Przemoc zaplanowana

J. B. An Dang AsiaNews

publikacja 06.08.2009 10:07

Prześladowanie chrześcijan w Wietnamie jest znakiem do jak głębokiej pogardy wobec ludzi Partia jest zdolna.

Przemoc zaplanowana Eustaquio Santimano/flickr.com/CC Katolicy w katedrze Notre Dame w Ho Chi Minh (dawny Sajgon)

Prześladowanie chrześcijan w Vinh ma na celu odwrócenie uwagi od wewnętrznych podziałów w Partii. Jest ono również znakiem do jak głębokiej pogardy wobec ludzi Partia jest zdolna i jak silna jest w Partii gotowość do sprzedania własnego kraju tradycyjnemu wrogowi – Chinom. Kościół, który odgrywa ważną rolę w budzeniu świadomości, oraz konwertyci w chrześcijańskiej wspólnocie Montagnardów są skazani na eliminację.

20 lipca 2009 r. milicja w prowincji Quang Binh zorganizowała niespodziewany atak na bezbronnych parafian w Tam Toa – parafia w diecezji Vinh, w środkowym Wietnamie. Miejscowi katolicy wznosili prowizoryczny namiot jako tymczasowe miejsce liturgicznych nabożeństw. Wskutek napaści setki ludzi odniosło rany a dziesiątki załadowano do milicyjnych furgonetek i bezterminowo aresztowano.

Tydzień później, diecezja Vinh poinformowała o brutalnym pobiciu dwóch katolickich księży przez nieumundurowanych milicjantów i przez wynajętych przez rząd bandytów. Ks. Paweł Nguyen został pobity przez grupę mężczyzn, kiedy usiłował uchronić zaatakowane przez nich trzy kobiety. W tym samym czasie – gdy księdza bito powodując liczne obrażenia głowy, łamiąc żebra – około 30 umundurowanych milicjantów bezczynnie przyglądało się zajściu. Drugi ksiądz – Piotr Nguyen The Binh – został pobity przez bandę uzbrojonych mężczyzn i wyrzucony z pierwszego piętna przez okno szpitala, w którym chciał odwiedzić ks. Pawła – pobitego kolegę.

W mieście Dong Hoi osoby noszące katolickie symbole (np. krzyżyk na łańcuszku) były napadane na ulicy przez nieumundurowanych milicjantów i wynajętych przez rząd zbirów. W szczególności jedna z miejscowych kobiet, pani Nguyen Thi Yen i jej dziewięcioletni syn zostali bezlitośnie pobici i skopani. Mówi się, że niektóre katolickie rodziny uciekły w popłochu z miasta w poszukiwaniu schronienia.
 
W innym przypadku p. Piotr Mai Van Truong (48 lat) i jego żona, pochodzący z Dong Yen, zostali pobici prawie na śmierć będąc w drodze do Tam Toa, aby odwiedzić rodzinę. Grupa bandytów zwerbowanych przez rząd zorganizowała na nich zasadzkę i rozpoznała, że są katolikami. Z tego powodu zostali pobici, a następnie ukradziono im motocykl, dowód rejestracyjny motocykla, pieniądze i aparat fotograficzny. Wszystko to działo się w biały dzień w obecności bezczynnych umundurowanych milicjantów.
 
Okoliczności, w jakich w Dong Hoi dochodzi do przemocy, prowadzą katolików do wniosku, że ze względu na wewnętrzne rozgrywki siłowe w komunistycznej partii Kościół w Wietnamie ma się stać kozłem ofiarnym. Istnieją znaki sugerujące, że rząd zdecydował się zastosować te same metody, które były użyte w Chinach podczas Rewolucji Kulturalnej, aby stłumić nasilający się krytycyzm społeczeństwa.Pewne dwuznaczne wydarzenia w wietnamskiej polityce mogą rzucić pewne światło na przyczyny bezwzględnego traktowania katolików ze strony rządu.
 
