Mamy mają pomysły

Agata Puścikowska

GN 49/2015 |

publikacja 03.12.2015 00:15

Pracowały w dużych firmach, zbyt wiele godzin dziennie. Urodziły dzieci. Stworzyły własny biznes. Mamy przedsiębiorcze mamy!

Kasia Kok w swojej pracowni Metaflora: – Kocham tę pracę! jakub szymczuk /foto gość Kasia Kok w swojej pracowni Metaflora: – Kocham tę pracę!

Ten schemat jest do złudzenia podobny: młoda kobieta kończy dobre studia, otrzymuje wymarzoną pracę. Pracuje, pracuje, pracuje. I wydawać by się mogło, że zdobywanie zawodowych sukcesów to najważniejszy jej cel i największy życiowy sukces. Aż w końcu… Wychodzi za mąż, rodzi dzieci i okazuje się, że największą radością świata jest pierwszy ząbek czy dziecięcy rysunek przedstawiający dinozaura. Po jakimś czasie, gdy dzieci nieco podrastają, wraca chęć działania poza domem. Aktywność zawodowa pociąga, a i ambicje stworzenia czegoś „własnego” na sensownych warunkach nie dają o sobie zapomnieć. I tak oto młode mamy zaczynają działać. A pomysłów mają wiele, jak to mamy – kobiety wszechstronne. Dziergają, malują, tworzą biżuterię. Zakładają firmy produkujące zabawki, ozdoby czy też…
 

Kaśka, co już latać nie chciała

…z pracownicy korpo przebranżawiają się w szczęśliwą florystkę, która wykonuje bajkowe bukiety na bajkowe śluby. Jak Kaśka Kok, mama dwojga dzieci. – Przed urodzeniem Agatki i Bazylego pracowałam w dużej firmie, która zajmowała się obsługą ogromnego lotniska. Praca zmianowa, czasem od 5 rano. Taki tryb trudno pogodzić z życiem rodzinnym, nie mówiąc już o wychowywaniu dzieci – opowiada pani Kasia. – Jedynym plusem była możliwość tanich podróży samolotem, więc z mężem korzystaliśmy i często lataliśmy po świecie.

Po urodzeniu Agaty wszystko się zmieniło. – Już nie chciałam wracać do firmy. Potem zresztą urodził się Bazyli, więc tam nie wróciłam. Chciałam poświęcić się dzieciom całkowicie: wychowywać je bez pomocy niań, sama decydować i brać za nie odpowiedzialność.

Dzieci podrosły. Kaśce do korporacji się nie spieszyło (tym bardziej że zaproponowano jej mniej ambitne stanowisko oraz mniejsze zarobki), ale zaczęła myśleć o własnej działalności. – Miałam pomysł, żeby założyć przedszkole – nie udało się. Ale się nie poddawałam. Rejestracja w urzędzie pracy, jakiś kurs przedsiębiorczości, jakieś pomysły, w końcu wniosek o dotację. Udało się! Wraz ze znajomą mamą Olą założyłyśmy pracownię florystyczną. Jestem z wykształcenia ogrodnikiem po SGGW ze specjalizacją ochrona roślin. Ola jest politologiem, ale z powołania artystką. Dałyśmy radę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.