W wyłomie muru

Marcin Jakimowicz

GN 44/2015 |

publikacja 29.10.2015 00:15

„Na twoich murach: Gliwice, Wrocławiu, Warszawo, postawiłem straże. cały dzień i całą noc nigdy nie umilkną” – mógłby dziś prorokować Izajasz. Nad Wisłą jest coraz więcej strażników. Gromadzą się w Domach Modlitwy. Chcą uwielbiać Boga 24/7.

Historia Domu Modlitwy  w Gliwicach  jest prawdziwym cudem  Roman Koszowski /Foto Gość Historia Domu Modlitwy w Gliwicach jest prawdziwym cudem

To historia o domu, który spadł z nieba. Gdybyśmy mieli w jednym zdaniu opowiedzieć o miejscu, w którym siedzimy, powiedzielibyśmy: Bóg spełnia marzenia. To nie metafora – Barbara i Jacek Janusowie są wyraźnie poruszeni.
 

to jest to!

Gliwice. Ulica Wieczorka. Ścisłe centrum. Ludzie w kawiarniach piją cappuccino, nie wiedząc, że kilkanaście metrów obok nich trwa właśnie gorące uwielbienie. Ściany Domu Modlitwy są świetnie wyciszone, więc nawet gdy muzycy dosłownie traktują słowa psalmu: „Wykrzykujcie na cześć Pana wszystkie ziemie”, to pełne ognia błogosławieństwo nie wydostaje się na zewnątrz. W formie dźwięków, bo – jak wierzą modlący się – w sferze duchowej naprawdę przemienia to miasto.

– Po dziesięciu latach małżeństwa zaczęliśmy się łapać na tym, że nasza wiara stała się „niedzielna” – opowiadają Basia z Jackiem. – Spotkaliśmy się w Odnowie Charyzmatycznej, ale potem przez to, że skupiliśmy się na pracy i wychowaniu dzieci, nasze zaangażowanie osłabło. Stawaliśmy się letni. Wiedzieliśmy, że musi się coś zmienić. Pytaliśmy Boga: „Czego od nas oczekujesz?”. I wtedy On zaczął wzbudzać w naszych sercach pragnienie, by stworzyć miejsce, gdzie będzie można Go uwielbiać. Zaczęliśmy o tym głośno mówić. Spotykaliśmy się w Zabrzu z liderami wspólnot, zostawaliśmy po Mszy, by dłużej uwielbiać Boga.

Wspólnie z innymi zabrzańskimi wspólnotami raz w miesiącu spotykaliśmy się na Mszy św. z modlitwą za Zabrze, czuliśmy jednak, że On powołuje nas do czegoś nowego. Duch Święty kierował nasze kroki w stronę jedności. Bóg kruszył w nas uprzedzenia i lęki. W 2010 roku pojechaliśmy do Domu Modlitwy we Wrocławiu. Urzekło nas to, co zobaczyliśmy. Słowo Boże plus uwielbienie śpiewem to było coś, co nas zachwyciło! Z czasem poznaliśmy braci protestantów, którzy opowiadali nam o Międzynarodowym Domu Modlitwy, w Kansas.

– Gdy trafiłem na dziesięć dni do IHOP-u, modliłem się, widziałem ten tętniący życiem gmach i czułem: To jest to! – opowiada Jacek. – Gdy Bóg zrodził w nas pragnienie Domu Modlitwy, zaczęliśmy… kupować instrumenty. W ciemno. Nie mając pojęcia, gdzie i kiedy się przydadzą. Gdy w pracy dostałem sporą gratyfikację, poświęciłem ją na zakup sprzętu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.