To jest petarda!

Marcin Jakimowicz

GN 45/2015 |

publikacja 05.11.2015 00:15

O tym, jak słowa: „Zobacz, to ten pijak!”, mogą złamać życie, i o Bogu, który ożywia trupy, z Dobromirem „Makiem” Makowskim rozmawia Marcin Jakimowicz.

Dobromir Makowski, roman koszowski /foto gość Dobromir Makowski,
raper, założyciel fundacji „Młodzi dla Młodych”, może powiedzieć o sobie: „przeszedłem przez piekło”

Marcin Jakimowicz: Jesteś w stanie podziękować za swoje pokiereszowane życie czy budzisz się w nocy zlany zimnym potem?

Dobromir „Mak” Makowski: Jestem w stanie dziękować. Za wszystko. Za to, że moi rodzice pili, że moja mama nas zostawiła, że sprzedawała swoje ciało za pieniądze. Za to, że moi rodzice siedzieli w kryminale, że jako brzdąc wylądowałem z bratem na ponad pięć lat w domu dziecka. Za to, że ojciec był niewidomy. Za to, że od dziecka słyszałem: „Makowski, jesteś nikim!”. Widzę po latach, że Bóg zbudował pomysł na moje życie, wykorzystując cierpienia, które wcale nie pochodziły od Niego. Ja Go nie oskarżam. To nie On stworzył cierpienie, wiem o tym. On jest ekspertem od naprawiania sytuacji kryzysowych. Nie spotkałem lepszego terapeuty.

Pierwsze wspomnienie z domu dziecka?

Pamiętam etap, gdy miałem 4–5 lat. Pamiętam ludzi, którzy mówili: „Jesteś zerem. Nic z ciebie nie będzie”. Pamiętam tatę, który zabierał nas na weekendy do Pabianic. Miał w ręku laskę i mówił: „Jeśli zobaczysz jakąś przeszkodę, powiedz mi”. W końcu ojciec zabrał nas do domu na dobre. I wtedy rozpoczął się kolejny rozdział dramatu. Tata pił i gdy był nawalony, rzucał się na nas z agresją. Nie miał hamulców. Gdy pijany zawołał: „Zabiję was”, czuliśmy, że nie żartuje. Zamykał nas na noc w łazience i ryczał: „Siedźcie tu, szmaty!”. Brał siekierę i szedł do babci, by szantażować ją: „Oddaj rentę, bo…”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.