Do kogo pójdziecie?

Franciszek Kucharczak

16/2016 |

publikacja 14.04.2016 00:00

Nie ma przymusu słuchania papieża. Przymusu zbawienia też nie ma.

Do kogo pójdziecie? rysunek franciszek kucharczak /gn

W papieskiej adhortacji posynodalnej „Amoris laetitia” nie ma tego, czego wielu się obawiało, czyli zaprzeczenia nauce Kościoła w kwestii nierozerwalności małżeństwa – i w każdej innej kwestii. I być nie mogło, bo Bóg nie pozwala Kościołowi błądzić w sprawach doktryny. Są jednak w adhortacji rzeczy, które wielu widzi inaczej. Papież kładzie akcenty tam, gdzie inny by w ogóle nic nie mówił. Papież zwraca uwagę na to, co niejednemu nie pasuje.

Ale to chyba normalne, że papież naucza tego, co on uznaje za słuszne – bo to jest nauczanie papieskie właśnie. Jeśli papież w oficjalnym dokumencie do czegoś mnie wzywa, to ja to uznam i się dostosuję, niezależnie od tego, co do tej pory o danej sprawie myślałem. Zrobię to, bo nie jestem mądrzejszy od papieża. To on ma papieską łaskę stanu, nie ja.

Są jednak tacy katolicy, którzy swoje stanowisko uważają za bardziej papieskie od papieskiego i szemrzą, sprzeciwiając się niemal każdej decyzji papieża i marudząc nad każdą wypowiedzią. To się może źle skończyć, bo przez szemranie Izraelici ugrzęźli na pustyni na 40 lat.

Bóg chce, żebyśmy ufali papieżowi i byli posłuszni jego nauczaniu. Posłuszeństwo jest upodobaniem Boga. Doświadczenia mistyczne wielu świętych, w tym s. Faustyny, potwierdzają głęboką prawdziwość powiedzenia: „Lepsze posłuszeństwo niż nabożeństwo”. Bogu podoba się posłuszeństwo uprawnionym kościelnym przełożonym – a kto jest bardziej uprawniony od papieża? „Szczególnie strzeż się samowoli, niech na najdrobniejszej rzeczy będzie pieczęć posłuszeństwa” – przestrzega Jezus s. Faustynę.

Adhortacja to nie wywiad dla gazety – jako katolik powinienem przyjąć to, co w niej jest. To papież prowadzi, to on jest sternikiem i on odpowiada za kurs. A ja odpowiadam za wypełnianie poleceń sternika, nawet jeśli wydaje mi się, że lepiej płynąć jakoś inaczej. Gdyby Bóg chciał inaczej poprowadzić Kościół, kto inny zasiadałby na Stolicy Piotrowej. Nie mogę na tym samym statku montować własnych sterów.

Niestety, wielu jest takich, którzy takie stery montują albo uniesieni dumą spuszczają szalupę i opowiadają, że od tej chwili to oni są łodzią Kościoła. I dryfują potem na jego obrzeżach, gorsząc i dezorientując ludzi. Typowy przykład: starokatolicy. Grupie katolików nie spodobał się dogmat o nieomylności papieskiej, ogłoszony na Soborze Watykańskim I w roku 1870, więc założyli swój kościółek, wprowadzając tylko zamęt, który trwa do dziś. Ale oni, no pewnie, byli przekonani do swojej racji.

I co z tego? Są takie momenty, kiedy katolik, w imię miłości Boga, powinien powściągnąć swoje przekonania. Może dla niejednego z nas to jest ten moment. To ciężka próba, ale gdy człowiek zaufa, zobaczy wielkie owoce posłuszeństwa. Można też wybrać sprzeciw, ale wówczas należałoby, parafrazując Piotra, zapytać: „Do kogo pójdziesz?”. Jeśli nie papież, to kto? Tylko nie opowiadaj, że będziesz „chrześcijaninem niezależnym”, bo duchowo skończysz tak, jak politycznie kończy każdy „niezależny” poseł.

* * *

Femino-monolog

Feministyczną gwiazdą sezonu stała się Anna Zawadzka, jedna z pań, które weszły do kościoła św. Anny w Warszawie po to, żeby z niego wyjść na znak protestu. Panie te bowiem postanowiły wyrazić swój sprzeciw wobec biskupów, którzy ujęli się za zabijanymi dziećmi. Zawadzka została potem zaproszona do programu Andrzeja Morozowskiego w TVN i wygłosiła tam monolog, którego nie zdołał przerwać ani prowadzący, ani drugi gość programu, ks. Kazimierz Sowa. W związku z tym Morozowski przerwał program. Zanim to jednak nastąpiło, Zawadzka poinformowała w swojej tyradzie, że też przerwała, ale ciążę. W styczniu. Cóż, mamy więc kolejną rzeczniczkę edukacji seksualnej, która jest żywym (a jej dziecko martwym) dowodem na nieskuteczność takiej edukacji. Bo przecież miało to sprawić, że ludzie będą się skutecznie „zabezpieczać” przed ciążą. No chyba, że pani feministka kłamała z tą aborcją. Ale czy można takich ludzi traktować poważnie?

Pięknoduch

Jarosław Gowin w radiowej Jedynce, odnosząc się do projektu likwidacji aborcji, powiedział, że sam jest związany z ruchami pro life, ale to „środowisko jest wewnętrznie zróżnicowane”. I on należy do tych, którzy „uważają, że najpierw trzeba pracować nad przekonaniami moralnymi Polaków, dopiero w ślad za tym powinny iść zakazy i nakazy prawne”. Skoro tak, to widać, że prawodawcy za mocno się pośpieszyli, całkowicie zakazując – i to pod groźbą kary – zbrodni, pobić, kradzieży, oszustw, wyłudzeń, korupcji i innych takich. Przecież społeczeństwo wyraźnie do tego nie dojrzało. Znieśmy więc te zakazy i popracujmy nad przekonaniami moralnymi Polaków. A gdy już Polacy przestaną robić te złe rzeczy, będzie je można prawnie zakazać.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.