Nasze drogie dzieci

Leszek Śliwa

GN 45/2015 |

publikacja 05.11.2015 00:15

Specjaliści wyliczyli, że wychowanie dziecka do 19. roku jego życia kosztuje co najmniej 176 tysięcy złotych. Jak przy takich wydatkach myśleć jeszcze o finansowym zabezpieczeniu jego przyszłości?

Nasze drogie dzieci Roman Koszowski /foto gość

Gdyby komuś się wydawało, że te 176 tysięcy to kwota zaniżona, spieszę poinformować: tyle pieniędzy starczy na zaspokojenie tylko najbardziej podstawowych potrzeb dziecka. Tak wyliczyli eksperci z Centrum im. Adama Smitha. Według nich koszt wychowania jednego dziecka mieści się w przedziale od 176 do 190 tys. zł, dwójki dzieci – od 317 tys. do 350 tys. zł, a trójki – od 421 do 460 tys. zł. Od razu trzeba dodać, że według innych wyliczeń zamożniejsi rodzice, których stać na zajęcia dodatkowe ułatwiające start zawodowy dziecka, jak np. kursy językowe, a także finansowanie rozwoju jego zainteresowań, zapłacą za wychowanie dziecka 280 tysięcy. A wydatki tych, którzy mogą sobie pozwolić najpierw na nianię, a potem na prywatną, prestiżową szkołę i ekskluzywne zajęcia dodatkowe, sięgają nawet 510 tysięcy.

Po pierwsze: edukacja

Tak czy inaczej, ci z nas, którzy mają dzieci, z pewnością zrobią wszystko, żeby zapewnić im jak najlepszy życiowy start. Pewną pociechą może być to, że najważniejszą formą zadbania o przyszłość finansową dziecka nie jest gromadzenie dla niego pieniędzy, tylko nakłady, które ponosimy na jego edukację. – Rzeczywiście, edukacja oraz wychowanie są ważniejsze niż zapewnienie pieniędzy na start w dorosłe życie. Dlatego nawet jeśli rodziców stać na zapewnienie dziecku wszystkiego, w pierwszej kolejności warto nauczyć je finansowej zaradności i odpowiedzialności. Wskazywanie właściwych postaw i zachowań, motywowanie oraz wspieranie dziecka w rozwijaniu różnorodnych umiejętności – a w późniejszym wieku także nauka racjonalnego dysponowania otrzymanymi od rodziców pieniędzmi – sprawi, że dziecko będzie potrafiło samodzielnie radzić sobie w życiu. Kupując dziecku wszystko, pozbawiamy go uczucia satysfakcji, jaką sprawia realizacja postawionych sobie celów.

Dlatego jedną z miar odpowiedzialnego wychowania jest nauczenie dziecka, by umiało własnymi siłami osiągnąć to, co mogłoby „za darmo” otrzymać od rodziców – twierdzi Tomasz Michalak z Union Investment TFI. Inwestycja w wykształcenie to nie tylko wybór odpowiednich szkół czy osobiste uczenie dziecka zasad prowadzenia domowego budżetu. To także, a może raczej przede wszystkim, właściwy przykład. Jeśli sami żyjemy na kredyt i nie kontrolujemy własnych wydatków, możemy być pewni, że dziecko bardzo szybko to zauważy. Rezultat będzie opłakany. Małe dziecko ślepo naśladuje rodziców i w myśl zasady „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” będzie kiedyś powielało nasze błędy. Z kolei duże dziecko jest krytyczne wobec rodziców. I wszelkie nasze mądre porady będą przez nie z góry odrzucane, jeśli nie będą się pokrywały z naszym zachowaniem. A więc najlepiej zabezpieczamy przyszłość dziecka, jeśli sami postępujemy mądrze i rozsądnie.

Ziarnko do ziarnka

Wszystko to oczywiście nie znaczy, że możemy zlekceważyć potrzebę odkładania pieniędzy z myślą o przyszłości dziecka. Pokolenie dzisiejszych pięćdziesięciolatków po wejściu w wiek dorosły doceniło, jak wielką dla nich pomocą było chociażby gromadzenie przez ich rodziców wkładów na mieszkanie spółdzielcze na tzw. książeczkach mieszkaniowych. Wiemy, że w PRL-u na mieszkanie czekało się nieraz kilkanaście lat. Jeśli ktoś zaczynał oszczędzać dopiero jako dorosły, jego droga do własnego M3 czy M4 (jak wówczas nazywano standardowe mieszkania w bloku) była znacznie dłuższa niż tych, dla których zaczęli zbierać już rodzice. Jednym z warunków przesuwania się w kolejce do mieszkania było bowiem zgromadzenie pełnego wkładu. Nawet więc w peerelowskiej rzeczywistości niedoboru mieszkań oszczędzanie na swoje lokum miało sens. Teraz, kiedy posiadanie pieniędzy gwarantuje możliwość zakupu, ta reguła staje się jeszcze bardziej oczywista. Specjaliści twierdzą, że możemy być spokojni, jeżeli co miesiąc na przyszłość dziecka odłożymy 500 złotych. Nawet gdybyśmy trzymali te pieniądze na zwykłej lokacie, po 20 latach zgromadzimy bowiem 120 tysięcy samego kapitału, nie licząc odsetek. Nie powinniśmy się jednak zrażać, jeśli nie stać nas na tak poważne oszczędzanie. Pamiętajmy, że nawet drobne kwoty odkładane regularnie po latach tworzą spore sumy. Zwłaszcza, że możemy te kwoty zainwestować lepiej niż w zwykłą lokatę. Warto podkreślić, że oszczędzanie dobrze zacząć już wtedy, kiedy dziecko jest zupełnie małe i wzrost wydatków odczuwany przez młodych rodziców jest jeszcze niewspółmiernie niski w porównaniu do obciążeń ponoszonych przez nich w momencie, gdy dziecko podrośnie.

