Próby broni na kalekich dzieciach

KAI |

publikacja 24.07.2009 20:13

Reżym północnokoreański przeprowadza doświadczenia z bronią chemiczną i biologiczną

Próby broni na kalekich dzieciach yeowatzup/www.flickr.com (CC)

Poinformowała o tym na swej stronie internetowej arabska telewizja Al-Dżazira, powołując się na rozmowę z byłym wyższym oficerem armii pheniańskiej Im Chun-yongiem, który 10 lat temu zbiegł do Korei Południowej. Według niego, armia Korei Północnej zgromadziła już ponad 5 tys. ton tego rodzaju broni, w tym gaz paraliżujący, iperyt oraz zarazki wąglika i cholery.

Im – były kapitan północnokoreański – w 1999 r. uciekł na Południe wraz z oddziałem żołnierzy. Przemierzył on wpław lodowate wody rzeki Tumen, przedostając się do Chin, przy czym po drodze udało mu się uniknąć schwytania, podjął jednak wymianę ognia ze ścigającymi go ok. 10 żołnierzami jednostki specjalnej. „Zabiłem trzech ludzi” – powiedział później zbieg telewizji arabskiej. Obecnie mieszka on w Korei Południowej, przekazawszy dane o potencjale wojskowym Phenianu wywiadowi seulskiemu.

„Jeśli w chwili narodzin noworodek wykazuje niedorozwój fizyczny lub umysłowy, rząd uważa, że najlepszym rozwiązaniem dla społeczeństwa będzie uczynienie z niego królika doświadczalnego w celu wypróbowania na nim broni chemicznej lub biologicznej” – powiedział Im. Dodał, że nie mówił o tym przez tyle lat, gdyż „było to zbyt straszne, aby o tym opowiadać”, ale ostatnie wiadomości o stanie zdrowia obecnego przywódcy Kim Dzong Ila i ewentualne konflikty w łonie kierownictwa komunistycznego, związane ze zmianą władzy, skłoniły go do zabrania głosu.

Były kapitan oświadczył, że na początku lat dziewięćdziesiątych widział, jak jego przełożony walczył z innymi wyższymi dowódcami, którzy chcieli zabrać jego 12-letnią córkę upośledzoną umysłowo. „Początkowo oficer ów się sprzeciwiał, ale później uległ naciskom” – podkreślił rozmówca Al-Dżaziry. Dodał, że widział tę dziewczynkę, gdy ją zabierano i „nigdy więcej już jej nie widziałem”.

Jeden z jego bliskich współpracowników brał udział osobiście w takich eksperymentach na ludziach w jednej z baz na zachodnim wybrzeżu Korei Północnej. Według niego różne osoby były wpychane na siłę do szklanego pomieszczenia. „Izbę wypełniano trującym gazem, a żołnierz zauważył, że lekarze liczyli czas, jaki był potrzebny, aby ci ludzie zmarli” – opowiadał zbiegły oficer.

Podkreślił on, że wspólnota międzynarodowa jest zaniepokojona programem jądrowym Phenianu, tymczasem „zagrożenie ze strony broni bakteriologicznych i chemicznych jest znacznie bardziej konkretne i realne”.

Już w przeszłości różni dezerterzy z Północy ujawniali wykorzystywanie do tego rodzaju doświadczeń aresztowanych polityków, którzy popadli w niełaskę. Niektórych więźniów wyciągano z cel i prowadzono do „fabryk”, które w rzeczywistości były miejscami eksperymentowania z bronią chemiczną i bakteriologiczną. Jedna z nich znajduje się kilka kilometrów od Phenianu – twierdzi Kim Sang-hun, emerytowany pracownik ONZ, znawca Korei Północnej. Jego zdaniem, testy na ludziach są praktyką rozpowszechnioną w tym kraju.