Test pustego talerza

Paulina Smoroń

publikacja 31.12.2015 08:00

W domach 6 krakowskich rodzin święta Bożego Narodzenia spędziło 8 syryjskich uchodźców.

Test pustego talerza Archiwum Hanny Hakiel Dzięki pomocy mieszkańców Krakowa uchodźcy z Syrii spędzili niezapomniane święta

Było to możliwe dzięki pomocy Hani Hakiel - psychoterapeutki pochodzącej z Krakowa, która obecnie mieszka w Berlinie, oraz jej krakowskich znajomych i przyjaciół. Wśród zaproszonych do Polski uchodźców byli lekarz, informatyk, fotograf. Część z nich to także studenci, którzy z powodu wojny musieli przerwać naukę w swoim kraju.

Jak mówi Maciej Chart-Olasiński, który gościł jednego z Syryjczyków, są oni takimi samymi ludźmi jak my, tyle tylko, że musieli opuścić swoją ojczyznę. Teraz muszą odnaleźć się w nowym, obcym środowisku, przez co czują się samotni i po prostu tęsknią za domem.

Do pomocy zgłosiło się sześć rodzin, u których Syryjczycy spędzili Boże Narodzenie. Wśród nich była również rodzina Hani, którą zachwycił pomysł wspólnego świętowania. Ponadto jej bliscy chcieli sami wykonać "test pustego talerza".

- W ten sposób sprawdzamy, czy jest to tylko próżna tradycja, czy rzeczywiście ten pusty talerz się zapełni, jeśli pojawi się ktoś, kto nie ma z kim spędzić tego czasu - niezależnie od tego, czy jest to muzułmanin, chrześcijanin czy osoba niewierząca - wyjaśnia Hania. - To były pierwsze naprawdę pełne święta w naszej rodzinie. Po raz pierwszy zrealizowaliśmy tę ideę bycia razem, bez względu na to, kim jesteśmy i otworzenia swojego domu na obcego człowieka - przekonuje.

Oprócz obecności wyjątkowych gości święta niczym nie różniły się od świąt pozostałych krakowian. Były tradycyjne polskie potrawy, łamanie się opłatkiem, wręczanie prezentów i kolędowanie.

Test pustego talerza   Paulina Smoroń /Foto Gość Warto pomagać, bo dobro zawsze powraca - przekonuje Maciej Chart-Olasiński W Boże Narodzenie goście razem z Polakami zwiedzali miasto. Wieczorem zaś do swojego domu wszystkich zaprosiła Hania Hakiel, gdzie Mallake i Mohammad - młode małżeństwo - przygotowali prawdziwy syryjski obiad.

- Mamy ze sobą wiele wspólnego, co zresztą było widać w czasie tych świąt, kiedy razem spędzaliśmy czas i cieszyło nas wspólne śpiewanie i gotowanie, wymienianie przepisów, a nawet podobne poczucie humoru - tłumaczy Hania.

Ta spontaniczna akcja to piękny gest zarówno ze strony organizatorów, jak i krakowian, którzy syryjskich przyjaciół ugościli, jak członków własnych rodzin. Również w pamięci uchodźców ten czas zapewne pozostanie na długo.

- Wszyscy mówią, że to był dla nich najpiękniejszy czas odkąd przyjechali do Europy i że po raz pierwszy mogli poczuć się jak w rodzinie - przekonuje Hania. - Mallake i Mohammad powiedzieli mi, że dla nich to był miesiąc miodowy, mimo że trwał tylko 3 dni, bo po ślubie musieli od razu zacząć pracę i nie mieli czasu, żeby się tym ślubem cieszyć - dodaje.

Po świętach wszyscy wrócili do Niemiec, jednak, jak tłumaczy Hania, jest to życie w zawieszeniu. - Oni ciągle mają nadzieję, że będą mogli wrócić do Syrii, by być ze swoimi rodzinami i pomóc w odbudowie kraju - mówi.

Podkreśla też, że ostatnie święta pokazały jej, jak ważnym sposobem pomocy uchodźcom jest zbudowanie im chociaż namiastki rodziny. Zapewnia przy tym, że na świątecznym wyjeździe się nie skończy! Już planuje kolejną, tym razem wakacyjną podróż.

Poprzez projekt "Illegal Friends" Hania pomaga budować relacje miedzy uchodźcami a lokalną społecznością. Zachęca do wspólnego gotowania, spacerów, a nawet tańca.

- To była po prostu potrzeba serca. Wszystko zaczęło się w sierpniu 2015 roku, kiedy wielu uchodźców zaczęło docierać do Niemiec i ja po prostu nie mogłam udawać, że tego nie widzę - wyjaśnia Hania. Dodaje też, że te osoby potrzebowały nie tylko pomocy materialnej, ale przede wszystkim zwykłego, ludzkiego wsparcia. To sprawiło, że zaczęła chodzić do miejsc, w których żyli uchodźcy. Tam się poznali, a z czasem narodziły się również przyjaźnie.

- Poznając ich historie, zrozumiałam, jak wiele oni przeszli i ile przecierpieli. Dostrzegłam też, że zaopiekować się nimi to jest mój ludzki obowiązek - wspomina.

Również każdy z nas może im pomóc. Według Macieja Charta-Olasińskiego, przyjaciela Hani,  wystarczy iść drogą, którą wytyczyła krakowianka lub po prostu dać im odrobinę ciepła. - Nie podgrzewajmy atmosfery wrogości i strachu, nie szerzmy nienawiści - apeluje Maciej. - Warto pomagać, bo dobro zawsze wraca! - zachęca.