Rozpowszechnione łapownictwo (korupcja)
W erze otwartego rynku, kiedy urzędnicy państwowi mają wiele sposobności, aby stać się bogatymi w ciągu nocy dzięki ciemnym interesom, niebezpieczeństwo łapownictwa staje się realne. Bogaci, który należąc do tej samej społeczno-politycznej klasy, do partyjnej elity, sprzymierzają się z tym, którzy są gotowi zrobić wszystko, aby kupić sobie serca i umysły tych publicznych urzędników, którym droższy jest gruby portfel niż dobrobyt społeczeństwa. Skandal, który wybuchł w PMU 18, jest takim właśnie przypadkiem.
Wszystko się zaczęło ze sportowymi zakładami. Naczelny Dyrektor PMU18 – rządowej agencji, która zarządza kwotą 2 miliardów dolarów, otrzymaną w ramach zagranicznej pomocy na projekty konstrukcyjne – zaczął obstawiać zakłady.[1] Przynajmniej siedem milionów dolarów z PMU 18 zostało sprzeniewierzonych przez hazard.
Skandal osiągnął takie rozmiary, że nawet przywódcy partyjni musieli interweniować (żeby go zdusić), ponieważ mógłby on zagrozić systemowi.
Kwoty pieniędzy postawionych w zakładach otworzyły oczy przeciętnego Wietnamczyka na fakt, jak wszechobecne jest łapownictwo w Wietnamie. W jednym tylko przypadku, według miejscowej prasy, 320 tysięcy dolarów stracono 3 stycznia 2008 na zakłady związane z meczem piłki nożnej między Manchester United i Arsenal.
Ujawnienie hazardowych zakładów doprowadziło śledczych do szeregu garsonier, kurtyzan, luksusowych samochodów i łapówek, co z kolei spowodowało w początkach kwietnia rezygnację ministra transportu Dao Dinh Binh i areszt jego zastępcy Nguyen Viet Tien. Trzej inni mężczyźni zamieszani w skandal, którzy znajdowali się na liście wyznaczonych do wejścia w skład Komitetu Centralnego Partii, zostali zmuszeni do wycofania się.
Na nieszczęście, co wydawało się poważnym śledztwem, nie poszło dość daleko i ostatecznie zostało odwołane. Co więcej, żadnej z głównych zaangażowanych grup nie przypisano winy. W rzeczy samej, dwaj dziennikarze, którzy pierwsi ujawnili skandal, sami znaleźli się za kratkami, zamiast oskarżonych. Najgorsze ze wszystkiego, główny świadek w sprawie, pan Pham Tien Dung, zmarł w więziennej celi w tajemniczych okolicznościach.
W miarę, jak korupcja szerzy się coraz bardziej i jak coraz bardziej nasila się krytycyzm wobec Biura Politycznego, nawet w szeregach partii. Cały naród wydaje się być pod ciężkim jarzmem korupcji.
 
Kopalnie boksytu
 
Jakiś czas temu donoszono, że władze wietnamskie dały zielone światło dla wydobywania boksytu w centralnym rejonie kraju. W tym samym czasie zaczęły się rozchodzić wieści, że Biuro Polityczne sprzedało kopalnie Chinom w tajnym porozumieniu, bez zgody Zjazdu Partii.
 
Plany związane z boksytem znalazły się w ogniu krytyki z różnych stron. Przeciwnicy „projektu boksytowego” dowodzili, że jego szkody środowiskowe i społeczne znacznie przewyższą spodziewane ekonomiczne korzyści. Ponadto wypunktowali kwestie bezpieczeństwa związane z faktem, że setki tysięcy Chińczyków będą pracować w kopalniach boksytu.
 
