GOSC.PL |
publikacja 01.12.2015 08:03
Jasnowidz, ateistka i rzecznik kurii o wierze i herezji. 30 listopada w Starej Bibliotece UW odbyła się debata „Jak trwoga, to do astrologa”. Spotkanie było poświęcone współczesnemu rozumieniu duchowości oraz procesom, które na nie wpływają.
Joanna Michalina Wal /Foto Gość
Punktem wyjścia do debaty zatytułowanej „Jak trwoga, to do astrologa” było pytanie o możliwość istnienia społeczeństwa, pozbawionego religii lub innego systemu wierzeń. Jako pierwszy zabrał głos prof. Mikołejko, który kategorycznie zaprzeczył takiej możliwości.
- Wiemy to na podstawie wiedzy historycznej. Tam, gdzie próbuje się wyprzeć urzędowo, w sposób opresyjny, z użyciem tajnych i jawnych służb wiarę religijną, tam sam system przekształca się w strukturę wierzeń: Korea Płn. jest tego idealnym przykładem. W każdym z nas istnieją pewne pokłady, które nie dają się racjonalnie uporządkować. Cała chmara tego, co uczuciowe mieszka w nas. Tak jak mówił św. Paweł: w każdym jest wiara, nadzieja i miłość. Każdy to różnie tłumaczy i interpretuje.
Pomimo różnic poglądów, większość prelegentów zgodziła się z założeniem profesora. Jedyną osobą, która zaprotestowała była Maria Czubaszek.
- Jestem przekonana, że można absolutnie nie wierzyć. Ja wierzę w to, że nie wierzę - podkreślała pisarka.
Z kolei Krzysztof Jackowski zwracał uwagę na kluczową rolę nauki w stwierdzeniu czy Bóg faktycznie istnieje.
- Jesteśmy w świątyni wiedzy. Nauka powinna nam powiedzieć czy mam wierzyć czy nie. Tworzymy nauki filozoficzne: traktaty o bycie i istnieniu, ale nikt tak naprawdę nie odpowiedział co będzie z nami po śmierci. Dopóki nauka nie odpowie na to pytanie będzie się w nas rodzić religia: różna, także osobista. Żeby zrozumieć Boga, trzeba pojąć wiedzę - zaznaczył jasnowidz.
03.12.2012 - Katowice .
Ateistyczny bilbord na ulicy Obroncow Monte Cassino .
Fot. Roman Koszowski /Gosc Niedzielny
- Muszę zaprotestować. Dzięki postawie uczonej mielibyśmy wzór na miłość, nadzieję, szaleństwo, geniusz. Krótko mówiąc, mielibyśmy na wszystko jakiś model - tłumaczył prof. Mikołejko.
Jego zdanie, wiele rzeczy wymyka się naszemu poznaniu. Są gigantyczne sfery nieuporządkowania.
- Poruszamy się w obrębie różnych rozumień nauki. Ja rozumiem naukę jako nieustający proces dodawania hipotez i tylko hipotez. Czasem przybliżają nas do tego, co oczywiste, a czasami oddalają - przyznał prof. Mikołejko.
Prof. Jacyno zwróciła uwagę na problem sekularyzacji zachodnich społeczeństw i ich fascynację religiami wschodu. Jednocześnie zwróciła uwagę, że nasz kraj na tle zachodu wyróżnia się żarliwą religijnością.
Zauważyła jednak, że polskie społeczeństwo coraz częściej popada w herezje, wybierając wygodne elementy religii, a odrzucając dogmaty, które są dla niego zbyt uciążliwe.
- Zmienia się treść wierzeń. Badania sprzed dekady pokazują, ze jesteśmy społeczeństwem katolików-heretyków. W żadnym innym kraju nie ma tylu ludzi, którzy wyznawaliby heretyckie poglądy – to aż 1/4 Polaków. Im bardziej Polak jest wykształcony, tym bardziej wierzy w anioły, niż w istnienie diabła. Wiara wygląda wtedy mniej więcej tak: zostaję w Kościele, ale wybieram wygodne dla siebie dogmaty. Następuje prywatyzacja religii - mówiła socjolog.
Mateusz Dzieduszycki zauważył jednak, że równolegle z tym procesem mamy do czynienia ze wzmocnieniem grupy ludzi realnie żyjących wyznawaną wiarą.
- Umacnia się twarde jądro. Jest coraz więcej ludzi, którzy przyszli do Kościoła i traktują swoją religię poważnie i świadomie. Bogu dzięki ta grupa się powiększa.
Niezwykle ciekawa okazała się wymiana poglądów pomiędzy Krzysztofem Jackowskim a Mateuszem Dzieduszyckim, którzy spierali się o definicję wiary. Jasnowidz dalej podkreślał jej naukowy aspekt, a rzecznik Kurii warszawsko-praskiej zwracał uwagę na potrzebę zaufania Bogu.
- Prawdziwa wiara polega na zaufaniu Bogu. Jest irracjonalna, bo nie da się jej opisać w kategoriach nauki. Zupełnie czymś innym jest wiara w magiczne hokus-pokus: wyleczę się z choroby, zapewnię sobie szczęście. W Kościele wiara polega na tym, że powierzam życie Bogu, nie mam na nie patentu. To jest wybór - to nie jest kwestia wiedzy i rozumu - argumentował Mateusz Dzieduszycki.