Ubezpieczyć czy oszczędzać?

Często oferowaną metodą zadbania o przyszłość dziecka są tzw. ubezpieczenia posagowe, czyli specjalne programy oszczędnościowe, które zapewnią uposażonemu dziecku wypłatę sumy ubezpieczenia z chwilą osiągnięcia przez nie wieku określonego w umowie (np. 18 lub 25 lat). Stanowią one również zabezpieczenie dla dziecka w sytuacji nieszczęśliwego wypadku rodzica, jego śmierci lub inwalidztwa. Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że naprawdę korzystne finansowo takie ubezpieczenie staje się dopiero wtedy, kiedy stanie się nam coś złego. Jeśli żadne poważne nieszczęście nam się nie przytrafi, wyjmiemy potem mniej pieniędzy, niż włożyliśmy. Dlatego ubezpieczenia posagowe są popularne w bogatych społeczeństwach zachodnich. Ludzie zamożni wiedzą, że stać ich będzie na pomaganie dziecku, a jedynym zagrożeniem jest dla nich śmierć czy choroba. Jest to więc sposób dobry dla bogatych, którzy nie muszą się troszczyć o to, żeby dodatkowo zarobić, a nawet stać ich na to, żeby stracić za cenę poczucia bezpieczeństwa. Natomiast jeśli ktoś ma mniej pieniędzy, lepiej żeby rozejrzał się za czymś innym.

Cztery ważne kroki

Specjaliści twierdzą, że racjonalne postępowanie sprowadza się do czterech kolejnych etapów działania. Po pierwsze – należy sprawdzić, ile miesięcznie wydajemy na utrzymanie rodziny, ile wynoszą stałe opłaty (czynsz, media) i ile spłacamy kredytów. Jak rozpiszemy wszystko punkt po punkcie, przekonamy się, czy możemy wygospodarować choćby kilkadziesiąt złotych oszczędności. Tak czy inaczej, oszczędzanie powinniśmy zacząć od spłacenia pożyczek. Pamiętajmy, że nie możemy dziecka „urządzić” w ten sposób, że odziedziczy po nas długi. – Drugi krok to określenie celu działania. Można oczywiście odkładać pieniądze po prostu „na przyszłość dziecka”, ale wyznaczenie celu pomoże nam zmotywować się do oszczędzania. Pomoże nam to też określić konkretny okres oszczędzania oraz kwoty, które musimy zebrać. Takim celem może być np. wpłata własna na mieszkanie dla dziecka czy sfinansowanie studiów – mówi Tomasz Michalak. Trzeci etap to wybranie sposobu oszczędzania. Dziś, kiedy lokaty bankowe mają bardzo niskie oprocentowanie, coraz popularniejsze jest oszczędzanie w towarzystwach funduszy inwestycyjnych. – Ludzie wybierają fundusze inwestycyjne, bo pomnażając w nich środki, na zakończenie kilku- lub kilkunastoletniego okresu oszczędzania zgromadzą kwotę wyższą niż suma wpłat. Wynika to z faktu, że każdego roku nasze oszczędności pracują. Co więcej, w każdym kolejnym roku odsetki (czyli stopy zwrotu z funduszy) są naliczane zarówno od wpłaconego kapitału, jak i wypracowanego w toku inwestowania zysku – wyjaśnia Tomasz Michalak. Pamiętajmy przy tym, że im większe zyski, tym większe ryzyko. Rozsądne postępowanie polega więc na tym, że nawet jeśli lubimy ryzyko, nie powinniśmy inwestować ryzykownie całych oszczędności ani nawet większości. Zawsze dużą część naszego portfela inwestycyjnego powinny stanowić inwestycje bezpieczne. I wreszcie czwarty etap. To nic innego jak po prostu wymóg konsekwentnej realizacji dokonanego wyboru sposobu oszczędzania. Jeżeli co kilka miesięcy będziemy przeglądać oferty i przerzucać pieniądze z jednej instytucji do drugiej albo jeśli w tej jednej wybranej co chwilę będziemy zmieniać warunki oszczędzania, trudniej nam będzie do czegoś dojść. Pamiętajmy, że chwilowe wahania kursów są zjawiskiem normalnym i przy długoletnim oszczędzaniu niebezpieczeństwo straty jest znacznie mniejsze niż przy inwestycjach krótkoterminowych.. Materiał powstał przy współpracy z Union Investment TFI

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.