Słowa dotrzymał

Joanna Juroszek

Gość Katowicki 41/2015 |

publikacja 08.10.2015 00:00

Ojciec Franciszek. Na chwilę zostawili mnie z nim samą. Tak stałam nad nim i mówię: „Tobie się oczy zamknęły, to mnie się teraz otworzą”. Już one mi dadzą popalić…

  Ks. Franciszek Blachnicki,  czcigodny sługa Boży Reprodukcja Henryk Przondziono /Foto Gość Ks. Franciszek Blachnicki, czcigodny sługa Boży

Jestem Renata. Mam męski głos, bo palę. Wiem, to nietypowe jak na Ruch, ale jestem za stara, żeby teraz rzucać palenie – Renata Manikowska na stałe mieszkająca w Ludwigshafen w Niemczech bez zbędnych wstępów rozpoczyna naszą rozmowę na Skypie.

– Ojca znałam niecały rok. I tak kiedyś żartobliwie powiedziałam, że jak stanęłam na jego drodze, to błyskawicznie dojrzał do nieba. Gdy umarł, to mi się ziemia rozstąpiła pod nogami. Odszedł mój opiekun, ktoś, na kim mogłam polegać, komu mogłam zaufać. Nie znałam wtedy jeszcze Jezusa. Odszedł ktoś, w kim pokładałam całą nadzieję. Brakuje mi go często. Nie jako kapłana, ale tak chciałabym o polityce z nim porozmawiać…

Ojcze, głupi jesteś?!

Renata pochodzi ze Szczecina. Kiedy wraz z mężem trafiła do Niemiec, bardzo brakowało jej Polaków. Znalazła ich w oazowym ośrodku w Carlsbergu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.