Wietnamski kardynał przyłączył się do krytyków. W liście duszpasterskim z 31 maja br. w mocnych słowach hierarcha potępił ten sposób eksploatacji naturalnych bogactw, który niszczy środowisko. Kardynał przynagla katolików, żeby zaprotestowali przeciw tym ekonomicznym planom. Poprosił wierzących o modlitwę, aby rząd zainteresował się dobrobytem ludu, dobrem środowiska naturalnego i losem przyszłych pokoleń.
 
Kardynał Jean-Baptiste Pham Minh Man, arcybiskup Ho Chi Minh City (Sajgonu), powiedział, po zapoznaniu się z aktualnymi wiadomościami na ten temat, że ma duszpasterski obowiązek poinformowania wiernych i obudzenia ich świadomości o niebezpieczeństwie zniszczenia środowiska w Wietnamie. List Kardynała został opublikowany kilka dni po decyzji parlamentu wietnamskiego, który zgodził się na kopalnie boksytu w centralnym, górskim regionie Wietnamu i podjął tę decyzję na przekór szeroko rozpowszechnionym protestom.
 
Debata w Narodowym Zgromadzeniu Wietnamu miała miejsce po publicznych apelach naukowców, intelektualistów i byłych wysokich rangą oficerów armii, włącznie z legendarnym bohaterem wojennym – Generałem Vo Nguyen Giap, który przeciwstawił się wydobywaniu boksytu, chociaż zostało to zalecone przez Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Wietnamu.
 
Chociaż głosy krytyki wobec „planu boksytowego” dochodzą z różnych kierunków, państwowe media - jak się wydaje – postanowiły skupić się tylko na katolikach. W ostatnim miesiącu o. Piotr Nguyen Van Khai, rzecznik Wspólnoty Redemptorystów w Hanoi, oraz inny redemptorysta o. Józef Le Quang Uy, rozpoczęli publiczne badanie opinii, prosząc o podpisanie petycji nawołującej rząd do ponownego przemyślenia ryzykownego planu. Media państwowe podejmowały próby zdyskredytowania ich oskarżeniami o „głupotę”, „ignorancję”, o powodowanie ogromnych szkód narodowej jedności i rozwojowi kraju, a także o spiskowanie w celu odebrania władzy komunistom.
Występując w obronie oskarżonych księży katolickich, Kardynał powiedział, że otwarta krytyka projektów wydobycia boksytu, jest zdrowym znakiem demokratycznego społeczeństwa. Przynaglił wiernych, aby zabrali głos w proteście „przez uprawnionych reprezentantów i media”, ponieważ „ochrona środowiska naturalnego jest naszym chrześcijańskim obowiązkiem.
 
Sprzedaż obszarów przygranicznych Pekinowi
 
Kardynał Pham Minh Man był włączony w inne „starcie” z rządem wietnamskim dotyczące bardzo delikatnego problemu, mianowicie: granica Chińsko-wietnamska.Na dzień 24 lipca 2009, Kuria arcybiskupia Ho Chi Minh City oraz Wydawnictwo Tri Thuc przygotowały konferencję na tematy związane z granicą wietnamsko-chińską. Działo się to wśród rozpowszechnianych wieści, że Komunistyczna Partia Wietnamu pod wpływem nacisków „bratniej” Partii zamierzała uczynić dalsze ustępstwa co do przebiegu lądowych i morskich granic z Chińską Republiką Ludową.
 
Miejscem konferencji miał być hall w pałacu biskupim. W ostatniej chwili, pod ciężkim naciskiem władz rządowych, konferencję przeniesiono w inne miejsce, było to dużo mniejsze centrum opieki duszpasterskiej, dwa kilometry dalej. Niektórzy, kluczowi mówcy, łącznie z kardynałem, również wycofali się w ostatniej chwili. Nie pojawili się na konferencji ze względu na „inne o wiele bardziej ważne obowiązki”.
Problem granicy jest otwartą raną w wietnamsko chińskich relacjach. W listopadzie 2007 r. Chiny formalnie uznały swoje przyłączenie Wysp Paracel i Spratly[2], przez włączenie tych dwóch archipelagów do nowo utworzonej jednostki administracyjnej (Tam Sa) jako części prowincji Hainan. Kiedy ta decyzja stała się jawną, wietnamscy studenci zorganizowali niespotykane protesty przed chińskim przedstawicielstwami dyplomatycznymi w Hanoi i w Ho Chi Minh City. Te protesty trwały tylko dwa tygodnie, gdyż wietnamska milicja interweniowała aresztując wielu organizatorów.
 
