Kościół po 20 latach wolności

Marcin Przeciszewski

KAI |

publikacja 09.07.2009 13:08

Polska jest krajem o najbardziej intensywnej religijności w Europie. Nasz katolicyzm, choć uznawany na ogół za dość tradycyjny i ludowy, w ostatnich dziesięcioleciach ulega istotnym przemianom.

Kościół po 20 latach wolności Marek Piekara/ Agencja GN Spotkanie młodych na lednickich polach odbyło się po raz czternasty

Socjologowie podkreślają, że wiara „dziedziczona” zastępowana jest coraz bardziej „wiarą z wyboru”. Generalnie rzecz biorąc, przykład Polski po 1989 r. obalił rozpowszechnioną w światowej socjologii tezę, że modernizacja społeczeństwa musi się wiązać ze znacznym spadkiem religijności.

Cechą charakterystyczną polskiej religijności jest jej trwałość - pomimo intensywnych przemian jakie dokonały się tu od 1989 roku. Istotnego spadku religijności Polaków nie spowodowało też włączenie kraju w struktury Unii Europejskiej, przed czym ostrzegało wiele środowisk.

Powołania kapłańskie

Polska – mimo spadku w ostatnich dwóch latach – wciąż, obok Ukrainy, ma najwyższą ilość powołań kapłańskich w Europie. Polska uchodzi od kilku dziesięcioleci za ewenement w skali europejskiej - mówi się nawet o polskiej „szkole powołań”. Na ich dużą liczbę największy wpływ miał wybór Polaka na Papieża w 1978 r. Lata 1978-87 były dekadą ogromnego, 40-procentowego wzrostu powołań. Po 1989 r liczba seminarzystów aż do 2007 r. zachowała dużą stabilność, z niewielkimi wahaniami w poszczególnych latach.

W 2007 r. nastąpił spadek o ok. 10 proc. w seminariach diecezjalnych, a na pierwszym roku o ok. 25 proc. Natomiast liczba alumnów w seminariach zakonnych utrzymywała się na tym samym poziomie - 1768 alumnów. Mniej kandydatek – również o 10 proc. - zgłosiło się do zakonów żeńskich. W 2008 r. po raz pierwszy spadła liczba seminarzystów w seminariach zakonnych, do 1554, z czego 288 na pierwszym roku. W tym samym roku odnotowano też ok. 15 procentowy spadek nowych kandydatek do zakonów żeńskich. Zmniejszyła się również liczba postulantek w zakonach żeńskich.

Zauważalny w ostatnich latach spadek powołań kapłańskich wynika z wielu przyczyn, zarówno zewnętrznych jak i wewnątrzkościelnych. Wśród pierwszych wymienić należy pogłębiający się niż demograficzny czy emigrację młodych, natomiast wśród drugich spadek religijności wśród młodzieży czy tracący na atrakcyjności wizerunek życia kapłańskiego bądź zakonnego. Kwestia ta winna być przedmiotem poważnej refleksji dla wielu gremiów kościelnych.

Tradycyjnym zapleczem powołań kapłańskich jest południowa Polska. W czołówce diecezji, które mogą poszczycić się największą liczbą alumnów nadal znajdują się: tarnowska (233 kleryków), katowicka (174), przemyska (158), krakowska (148) i lubelska (138) choć i w tych seminariach – za wyjątkiem Tarnowa i Krakowa – odnotowano również niewielki spadek liczby kandydatów. Na kolejnym miejscu usytuowało się seminarium duchowne w Warszawie (128). Dane za 2008 r.

Do najmniejszych seminariów duchownych w Polsce należą: WSD w Łowiczu, gdzie do kapłaństwa przygotowuje się zaledwie 32 alumnów, w tym 1 na I roku, oraz seminaria w Drohiczynie (38 alumnów, 7 na I roku) i Elblągu (48 alumnów, 11 na I roku). W 2008 r. nie było nowych kandydatów do kapłaństwa w ordynariacie polowym.

Tak duża – pomimo tendencji spadkowych - liczba duchowieństwa, seminarzystów i neoprezbiterów sprawia, że Kościół katolicki w Polsce jest jednym z „najmłodszych” Kościołów lokalnych w Europie, a średnia wieku przeciętnego kapłana waha się między 45 a 50 lat.

Problem z młodzieżą

Mimo stabilnej religijności społeczeństwa jako całości, intensywność religijności młodych Polaków jest o kilkanaście procent niższa. Wśród młodych jako „wierzący” deklaruje się 57,7 proc. a jako „głęboko wierzący” - 12,4 proc., co daje w sumie 71,3 proc.

Spadek religijności młodych widoczny był szczególnie w pierwszym dziesięcioleciu epoki wolności. Najsilniejszy – jak wykazuje ISKK w badaniach ks. Sławomira Zaręby - nastąpił w latach 1988–98: Wśród głęboko wierzących wskaźniki spadły z 17,9 do 10,1 proc., a wśród wierzących z 61,8 do 57,7 proc. W pierwszych pięciu latach obecnego stulecia liczba wierzących pozostała na tym samym poziomie, liczba głęboko wierzących wzrosła jednak o 2,3 proc. W 2005 r. o większej swojej religijności niż dawnej mówiło 14,6 proc. młodych respondentów.

