Więcej dać się nie da

Beata Malec-Suwara

publikacja 27.03.2016 13:00

Mateusz Pabian, 19-latek z Porąbki Uszewskiej, żył dla innych i kiedy zmarł w Światowym Dniu Transplantologii, oddał, co mógł, innym.

Więcej dać się nie da Beata Malec-Suwara /Foto Gość Mateusz (w środku) występował razem z zespołem "Porąbcoki" na Święcie Chleba w Brzesku

Mateusz, trzeba rozwieźć kalendarze strażackie. Mateusz był. Mateusz, teraz zaproszenia na walne. Mateusz był. Trzeba wysiec trawę koło remizy. Mateusz był wszędzie, angażował się we wszystko i na całego.

Zaraz po Pierwszej Komunii św. został ministrantem, potem lektorem, działał w młodzieżowej grupie apostolskiej, razem wystawiali jasełka, misterium męki Pańskiej, grał w piłkę, należał do Ochotniczej Straży Pożarnej w Porąbce Uszewskiej, gdzie mieszkał, tańczył w zespole folklorystycznym "Porąbcoki", zaangażowany był politycznie i społecznie.

Pod koniec 2014 roku wyrobił sobie plastikową kartę Klubu Dawca.pl i założył silikonową opaskę potencjalnego dawcy. Uparty i zasadniczy, a przy tym człowiek o złotym sercu. Na niego zawsze można było liczyć. - Taki z krwi i kości - powie o nim Marcin Lewandowski z tarnowskiej Ligii Debatanckiej.

25 października 2015 roku Mateusz zasiada w komisji wyborczej. Jej prace kończą się późno. - Mówił, że w domu był około 1 w nocy - wraca z bólem do tamtego czasu jego mama. W poniedziałek rano jadą razem do Brzeska.

O 6.00 Mateusz wsiada do autobusu do Krakowa. Kiedy dociera na miejsce, chce przebiec na drugą stronę ulicy. Zdążyć jeszcze przed zajęciami zostawić rzeczy na mieszkaniu. Nie widzi nadjeżdżającego tramwaju.

- Nie wiem, może był zmęczony... Chociaż z poprzednich wyborów, gdzie też był w komisji, w ogóle nie wrócił do domu, tylko z lokalu pojechał prosto do szkoły - pani Elżbieta próbuje jakoś dociec powodów śmierci syna, która po ludzku do ogarnięcia nie jest.

W szpitalu próbują Mateusza reanimować, dostaje wysoką dawkę adrenaliny. Nie udaje się. Lekarze stwierdzają śmierć mózgu. Zaczynają z rodziną rozmawiać o transplantacji, przypominając, że miał na sobie opaskę.

- Moja pierwsza myśl była taka, że nie chcę, żeby pobierano jego organy, ale mąż zwrócił mi uwagę, że to nie powinna być nasza decyzja, ale uszanowanie jego woli - mówi pani Elżbieta.

Mateusz oddaje wszystko, co się da: dwie nerki, wątrobę i trzustkę. Dzięki nim nowe życie otrzymały trzy inne osoby. Jedna z nich dostaje nerkę, druga nerkę i trzustkę, a trzecia wątrobę. Postawa Mateusza, przy poczuciu niebywałej straty i smutku, napawa bliskich dumą.

Więcej o Mateuszu - o tym, jak Górski powołał go do reprezentacji, o jego politycznym zaangażowaniu, które wypływało ze szczerej chęci naprawiania świata i złotym sercu - można przeczytać w bieżącym numerze papierowego wydania tarnowskiego "Gościa Niedzielnego".