Hiszpania: "Zabawy" z bykami

PAP |

publikacja 07.07.2009 13:38

- W Pampelunie, na północy Hiszpanii, pierwsza w tym roku gonitwa ku czci św. Fermina, w której ludzie uciekają przed bykami, nie przyniosła we wtorek poważniejszych ofiar.

Gonitwa z bykami w Pampelunie EPA/JESUS DIGES Gonitwa z bykami w Pampelunie

Byki nikogo na rogi nie wzięły. Hospitalizowano jedynie kilka osób ze stłuczeniami, sińcami i zadrapaniami - poinformował rzecznik hiszpańskiego Czerwonego Krzyża Jose Aldaba.

Sześć byków przez cały bieg przez miasto trzymało się w zbitym stadzie, co dla uciekających przed nimi jest bezpieczniejsze. Najgroźniejszy jest byk pojedynczy, który może zacząć szarżować.

Na 850-metrowej trasie gonitwy z zagrody na arenę wąskimi uliczkami starego miasta uciekający potrącali się i wpadali na siebie. Jeden z uczestników upadł w połowie drogi, jednak byki przebiegły przeskakując nad nim i człowiek ten wstał potem i mógł iść o własnych siłach.

W innym miejscu według agencji AP byk potknął się i upadł na bruk, przygniatając niegroźnie jednego z uciekających.

Według hiszpańskiej telewizji w pierwszej z ośmiu gonitw wzięło udział około 2 tysięcy ludzi.

Większość uczestników trwającej zaledwie 2,5 minuty gonitwy ubranych było tradycyjnie w białe spodnie i koszule przewiązane czerwoną szarfą i w czerwonej apaszce wokół szyi.

Niektórzy śmiałkowie starali się ręką dotknąć byków, co, jak wyjaśnia agencja AP, uważane jest za brak szacunku dla tych zwierząt.

Z roku na rok do Pampeluny na fiestę św. Fermina przybywa coraz więcej turystów z zagranicy. Rozgłos przyniosła temu świętu książka Ernesta Hemingwaya pt. "Słońce też wschodzi" z 1926 roku.

Od 1911 roku, gdy rozpoczęto prowadzenie statystyk, w biegach z bykami poniosło śmierć 14 osób. Do ostatniego wypadku, kiedy w Papmelunie byk wziął człowieka na rogi doszło w 1995 roku. Natomiast w 2003 roku 63-letni mieszkaniec miasta, który upadł i trafił pod kopyta pędzącego byka, zmarł po kilku miesiącach pozostawania w śpiączce. (PAP)

klm/ ap/

4370059 4370343 arch.