Miłosierdzie Boże od wieków

Paulina Smoroń

publikacja 25.10.2015 19:02

Od konsekracji krakowskiego kościoła Bożego Miłosierdzia "na Smoleńsku" minęło już 350 lat.

Miłosierdzie Boże od wieków Paulina Smoroń /Foto Gość ​Podczas uroczystości nowy ołtarz poświęcił bo Tadeusz Pieronek

Z tej okazji 25 października bp Tadeusz Pieronek przewodniczył jubileuszowej Mszy św. i poświęcił nowy ołtarz Bożego Miłosierdzia.

Znajduje się w nim obraz Jezusa Miłosiernego, który ma równie ciekawą historię, jak kościół.

- Obraz z taką przeszłością i związany z takimi postaciami jak św. Faustyna czy św. Jan Paweł II, robi wrażenie i pomaga. Starajmy się korzystać z okazji i w tym kościółku, w którym Boże Miłosierdzie jest czczone od wieków, starajmy się zwracać do Boga także dzięki tej wizualizacji - mówił bp Pieronek.

Niechciany obraz?

Autorem dzieła, które dziś znajduje się w nowym ołtarzu jest lwowski artysta Stanisław Batowski. To właśnie do niego z prośbą o namalowanie wizerunku Jezusa zwróciła się m. Michaela Moraczewska. Dzieło miało później znaleźć się w kaplicy zakonnej w Łagiewnikach, jednak obraz nigdy tam nie trafił. Wszystko dlatego, że w tym samym czasie z podobną prośbą zwrócono się do innego malarza - Adolfa Hyły. To właśnie on jest autorem znanego na całym świecie wizerunku Jezusa Miłosiernego.

Obaj malarze swoje dzieła skończyli jesienią 1943 roku, dlatego też narodził się problem, który z nich rzeczywiście znajdzie się w Łagiewnikach. I być może gdyby A. Hyła nie postanowił ofiarować swojego obrazu, jako wotum za ocalenie rodziny z wojennej zawieruchy, dziś w Łagiewnikach rzesze pielgrzymów czciłyby obraz artysty ze Lwowa.

Z pomocą w podjęciu decyzji przyszedł kard. Adam Sapieha, który wskazując na obraz A. Hyły powiedział, że "skoro ten został ofiarowany jako wotum, to niech będzie w kaplicy". Zapewnił przy tym, że również dla obrazu lwowskiego malarza znajdzie godne miejsce. Takim właśnie sposobem Jezus Miłosierny Batowskiego trafił do niewielkiego kościółka na krakowskim Smoleńsku. Choć może nie jest on powszechnie znany, to niewątpliwie ukochali go wszyscy czciciele Bożego Miłosierdzia. Jak podkreśla ks. Krzysztof Halaczek, to właśnie Niedziela Miłosierdzia przyciąga do kościoła najwięcej wiernych.

Pierwszy taki kościół

Malutka świątynia w centrum Krakowa jest najprawdopodobniej pierwszą świątynią w Polsce, która była dedykowana Bożemu Miłosierdziu. Jej historia sięga roku 1555, kiedy Jan Żukowski odkupił dwór od Jana Myszkowskiego z Mirowa i w tym miejscu postanowił zbudować kaplicę i szpital dla ubogich.

- Kościół był taką przystanią dla tych ludzi, którzy tutaj w cierpieniu spotykali się z Bogiem - tłumaczy ks. K. Halaczek. Jednak historia nie oszczędzała tego maleńkiego, w tamtych czasach drewnianego kościółka. Już 32 lata później wojska arcyksięcia Maksymiliana Habsburga spaliły przedmieścia Krakowa, łącznie ze Smoleńskiem.

Nowy, murowany kościół dzięki składkom wiernych odbudowano w latach 1624-1627. Po 23 latach powiększył go penitencjarz katedry na Wawelu, ks. Jan Wróblewski. Kolejnym nieszczęściem, które sprawiło, że po świątyni zostało niewiele, był potop szwedzki.

- Szwedzi zrównali go z ziemią m.in. dlatego, żeby jako wysoki budynek nie służył przeciwnikom do niszczenia Krakowa - tłumaczy ks. Krzysztof Halaczek. Kościółek jednak szybko udało się odbudować i wtedy też 25 października konsekrował go bp Mikołaj Oborski. Od tamtego czasu minęło już 350 lat. Dziś o świątynię dbają kanonicy Kapituły Krakowskiej, ponieważ jest ona integralną częścią parafii na Wawelu.

Kościół był również kilkukrotnie zalany przez występującą z brzegów Rudawę. Nawet na jednej ze ścian znajduje się tablica wskazująca poziom wody w czasie powodzi w 1813 r.

Skarby ukryte w kościele

Obraz przedstawiający Jezusa Miłosiernego to nie wszystko, co kryje w sobie ta maleńka świątynia. - W II połowie XVII w. w kościele pojawiły się zachowane do dziś ołtarze boczne, ambona, obraz Misericordia Domini i obraz Chrystusa biczowanego przy kolumnie, a w XVIII w. barokowy konfesjonał, malowane antepedia, relikwie krzyża św., monstrancja, kielichy i ornaty. Są też obrazy św. Katarzyny Aleksandryjskiej i św. Kazimierza zawieszone nad chórem i rokokowe obrazy Jonasza i Tobiasza - wyliczał ks. prof. Jacek Urban w homilii przygotowującej do jubileuszu konsekracji. Z tym miejscem związany był również ks. Grzegorz Gerwazy Gorczycki nazywany polskim Bachem czy "klejnotem kapłaństwa", którego po śmierci pochowano prawdopodobnie właśnie w tym kościele. Przed laty modlił się tam również Karol Wojtyła. Dziś w kościele znajdują się relikwie papieża Polaka i ornat, który miał na sobie, gdy odprawiał Mszę św. na Błoniach w 1979 r. Od środy, 21 października, wierni w kościele na Smoleńsku mogą czcić również relikwie św. s. Faustyny.

Wiernych nie brakuje

Choć w okolicy jest wiele większych świątyń, to na brak wiernych nie można narzekać. - Kościół nie jest duży, więc zapełnić go nie trudno, ale co niedzielę na każdej Mszy świętej większość miejsc jest zajętych - mówi ks. K. Halaczek. Jak tłumaczy, oprócz kultu Bożego Miłosierdzia, ludzi przyciąga niewątpliwie sentyment do tego miejsca i urok kościoła, który tworzy dobry nastrój do modlitwy.

- Być może to właśnie dlatego, że nie ma tu wielkich przestrzeni, łatwiej się skupić - zastanawia się ks. K. Halaczek. Do ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego główne uroczystości odpustowe obchodzone były w Święto Podwyższenia Krzyża. Obecnie jest to druga data odpustu w tej świątyni. Dziś z kościoła korzystają także Ruch Światło–Życie oraz Ormianie.

Podczas jubileuszowej Mszy św. bp Tadeusz Pieronek mówił do zebranych również o tym, że pojęcie Kościoła jest dziś bardzo często mylnie rozumiane. - Istotne jest to, że to my stanowimy Kościół, my wyrastamy na tym fundamencie, który jest niezniszczalny, święty i nieskalany. Tym fundamentem jest Chrystus. On na sobie, na swojej boskości i sile buduje Kościół z żywych kamieni, które niestety są grzeszne - podkreślał.