Patriotyczne protesty studentów podważyły legalność komunistycznych rządów w Wietnamie. Pięćdziesiąt lat temu Chińska Republika Ludowa opublikowała deklarację, w której zasadniczo domagano się, żeby cały obszar Południowego Morza Chińskiego został uznany za „wewnętrzne jezioro”. W ciągu kilku dni, 14.09.1958 roku premier Pham Van Dong z Północnego Wietnamu przesłał dyplomatyczną notę do swego chińskiego partnera Chou En-lai, w której uznał chińskie pretensje za uzasadnione. Motywacja była oczywista: komuniści z Hanoi bardzo potrzebowali chińskiego wsparcia militarnego w ich wojnie przeciw wspieranemu przez USA Południowemu Wietnamowi.
 
Pod koniec Wojny Wietnamskiej, Chiny skorzystały z osłabionej pozycji militarnej Południowego Wietnamu i zaatakowały Wyspy Paracel. W morskiej bitwie 19 stycznia 1974 r. i w kolejnych chińskich atakach zginęło 53 marynarzy południowo-wietnamskich, broniących wysp. Rząd w Sajgonie zaprotestował przeciw tej inwazji, która nie była niczym sprowokowana. Tymczasem rząd w Hanoi wyraził swoje poparcie dla chińskich działań.
 
Po przejęciu przez komunistów Południowego Wietnamu w 1975 r., Rząd Wietnamski poszedł nawet na większe ustępstwa wobec Chin. W jednym roku 2000 Wietnam oddał 700 km kwadratowych Chinom.
 
Rząd w Hanoi polega na chińskim poparciu politycznym i niewolniczo kopiuje chiński model „otwartej ekonomii i zamkniętej polityki”. Z tego powodu niechętnie krytykuje Chiny, obawiając się, że taka krytyka mogłaby narazić na utratę władzy. Ostatnio, w obliczu odnowionego potwierdzenia chińskiej suwerenności w obszarze całego południowego Morza Chińskiego, zrodziło się powszechne oburzenie w samym Wietnamie jak i Diasporze Wietnamskiej na brak reakcji Hanoi na roszczenia chińskie i hańbiące ustępstwa graniczne na lądzie i morzu wobec Chin.
 
Kłótnie o ziemię
 
Zarówno w stolicy w Hanoi jak i w Ho Chi Minh City (Sajgon) setki wieśniaków codziennie protestują przeciw odbieraniu im siłą ich ziemi.W liście do prezydenta i premiera Wietnamu biskup Michael Hoang Duc Oanh z diecezji Kontum napisał: „W tym kraju wielu rolników i ubogich ludzi przez lata prosiło o zwrot ich własności, ale wszystko na próżno, gdyż władze wolały raczej prześladować ich niż zaopiekować się nimi!”
 
Kłótnie o ziemię w Wietnamie są coraz liczniejsze w miarę jak wzrasta wartość gruntów. W miarę jak korupcja staje się coraz bardziej wszechobecna, lokalne władze stają się coraz bardziej bezczelne w pogoni za nielegalną, osobistą korzyścią. Tworzą projekty „wzięte z księżyca” tylko po to, aby mieć wymówkę do skonfiskowania ziemi rolnej wieśniakom albo wykupienia za najniższą cenę. Kiedy właściciele już są pozbawieni ziemi, urzędnicy państwowi odsprzedają ziemię po dużo wyższej cenie albo budują hotele, restauracje i nocne kluby jako źródła dochodu urzędników rządowych.
 
