi w drodze do szpitala, w którym stwierdzono zgon.

Autopsja przeprowadzona w piątek nie wykazała, co zabiło Jacksona. Dopiero za kilka tygodni będą znane wyniki badań toksykologicznych, mogących wykazać obecność narkotyków we krwi.

Brukowy brytyjski dziennik "The Sun" podał w poniedziałek szokujące wyniki sekcji zwłok Jacksona. Miała ona wykazać, że w jego żołądku znajdowały się tylko pigułki, a ciało było całe pokłute po zastrzykach. Piosenkarz był skrajnie wychudzony. Na jego ciele stwierdzono też ślady co najmniej 13 operacji plastycznych. Jackson mówił, że przeszedł tylko dwie.

Pogłoski o złej kondycji fizycznej Jacksona usiłowała w zeszłym tygodniu dementować firma AEG, która organizowała jego zapowiedziane koncerty w Londynie w lipcu.