Berlusconi: Wielki sukces szczytu G8

PAP |

publikacja 10.07.2009 17:07

Gospodarz szczytu G8 w L'Aquili premier Włoch Silvio Berlusconi wyraził w piątek przekonanie, że był on wielkim sukcesem, zarówno organizacyjnym, jak i ze względu na podjęte na nim decyzje.

Berlusconi: Wielki sukces szczytu G8 EPA/ETTORE FERRARI

Szef włoskiego rządu na konferencji prasowej na zakończenie spotkania światowych przywódców powiedział, że komplementy i podziękowania za organizację szczytu w mieście zniszczonym przez trzęsienie ziemi napłynęły od wszystkich jego uczestników.

"Osiągnęliśmy same pozytywne rezultaty. Ten najważniejszy to przesłanie ufności i nadziei do obywateli" - oświadczył Berlusconi, podsumowując obrady.

Wszystkie rządy - dodał - "zaangażowały się wspólnie, by szerzyć zaufanie" i wyjść z kryzysu, bo "tylko strach może go pogłębić i wydłużyć w czasie".

Odnosząc się do sytuacji gospodarczej na świecie, powiedział: "Nie ma wystarczających elementów, by sądzić, że kryzys będzie kontynuowany lub się pogłębi".

"Nowy kodeks reguł ekonomicznych oprze się na trzech zasadach, czyli świętości prawa własności, waloru etycznego rynku i potrzebie jawności" - stwierdził włoski premier, przedstawiając stanowisko szczytu.

Za "wielki sukces" Berlusconi uznał rezultaty osiągnięte podczas obrad w sprawie walki ze zmianami klimatycznymi. Jako istotny wynik wskazał "bardzo, bardzo ważne otwarcie" ze strony Chin i Indii, gotowych do wzięcia na sobie "niektórych zobowiązań" w tej kwestii.

Włoski premier zwrócił uwagę na to, że szczyt wystosował "ostrą deklarację" dotyczącą sytuacji w Iranie. "Na razie wykluczyliśmy sankcje, ale uważamy, że czas na dialog nie może być nadmiernie długi".

"Nie można absolutnie pozwolić na to, aby Iran robił użytek z broni nuklearnej" - dodał.

Berlusconi wyznał, że największe wrażenie zrobiły na nim słowa premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna podczas dyskusji o głodzie w Afryce. Według relacji szefa włoskiego rządu Brown opowiadał o afrykańskim chłopcu umierającym z głodu w ramionach swej matki, który powiedział do niej, aby nie martwiła się, "bo przybędzie ONZ".

"Ale Narody Zjednoczone nie przybyły" - podkreślił.