Władze zaczęły również przyglądać się własności kościelnej, którą już kiedyś zawłaszczyły. Tak się dzieje w przypadku gruntu będącego własnością kościelną w Thai Ha, nuncjatury w Hanoi czy zabudowań klasztornych na południu Wietnamu. Własność kościelna, która jest wciąż w posiadaniu Kościoła, również budzi chciwość urzędników.
Ziemia i kłótnie o prawo własności zaowocowały masowymi protestami w Hanoi, w Thai Ha, Ha Dong, Vinh Long, Hue i An Giang. Rząd zdaje sobie sprawę, że podobne protesty mogą wyjść ze strony innych religii i sekt.
 
W świetle tej sytuacji władze Wietnamu wybrały brutalną siłę w tym celu, aby stworzyć klimat strachu i podejrzliwości w społeczeństwie.
Ostatnio mówi się, że przynajmniej 30 dysydentów zostało aresztowanych, wśród nich Le Cong Dinh, wybitny prawnik wietnamski, również zaangażowany w obronę praw człowieka. Był on krytycznie nastawiony do wydobywania boksytu w środkowym rejonie górskim i został aresztowany 13.06.2009 r., na podstawie oskarżenia o zagrożeniu bezpieczeństwa narodowego za „uprawianie propagandy przeciw rządowi”. Jego areszt spowodował zdecydowaną krytykę władz wietnamskich przez społeczność międzynarodową.
 
Gwałtowne prześladowanie w Dong Hoi jest innym przykładem, jak władze uderzają w dysydentów i wszystkich tych, których interesy są sprzeczne z interesami Partii.
 
Jest jednak coś nowego na horyzoncie. Rząd w rzeczywistości doszedł do punktu, w którym polegać musi na bandach i zbirach, kiedy dochodzi do zderzenia ze zwykłymi obywatelami. Ci chuligani działają razem jako gangi tworząc „para-państwową” armię, której istnienia państwowe media nigdy nie negowały, okazując wyraźnie zadowolenie z ich działania i opisując ze szczegółami ich wyczyny jako pochwały godne.
 
Mają one (gangi) za zadanie nie tylko terroryzować katolików, ale wszystkie grupy w społeczeństwie. W ten sposób rządząca partia daje do zrozumienia całemu narodowi, mówiąc każdemu, że ona posiada silne poparcie oprócz wojska wśród ludzi, którzy chcą popierać Partię wszelkimi środkami, włącznie z przemocą. W rzeczywistości ta „armia” jest tylko narzędziem w rękach komunistycznej partii.
 
W końcu, jest jeszcze coś, co wymaga zauważenia. Poziom przemocy w Dong Hoi był dużo wyższy niż w Hanoi i Thai Ha. Tutaj miejscowe władze zastosowały silniejszą politykę religijnego prześladowania. Nie ukrywały bynajmniej swego celu, aby uczynić miasto Dong Hoi „strefą wolną od katolików” podobnie jak Son La i inne miejsca w środkowych górach, gdzie żyją chrześcijańscy Montagnardzi. Dzieje się tak, chociaż wiadomo, że w tej chwili w Dong Hoi żyją tysiące katolików. Ich istnienia władze lokalne nie przyjmują do wiadomości.

tłumaczył Ks. Edward Osiecki SVD



[1] PMU 18 – Project Management Unit – Biuro Zarządzania Projektami, zespół 18 – jest to wydział w Ministerstwie Transportu zaangażowany w konstrukcję i rozwój infrastruktury. Jego roczny budżet pochodzi głównie z innych krajów jak Japonia, Unia Europejska, Australia czy międzynarodowych organizacji jak Bank Światowy
[2] Chiny kontynentalne, Wietnam, Taiwan, Brunei, Malazja i Filipiny upominają się o te dwa archipelagi. Eksperci uważają, że pod dnem morskim mogą się kryć bogate złoża naftowe.