EllaOne, czyli spam

Błażej Kmieciak, bioetyk

publikacja 10.02.2016 10:58

Czy tzw. antykoncepcja awaryjna jest skuteczna? Tak, u części osób skutecznie powoduje…awarię logicznego myślenia.

EllaOne, czyli spam Błażej Kmieciak

 

Przypominamy tekst prof. dra hab. Błażeja Kmieciaka o popularnej pigułce "Ella One" opublikowany w 2016 r. na naszych łamach:

W ostatnich dniach Dział Nauka tygodnika "Newsweek" podjął temat preparatów antykoncepcyjnych. Skupiono się na pigułkach ellaOne, które od blisko roku można kupować na terenie naszego kraju bez recepty.

Pigułka, czyli …

Warto przypomnieć, że ponad rok temu Komisja Europejska wydała decyzję, zgodnie z którą kraje członkowskie Unii Europejskiej mogą udostępnić wspomniany preparat bez lekarskiej recepty. Dorota Romanowska podejmując omawiany temat, zaznaczyła we wstępie do tekstu „W obronie »pigułki po«”, że „(pigułka) jest bezpieczna i skuteczna".

Od ponad roku ellaOne, należącą do metod antykoncepcji awaryjnej, można kupić bez recepty.” Autorka dodała, że preparat ten - określany w tekście lekiem - dostępny jest także dla młodzieży, która ukończyła 15. rok życia. Faktycznie, wydane w kwietniu Rozporządzenie Ministra Zdrowia zmieniające Rozporządzenia w sprawie wydania z apteki produktów leczniczych i wyrobów medycznych wprowadziło możliwość uzyskania podobnych preparatów przez osoby małoletnie. Co więcej, dostęp dzieci do antykoncepcji może obecnie odbywać się bez zgody i wiedzy rodziców oraz bez jakiejkolwiek kontroli ginekologa. W tekście red. Romanowskiej wielokrotnie podkreśla się, że ellaOne to bezpieczny preparat. Jest skuteczny - rzekomo - w 100%. Więcej, zdaniem cytowanych ginekologów, udostępnienie preparatu od 15. roku życia to za późno (sic!). Jak stwierdził cytowany w tekście dr Południewski: „To ograniczenie nie jest dobrym rozwiązaniem, bo prawdziwe dramaty przeżywają młode dziewczyny, które zajdą w ciążę. Te starsze jakoś sobie poradzą.”

Czytając podobne artykuły, uświadomić sobie można, iż sztuka manipulacji przez część środowisk opanowana została prawie do perfekcji. Warto zatem przedstawić kilka faktów, które umknęły naukowej redakcji polskiej edycji "Newsweeka".

Po pierwsze

Ani ellaOne, ani żaden środek antykoncepcyjny nie może być nazywany lekiem. Czemu? Gdyż środki te niczego nie leczą. Ani ciąża, ani pragnienie uniknięcia ciąży nie są stanami chorobowymi. Zdarzają się sytuacje, w których preparaty hormonalne - działające również antykoncepcyjnie - wykorzystywane są w terapii. Ich celem jest jednak poprawa stanu zdrowia kobiety, a nie uniknięcie przez nią ciąży.

Po drugie

(odnosząc się do bezpieczeństwa stosowania preparatu) Charakterystyka produktu leczniczego elleONE wskazuje w sposób jednoznaczny, że: ”Badania kliniczne produktu ellaOne objęły ograniczoną liczbę kobiet w wieku poniżej 18 lat”. Nie wiadomo zatem, jakie są konsekwencje jego stosowania u dzieci. Koniecznie trzeba w tym miejscu dodać, iż w sieci spostrzec można obecnie m.in. trzy dokumenty będące charakterystyką owego produktu antykoncepcyjnego. Producenci wskazują w nich m.in., iż podobnych środków nie może przyjmować np. osoba, u której stwierdzono występowanie zaburzeń nefrologicznych (np. choroby nerek). Cóż zatem stanie się, gdy stosowanie przez daną osobę podobnych preparatów doprowadzi do pogłębienia się schorzeń? Kto będzie odpowiadać za szkodę? Aptekarz, a może rodzic, który „nie dopilnował” dziecka?