W dziesięcioleciu 1988 – 1998 liczna „obojętnych religijnie” wzrosła z 2, 4 proc. do 7, 3, aby później (2005 r.) spaść do 6, 6 proc. Natomiast liczba niewierzących wzrastała równomiernie z 2, 4 proc. w 1988 r. do 4, 6 proc. w 2005 r.

Spadek deklaracji wiary wśród młodych Polaków nie ma charakteru ciągłego i podlega ewolucji. Pierwsze lata obecnego wieku rodzą pewien optymizm, gdy z widać, ze intensywna praca katolickich środowisk młodzieżowych może przynieść owoce. Nie sposób też pominąć roli okresu cierpienia i umierania Jana Pawła II, który przyniósł okresowe ożywienie życia religijnego wśród młodych.

W pokoleniu młodych Polaków widać głębszy spadek praktyk religijnych niż w całości społeczeństwa. W 1988 r. 49,6 proc. młodych ludzi praktykowało systematycznie - tyle samo, ile średnia praktyk całego społeczeństwa. W następnych latach wśród młodzieży liczba systematycznie praktykujących spadła o około 7 punktów procentowych. W 1998 r. wyniosła 40,2 proc, a w 2005 r. 38,6 proc. Podobnie zmniejszyła się liczba młodych praktykujących niesystematycznie: z 32,7 proc. w 1988 r. do 28,9 proc. w 2005 r.

Niepokojące jest, że wśród młodych liczba praktykujących spada wraz z wiekiem. W 2005 r. w grupie 16–19 lat praktykowało 41,8 proc, a w grupie 23–26 lat – tylko 26,8 proc. Dane te mają charakter alarmujący. Okazuje się, że wśród studentów oraz młodych rozpoczynających pracę, osób chodzących co niedziela do kościoła jest mniej o 14 proc. od średniej w społeczeństwie.

Charakterystyczne, że wybór wiary wśród młodych staje się coraz bardziej ich indywidualnym, osobistym wyborem, a nie tylko owocem wychowania w rodzinie. W 2005 r. młodzi pytani o motywy ich wiary, choć na pierwszym miejscu wymieniali „tradycję i wychowanie religijne w rodzinie” – 84,8 proc., jednak tuż za tym „osobiste przemyślenia i przekonania” – 82,1 proc.

Badania Instytutu Statystyki Katolickiego wskazują też, że wśród młodych – w skali masowej - coraz bardziej obecny jest typ wiary, którą ich zdaniem można realizować bez pomocy Kościoła. O ile w roku 1988 na pytanie: czy można być człowiekiem religijnym bez Kościoła, odpowiadało twierdząco 27, 3 proc. badanych, to dziesięć lat później – 46,3 proc., a w 2005 r. – 46,9 proc. Jest to niemal dwukrotny wzrost popularności takiej postawy.

Podobnie jak w całym społeczeństwie, tylko w znaczniejszym procencie, młodzi mają kłopot z akceptacją norm moralnego nauczania Kościoła, szczególnie w sferze seksualnej. O ile w 1988 r. za niedopuszczalne uważało współżycie seksualne przed ślubem 21,2 proc. młodych, to w 1998 r. – 10,3 proc, a w 2005 – 9,2 proc. Jeśli chodzi o antykoncepcję, to za dopuszczalną uważa ją 56,8 proc. młodych, a za niedopuszczalną – 6,8 proc. Warto odnotować, że w ostatnich latach akceptacja dla antykoncepcji jednak spada: z 66,4 proc. w 1998 r. do 56,8 proc. w 2005 r.

Niezależnie od liberalnych postaw wobec życia seksualnego, z negatywną oceną wśród młodych spotyka się aborcja. W 1988 r. za dopuszczalną uważało ją 45 proc. młodych katolików; w 1998 r. – 16,8 proc., a w 2005 r. – 8,4 proc. Z niewielką akceptacją spotykają się wśród młodych katolików związki homoseksualne. Za dopuszczalne uważa je tylko 7,2 proc. głęboko wierzących oraz 14,4 proc. wierzących. Natomiast za niedopuszczalne uważa je 60,8 proc. głęboko wierzących oraz 39,5 proc. wierzących.

Podsumowując powiedzieć można, że – pomimo licznych niekonsekwencji w realizacji zasad wiary przez Polaków – dwudziestolecie po 1989 r. nie przyniosło bardziej wyraźnych i jednoznacznych symptomów sekularyzacji. Ponadto zostały przezwyciężone niektóre zjawiska kryzysowe, jakie wystąpiły w tym okresie np. spadek zaufania do Kościoła czy gwałtowne obniżenie powołań na terenach wiejskich.

Dużym problemem jest zmniejszająca się szybciej niż w całym społeczeństwie religijność wśród młodzieży. Badania pokazują jednak, że ewolucja na tym polu nie jest negatywnie zdeterminowana, ale w dużej mierze zależeć będzie od zrozumiałej dla młodych i atrakcyjnie podanej im oferty duchowej. Nie chodzi tu o powrót tradycyjnej religijności, ale o tworzenie takiego modelu, który odpowiadałby na wyzwania nowoczesności, a równocześnie kształtował głęboką religijną świadomość.