Po trzecie

Polska nie musiała wprowadzać swobodnego dostępu do omawianych środków. W styczniu 2015r. Ministerstwo Zdrowia zaznaczało, że w naszym kraju wszelkie preparaty antykoncepcyjne będą wydawane na receptę. Jest to zrozumiałe. Wydanie recepty jest możliwe po zbadaniu pacjentki. W ten sposób realizowane jest jej prawo. Nagle resort kierowany wówczas przez Bartosza Arłukowicza zmienił zdanie i zezwolił na dostęp do ellaOne nie tylko osobom dorosłym, ale także dzieciom. Paradoksalne jest, że w owym czasie ministrem zdrowia był lekarz pediatra.

Po czwarte

Dziecko nie ma prawa zakupić w aptece podobnego preparatu. W pierwszym rzędzie wynika to z faktu, iż farmaceuta nie ma możliwości rzetelnego sprawdzenia, w jakim wieku jest dziewczynka. Legitymacja szkolna z peselem nie jest dowodem tożsamości. Poza tym farmaceuta nie ma prawa żądać pokazania podobnego dokumentu. Ponadto dziecko w wieku 15 lat może kupić chleb, zeszyt do szkoły, ziemniaki na obiad lub zestaw długopisów. Jak podkreśla bowiem kodeks cywilny, osoby w tym wieku mogą dokonywać tylko czynności prawnych, które należą do codziennych spraw o charakterze bieżącym. Ponadto polskie przepisy prawno-medyczne jasno podkreślają, że dziecku w tym wieku, w jakichkolwiek działaniach zdrowotnych, muszą towarzyszyć rodzice albo opiekunowie prawni. To oni są informowani o stanie zdrowia dziecka i to oni podejmują decyzje dotyczące diagnozy i terapii. Dziecko podobne uprawnienia uzyskuje od 16 roku życia, ale wówczas jedynie współdecyduje z rodzicami, aż skończy 18 lat. Poszukując w internecie informacji na temat ceny preparatu ellaOne, dowiedzieć się można, iż kosztuje on min. 100 zł. Dziecko nie ma prawa podejmować podobnych działań finansowych - nie należą one do działań o charakterze bieżącym spraw życia codziennego.

Po piąte  

Legalizacja preparatów antykoncepcyjnych, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci, powoduje pojawienie się sytuacji paradoksalnej. Kodeks rodzinny i opiekuńczy zobowiązuje rodziców do podejmowania działań mających na celu troskę o zdrowie ich dzieci. Wyobraźmy sobie zatem, że dziewczyna kilkakrotnie stosując podobny preparat, zaczyna poważnie chorować. Dowiaduje się o tym szkoła. Więcej, dowiaduje się, jakie są przyczyny pogorszenia stanu zdrowia młodej uczennicy. Zawiadamia o tym opiekę społeczną, która informuje o tym sąd, który decyduje o ustanowieniu kuratora rodzinnego z racji na brak kompetencji wychowawczych rodziców. Oczywiste w tym względzie jest, iż dzieci coraz częściej i coraz szybciej decydują się na aktywność seksualną. Przez ostatnie dziesięciolecia podobne zjawisko zawsze określane było jako problem, wyzwanie i społeczna trudność. Obecnie przez wiele środowisk stan ten jest w pełni akceptowany. Czy jest to zatem promocja tzw. zdrowia seksualnego? Nie, jest to najzwyklejsza demoralizacja.  

Po szóste  

W tekstach dotyczących ellaOne podkreśla się, że nie są to preparaty o działaniu poronnym. Czemu zatem w ww. Charakterystyce Produktu Leczniczego podkreślono, że ciąża jest „przeciwwskazaniem do stosowania preparatu”? Czemu stanowczo dodano również: „Jeśli po zażyciu tabletki ellaOne zostanie stwierdzona ciąża (…) należy wziąć pod uwagę możliwość ciąży pozamacicznej"?

Już wiele lat temu polscy teoretycy prawa zaczęli zwracać uwagę, że formalne przepisy wydawane przez władzę mogą motywować i wychowywać. Wspomniane przepisy mogą także demoralizować. Istotą przepisów jest jednak również to, że... mogą być zmieniane, czego szczerze należy życzyć rozporządzeniu, które na terenie naszego kraju udostępniło m.in. dzieciom swobodny dostęp do pigułek ellaOne.